Strona główna

Stoke City - kwintensencja wyspiarskiego stylu

Szymon Witt | 16.12.2011; 17:42

Jak zatrzymać "Garncarzy"?

Już w 1/16 finału Ligi Europy dojdzie do spotkania między „dobrem a złem”. Hiszpańska Valencia, prezentująca – z definicji – piękniejszą stronę futbolu, opartą na szybkiej wymianie podań i umiejętnościach technicznych, zmierzy się z angielskim Stoke – zespołem grającym najbardziej fizyczną piłkę w całej Premier League.

Teoretycznie silniejszą ekipą w tej parze są Blanquinegros, jednak dosyć osobliwy styl gry The Potters przysporzył kłopotu już niejednemu faworytowi. Tony Pulis, który objął drużynę Stoke City w 2006 r., gdy ta jeszcze pałętała się w Championship (druga liga angielska – przyp. red.), odcisnął wyraźne, raczej niespotykane piętno na sposobie gry klubu ze środkowej Anglii. Konsekwentnie realizując założenia swojego menedżera, „Garncarze” awansowali do Premier League i z każdym sezonem czynili stałe postępy. W rozgrywkach 2010-2011 doszli do finału Pucharu Anglii, w którym jednak ulegli 0:1 Manchesterowi City, lecz to wystarczyło do awansu do Ligi Europy. W europejskich pucharach Anglicy poradzili sobie bardzo dobrze, zajmując drugie miejsce w silnej grupie z Besiktasem, Dynamem Kijów i Maccabi Tel Awiw. Teraz los postawił ich na drodze Valencii.

Styl preferowany przez Stoke City można porównać tylko do sposobu gry legendarnej ekipy Wimbledonu z końcówki lat 80-tych. Wtedy „Szalony gang” dowodzony przez Vinniego Jonesa rozbijał kolejnych rywali dzięki swojej fizyce i wrodzonej agresji, co przyniosło zupełnie irracjonalny tryumf Wimbledonu w rozgrywkach FA Cup. Za współczesnych spadkobierców właśnie takiego futbolowego nurtu śmiało można uznać Stoke. Piłka przejść może, przeciwnik nigdy – to naczelna zasada graczy angielskiej drużyny. Większość piłkarzy Stoke to chłopy na schwał, prawie dwumetrowe olbrzymy, którym do „przesuwania” swoich przeciwników na boisku wystarczy sama siła woli. Bo gdy w ruch pójdą mięśnie, zazwyczaj kończy się to tragicznie. Z obecnej kadry Valencii pod względem iście gladiatorskiej sylwetki „Garncarzom” dorównuje tylko Adil Rami. Reszta „Nietoperzy” o wygraniu siłowych starć z Anglikami może jedynie pomarzyć. By przechytrzyć takiego przeciwnika, potrzebny jest spryt, zwinność i szybkość – czyli to, co – przynajmniej w teorii – posiadają piłkarze Los Ches.

Gra Stoke City to najbardziej typowa z typowych angielskich kopanin. Zasada „kopnij i biegnij” w drużynie „Garncarzy” jest święta, a kto się jej nie podporządkuje i spróbuje wymyślić coś bardziej finezyjnego, zostaje skazany na piłkarski ostracyzm. Trzeba jednak przyznać, że Tony Pulis nie mógł znaleźć lepszych wykonawców do skutecznej realizacji wymyślonej przez siebie taktyki. 196, 191, 188, 193, 201 – to nie numery alarmowe obowiązujące w Anglii, lecz wzrost kilku graczy Stoke. Rozmiarów bicepsów nie podaję, gdyż te przewyższają nawet osławione „muły” Roberta Burneiki. Sprawdziłem skrupulatnie – tylko trzech zawodników Stoke mierzy poniżej 180 cm: środkowy pomocnik Wilson Palacios (178 cm) oraz podstawowa para skrzydłowych - Matthew Etherington (178 cm) i Jermaine Pennant (173 cm). To właśnie na dokładne dośrodkowania tej dwójki liczą rośli napastnicy The Potters: Peter Crouch, Kenwyne Jones, Jonathan Walters, Ricardo Fuller i Cameron Jerome – każdy z nich może uważać się za niedoścignionego mistrza gry w powietrzu.

Ta umiejętność jest szczególnie przydatna przy wrzutach z autu, które Stoke – jako jedyna drużyna w Europie (sic!) – potrafi zamieniać na bramki z zatrważającą skutecznością. Wszystko za sprawą Rory’ego Delapa. Irlandczyk dysponuje taką siłą w swoich górnych kończynach, że z powodzeniem mógłby zgarniać kolejne złote medale olimpijskie w rzucie kulą. Delap, gdyby tylko pozwalały na to przepisy, zdobywałby gole bezpośrednimi wrzutami z autu, lecz niestety dla niego musi zadowolić się jedynie asystami przy golach rosłych kolegów.

Kolejnym, ale jakże ważnym atutem Stoke jest Britannia Stadium. Stosunkowo niewielki (pojemność 27 598 – przyp. red.), ale jednocześnie uznawany za jeden z najgłośniejszych obiektów w Wielkiej Brytanii, jest szczególnie przyjazny dla gospodarzy. Nawet giganci angielskiej piłki, na czele z Man Utd, Chelsea i Arsenalem, mają szalone problemy, by wywozić stąd komplety punktów. W poprzednim tygodniu o tym, jak trudno gra się przy ulicy Stanleya Matthewsa, przekonał się brylujący w tym sezonie w Premier League Tottenham.

Blanquinegros do awansu nie wystarczy gra na swoim normalnym poziomie. Unai Emery musi opracować warianty pozwalające przechytrzyć „Garncarzy”, którzy z delikatnością i finezja garncarskiego rzemiosła mają tyle wspólnego, co słoń ze składem porcelany. Jedno jest pewne – po starciu z The Potters, niezależnie od wyniku, piłkarze Valencii na długo zapamiętają, co oznacza pierwotny wyspiarski futbol…

Pełna nazwa: Stoke City FC

Data założenia: 1863

Stadion: Brittania Stadium (od 1997), pojemność 27 598

Sukcesy: Puchar Ligi (1972)

Prezydent: Peter Coates

Menedżer: Tony Pulis (od 2006)

Skład*:

Bramkarze: 1. Asmir Begovic, 27. Carlo Nash, 29. Thomas Sorensen;

Obrońcy: 3. Danny Higginbotham, 4. Robert Huth, 17. Ryan Shawcross, 20. Matthew Upson, 28. Andy Wilkinson, 30. Ryan Shotton, 39. Jonathan Woodgate;

Pomocnicy: 6. Glenn Whelan, 8. Tom Soares, 12. Marc Wilson, 15. Salif Diao, 16. Jermaine Pennant, 18. Dean Whitehead, 23. Michael Tonge, 24. Rory Delap, 26. Matthew Etherington, 32. Diego Arismendi, 38. Florent Cuvelier, 40. Wilson Palacios;

Napastnicy: 9. Kenwyne Jones, 10. Ricardo Fuller, 11. Mamady Sidibe, 19. Jonathan Walters, 25. Peter Crouch, 33. Cameron Jerome.

*Bez uwzględnienia zawodników wypożyczonych do innych klubów.

Kategoria: Felietony | Źródło: Własne