Strona główna

Gdzie oni są… (4)

Karol Kotlarz | 27.11.2013; 19:07

…czyli o losach ex - Nietoperzy

Dał się poznać jako człowiek o dwóch twarzach. Na boisku – klasowy prawy obrońca o ofensywnych zapędach. Poza nim – nie stroniący od wybryków bywalec nocnych klubów. W kolejnym odcinku cyklu sylwetka i dalsze losy Miguela Brito.

Luís Miguel Brito Garcia Monteiro, znany lepiej jako Miguel przyszedł na świat 4 stycznia 1980 roku w Lizbonie. Pierwsze kroki w piłkarskim świecie Portugalczyk stawiał w roku 1994 w drużynie U17 Sportingu Lizbona. Szybki młodzian został w drużynie Leões wyszkolony na prawoskrzydłowego. Dwa lata później, w roku 1996 Miguel zmienił barwy, przechodząc do drużyny do lat 19 Estreli Amadora, klubu z przedmieść stolicy Portugalii.

Kolejne dwa lata Portugalczyk musiał czekać, aby przebić się do pierwszej drużyny Estreli Amadora. Oficjalny debiut młodego skrzydłowego nastąpił w sezonie 1998/1999, kiedy to 30 kwietnia 1999 roku Miguel zagrał 17 minut w przegranym spotkaniu z Boavistą Porto. W debiutanckim sezonie Portugalczyk zagrał jedynie w 4 spotkaniach, lecz rok później przebił się do pierwszej drużyny i zaliczył 28 gier.

Dobra postawa gracza Estreli została zauważona przez skautów Benfiki Lizbona, która w sezonie 2000/2001 zdecydowała się wzmocnić siłę prawego ataku właśnie Miguelem. Od początku swojej przygody z Orłami skrzydłowy był ważnym elementem pierwszego zespołu. W sezonie 2001/2002 zdobył 6 bramek w 27 meczach, będąc w czołówce najskuteczniejszych graczy Benfiki. Dobra postawa Miguela nie umknęła uwadze selekcjonerowi kadry U21, który powołał skrzydłowego na Mistrzostwa Europy w 2002 roku.

Po zmianie szkoleniowca na ławce trenerskiej drużyny z Lizbony (na miejsce Fernando Santosa przyszedł Fernando Chalana) Miguel został przekwalifikowany na ofensywnie usposobionego obrońcę. Z biegiem czasu okazało się to znakomitym posunięciem – grający z polotem Portugalczyk przyczynił się do zdobycia przez Benfikę Pucharu Portugalii (2004), Mistrzostwa Portugalii (2004/2005) oraz Superpucharu Portugalii (2005).

Grając na pozycji prawego obrońcy Miguel został dostrzeżony przez trenera reprezentacji, Luisa Felipe Scolariego, który w lutym 2003 roku powołał do kadry gracza Benfiki. Pod wodzą brazylijskiego szkoleniowca Portugalia z czarnoskórym obrońcą w składzie dotarła do finału Euro 2004, by przegrać w nim z reprezentacją Grecji.

Dla Benfiki Lizbona Miguel Brito zagrał w 131 ligowych spotkaniach, zdobywając 12 goli. Podczas gry dla Orłów Portugalczyk otrzymał szczególne odznaczenie, zostając w 2004 roku Oficerem Orderu Infanta Henryka, przyznawanego za szczególne zasługi dla Portugalii i jej kultury.

Dr Jekyll & Mr Hyde – Valencia CF

Znakomita gra Portugalczyka nie umknęła uwadze wielu obserwatorów z najlepszych europejskich klubów. W sierpniu 2005 roku Miguel zamienił Portugalię na Hiszpanię, przechodząc z Benfiki Lizbona do Valencii CF za kwotę 7,5 mln euro i stając się podstawowym graczem Nietoperzy.

Już w debiucie, który miał miejsce 17 września 2005 roku w meczu z Deportivo La Coruna portugalski obrońca wprawił w zachwyt kibiców Los Ches, zdobywając bramkę potężnym strzałem. Gol w pierwszym spotkaniu w barwach Nietoperzy podziałał szczególnie na kibiców, którzy rozochoceni zaczęli spekulować o „reinkarnacji Jocelyna Anglomy ”. Znakomita technika, ofensywne zapędy oraz pewna postawa w destrukcji to tylko kilka z atutów Miguela Brito w początkowych sezonach gry dla Valencii. Czy była to zasłużona opinia? Sami oceńcie:



Gra czarnoskórego defensora zachwycała nie tylko fanów z Estadio Mestalla. Znakomite występy przyciągały zainteresowanie wielu europejskich ekip, a nazwisko portugalskiego internacjonała znajdowało się w notesach wielu menedżerów, między innymi Realu Madryt czy Chelsea Londyn. Zarówno prezes klubu z Mestalla, jak i sam zawodnik odrzucili możliwość zmiany klubu. Doskonała postawa Portugalczyka spowodowała, że w 2007 roku przedłużył on kontrakt z klubem o kolejne 5 lat, do roku 2012. W 2008 roku Valencia z Miguelem w składzie zdobyła Puchar Króla Hiszpanii.

