Strona główna

Kompromitacja totalna

Bartłomiej Płonka | Arkadiusz Bryzik | 19.09.2013; 20:54

Beznadziejna Valencia

Ogromną klęską zakończyło się pierwsze spotkanie w ramach nowego seoznu Ligi Europy. Walijskie Swansea pokonało Valencię na Mestalla aż 3:0. Po spotkaniu na trybunach musiały pojawić się białe chusteczki...

Zanim wybrzmiał pierwszy gwizdek sędziego warto wspomnieć, iż, w ekipie „Łabędzi” od pierwszej minuty na boisko wybiegło aż sześciu graczy rodem z Hiszpanii, natomiast w zestawianiu Valencii dostrzec mogliśmy tylko czterech piłkarzy z tego kraju.

Mecz źle ułożył się dla Valencii na samym początku. Fatalny błąd Evera Banegi naprawiać próbował Adil Rami, lecz zrobił to w niedozwolony sposób. Francuz od początku wiedział, jaka czeka go za to kara i przy opuszczaniu boiska obyło się bez protestów i jakichkolwiek sporów. Szybko zareagował Djukić, który zmienił Fede za Ricardo.

Valencia grając o jednego gracza mniej długo nie wytrzymała. Już w piętnastej minucie po dograniu z lewej strony Michu na listę strzelców wpisał się Bony, nie robiąc sobie nic z towarzystwa, jakie miał wokół siebie. 1:0.

Pomimo tego, że „Nietoperze” grały w dziesiątkę nikt nie przypuszczał, ze „jakaś tam” Swansea aż tak zdominuje hiszpański klub. „Łabędzie” bez problemów potrafiła wymienić na połowie walenckiego zespołu 5-6 podań na jeden kontakt, co dobitnie pokazywało mierność w grze gospodarzy.

Szybko mogło być już 2:0. Antonio Barragan wypuścił w bój świetnym podaniem – szkoda, że pod własną bramką – Dyera. Ten jednak z owej sytuacji nie skorzystał i za chwilę od bramki grę rozpoczął Guaita.

Piłkarzy schodzących do szatni żegnały niemrawe gwizdy. Mimo bardzo złej gry, fani na Mestalla wierzyli, iż Valencia będzie jeszcze w stanie odwrócić losy tego spotkania. Jednakże stało się odwrotnie…

Obraz tego, co widzieliśmy nie uległ zmianie po przerwie. Swansea czuła się coraz pewniej. Gdyby nie pudła Bony`ego, który w idealnych okazjach przenosił piłkę na bramką prędko byłoby najmniej 3:0. Szczęście było przy Blanquinegros.

Bramka na 2:0 wisiała w powietrzu i spadła w 58. minucie. Po klepce z Pezuelo sytuację sam na sam wykorzystał Michu nie dając szans Guaicie. 240 sekund później było jeszcze gorzej. Fantastycznym strzałem z rzutu wolnego popisał się de Guzman. 3:0 po ponad godzinie gry.

Valencii nie zostało nic jak starać się o honorowe trafianie. Najlepszą szanse ku temu miał Andres Guardado, lecz strzał – niezbyt groźny zresztą – obronił Vorm. Później próbowali też Postiga, Bernat czy Pabon, ale o końcowych efektach raczej nie warto opowiadać.

Swansea dowiozła wynik 3:0 do końca. Debiutant w europejskich pucharach rozgromił Valencie. I nie jest usprawiedliwieniem fakt, iż „Nietoperze’ grał o jednego mniej od 10. minuty. Taka kompromitacja nie powinna się zdarzyć. Adios Djukić?

Kategoria: Ogólne | Źródło: wlasne