Miguel razem z drużyną narodową wystąpił na Mistrzostwach Świata 2006. Zespół prowadzony przez Luisa Felipe Scolariego zajął czwarte miejsce przegrywając mecz o brązowy medal z Niemcami. Obrońca Valencii brał również udział w Euro 2008. Na imprezie w Austrii i Szwajcarii reprezentacja Portugalii została wyeliminowana już w ćwierćfinale, natomiast sam Miguel brał udział tylko w grupowym pojedynku ze Szwajcarami.

Niestety, począwszy od sezonu 2008/2009 dała o sobie znać ciemna strona Portugalczyka. Nowy trener Los Ches Unai Emery nie darzył wyjątkową sympatią Miguela, który w porównaniu do pierwszych sezonów w barwach Valencii znacznie obniżył loty. Rok później do drużyny Nietoperzy dołączył Bruno Saltor, którego notowania u baskijskiego szkoleniowca były znacznie wyższe aniżeli Portugalczyka, w związku z czym czarnoskóry defensor częściej niż na boisku przesiadywał na ławce rezerwowych. Przebywając poza boiskiem obrońca nie nudził się, udanie parodiując Emery’ego:



Miguel nieprofesjonalnie podchodził do swoich obowiązków, notorycznie spóźniając się na treningi i prowadząc rozrywkowy tryb życia. Nie bez znaczenia pozostały pozaboiskowe „wyczyny” reprezentanta Portugalii. Na koncie obrońcy znalazły się między innymi: oskarżenie o kradzież zegarka czy potrącenie staruszki na pasach spiesząc się na trening.

Sam zainteresowany nie ukrywał, że lubi prowadzić rozrywkowy tryb życia: „W Lizbonie imprezowałem 2-3 razy w tygodniu. W Valencii zwykle robię to w czwartek, bo to dzień, kiedy najwięcej ludzi jest w klubie. Nie mam problemów z tym, co robię i się z tym nie kryję, choć czasem unikam niektórych rzeczy ze względu na szacunek do kibiców. Palę od 14 lat i jestem do tego przyzwyczajony. Palę po 2-3 papieroski. Wiem jak się kontrolować i nie wypalam całej paczki na dzień”.

Miguel Brito „wsławił się” ponadto nielegalnym posiadaniem broni palnej, kiedy to 26 grudnia 2009 roku wraz z kolegami udał się do jednego z lizbońskich lokali po jego zamknięciu. Kiedy nie udało im się dostać do środka, obrońca Valencii poprosił znajomego o pistolet, po czym oddał trzy strzały w kierunku klubu. Jedna z kul trafiła w samochód zaparkowany na pobliskim parkingu.

Cierpliwość sztabu szkoleniowego i włodarzy Valencii przebrała się i Miguel często lądował na przysłowiowym dywaniku tłumacząc się ze swojego zachowania. Wobec niesubordynacji piłkarza i nielicznych występów, klub zdecydował o pozbyciu się zawodnika. Cena wywoławcza na poziomie 4 mln euro nie przyciągnęła chętnych, więc po wygaśnięciu kontraktu Portugalczyk pożegnał się z klubem.

Ostatni mecz w barwach Valencii Miguel zagrał 19 lutego 2012 roku przeciwko Barcelonie. Mecz zakończył się dla niego przedwcześnie – Portugalczyk złapał kontuzję, która eliminowała go na kilka tygodni. W trakcie siedmiu lat gry w barwach Nietoperzy Miguel Brito zagrał w 176 spotkaniach, zdobywając 3 bramki.

W poszukiwaniu nowego klubu

Od momentu zwolnienia z Valencii portugalski obrońca pozostawał wolnym zawodnikiem. Początkowo usługami Miguela były zainteresowane kluby z drugiej ligi rosyjskiej, lecz sam piłkarz nie chciał słyszeć o przenosinach do Rosji. Luty 2013 roku przyniósł informację jakoby Miguel miał przejść do Maccabi Tel – Aviv, prowadzonego wówczas przez Óscara Garcíę. Rozmowy nie były owocne, bowiem były gracz Valencii nie podpisał kontraktu z izraelskim klubem.

W kwietniu 2013 roku Portugalczyk otrzymał kolejną szansę pokazania się w testach, tym razem od angielskiego Wigan Athletic. Wcześniej, przebywając w rodzinnej Lizbonie oddał się w ręce trenera od przygotowania fizycznego, aby wrócić do pożądanej kondycji. Niestety, podobnie jak w przypadku z Maccabi, angielski klub również nie zaoferował kontraktu Miguelowi.

Dwa miesiące później prowadzący rozrywkowy tryb życia Portugalczyk wykonał poważny krok ku stabilizacji stając na ślubnym kobiercu. Ceremonia ślubna odbyła się w rodzinnej Lizbonie. Wśród zaproszonych na tą uroczystość gości można było dopatrzeć się kilku byłych kolegów Miguela z czasów gry dla Benfiki, takich jak Luis Boa Morte, Nuno Gomes czy Simao Sabrosa.

Miguel Brito nie zamierza na chwilę obecną wieszać butów na kołku, wciąż poszukując nowego pracodawcy. Jaka będzie przyszłość byłego gracza Valencii?

Kategoria: Felietony | Źródło: własne | ciberche.net