Istna medialna burza rozpętała się gdy Hamburska gazeta - "Hamburger Abendblatt" ujawniła wczoraj rąbek swojego wywiadu z kapitanem lokalnego HSV - Rafaelem Van der Vaartem. Dziś internetowe wydanie wspomnianego dziennika publikuje pełną treść wywiadu. Oto i on:
ABENDBLATT: Panie Van der Vaart, Valencia CF przedłożyła HSV ofertę . . .
Rafael Van der Vaart: (przerywa w pół zdania): . . . słyszałem o tym. Informacje o zainteresowaniu moją Osobą dotarły do mnie w czwartek. Teraz słyszałem zaś o tym, że oferta została natychmiast odrzucona. Didi (dyr. sportowy HSV - Dietmar Beiersdorfer, przyp. red.) nie chce pozwolić mi odejść. Ale ja uprzedzam: Chcę bezwarunkowo odejść do Valencii - teraz! W tej kwestii jestem zdecydowany.
Ale czy dyr. sportowy Dietmar Beiserdorfer nie powiedział, że jest Pan "nie na sprzedaż"?
VdV: Tak.
Powiedział Pan Dyrektorowi to samo co tutaj podczas Waszej rozmowy?
VdV: Tak.
Czy to była przyjazna rozmowa?
VdV: Mmmh, nie . . . Można tak to ująć: Didi był bardzo twardy - ja tak samo.
Brzmi problematycznie (gniewnie - przyp. tłumacza).
VdV: Tak, jestem poirytowany, całkiem wyraźnie. Nie chcę żadnego sporu. Jednakże cały czas rzetelnie powtarzałem, że moim wielkim marzeniem jest zagrać kiedyś w wielkiej hiszpańskiej drużynie. Teraz mam szansę.
Tyle, że ma pan też wciąż obowiązujący kontrakt z HSV do 2010 roku. Czy to się nie liczy?
VdV: Oczywiście, że się liczy. Ale rozmawiałem z zarządem przed rokiem i zostałem wtedy zapewniony, że zostanie rozpatrzona takowa oferta, jeśli nadejdzie. To wszytko przecież nie jest dla HSV jakąś niespodzianką! A teraz zarząd nie chce w ogóle rozmawiać z Valencią. Cała ta sprawa bardzo mnie boli.
Fanów z pewnością jeszcze mocniej zaboli Twoja chęć odejścia . . .
VdV: To może być dobre. Właśnie dlatego cały czas rzetelnie i uczciwie wszystkich uprzedzałem, bo wiedziałem, że w końcu sytuacja dojdzie do takiego momentu. I ten kto teraz jest na mnie wściekły - niech sobie będzie. Ja mam czyste sumienie.
Oferta Valencii miała oscylować wokół 14mln Euro. Myśli Pan, że odmowa dana Valencii jest taktyką HSV, by wynegocjować więcej pieniędzy?
VdV: Tego nie wiem. Ale wiem za to, że Valencia zaoferowała 14 milionów, podczas gdy HSV musi jeszcze spłacić za mnie 5 milionów. Stąd takie skutki . . . Zwłaszcza, że to była pierwsza oferta od Valencii. HSV mimo wszystko jednak, natychmiast odmówiło. To było bardzo aroganckie z ich strony.
Twój kolega z reprezentacji Wesley Sneijder został wyceniony przez Real Madryt na 27 milionów euro. Dlaczego HSV nie miałoby się domagać podobnej sumy?
VdV: Bo Valencia to nie Real Madryt; oni nie mają tyle pieniędzy.
Myśli więc Pan, że dorzucą coś jeszcze?
VdV: Tak. Mam nadzieję, że wszystko zmierza do szczęśliwego rozwiązania; to mi pozostaje. I mam też nadzieję, że Valencia zawalczy o mnie do końca. Najłatwiej byłoby zadowolić finansowo HSV i po robocie.
Co przemawia za Valencią? Czego Ci tutaj brakuje?
VdV: Hamburg jest wspaniały, naprawdę! Niczego mi tu nie brakuje. Ale Hiszpania to jedno z moich największych marzeń, a Valencia jest dużym klubem, który gra regularnie w Lidze Mistrzów. Tam też mieszkają moja Babcia i Dziadek, którzy mają 80 lat i tak jak ja marzą, bym grał dla ich drużyny.
Trener, przed treningiem, nie szczędził raz jeszcze cierpkich słów w Pańskim temacie . . .
VdV: Bo wkurzył się, że przed tak ważnym meczem w Budapeszcie wychodzą jakieś niesnaski. Ja to rozumiem.
A zespół?
VdV: (nieco speszony): Trochę żałują - tak jak ja. I z tego powodu jest mi naprawdę przykro. Nie chcę zostawiać drużyny zadając jej ranę i wzbudzając gniew. Jestem ostatnim, który chciałby czegoś złego dla HSV, naprawdę. Myślę jednak, że zasługuję na to, by HSV przedyskutowało z Valencią kwestię mojego transferu.
A jeśli będzie Pan musiał zostać?
VdV: Wtedy dam z siebie 100%, ale cały czas grając z bólem w sercu.
ABENDBLATT: Panie Van der Vaart, Valencia CF przedłożyła HSV ofertę . . .
Rafael Van der Vaart: (przerywa w pół zdania): . . . słyszałem o tym. Informacje o zainteresowaniu moją Osobą dotarły do mnie w czwartek. Teraz słyszałem zaś o tym, że oferta została natychmiast odrzucona. Didi (dyr. sportowy HSV - Dietmar Beiersdorfer, przyp. red.) nie chce pozwolić mi odejść. Ale ja uprzedzam: Chcę bezwarunkowo odejść do Valencii - teraz! W tej kwestii jestem zdecydowany.
Ale czy dyr. sportowy Dietmar Beiserdorfer nie powiedział, że jest Pan "nie na sprzedaż"?
VdV: Tak.
Powiedział Pan Dyrektorowi to samo co tutaj podczas Waszej rozmowy?
VdV: Tak.
Czy to była przyjazna rozmowa?
VdV: Mmmh, nie . . . Można tak to ująć: Didi był bardzo twardy - ja tak samo.
Brzmi problematycznie (gniewnie - przyp. tłumacza).
VdV: Tak, jestem poirytowany, całkiem wyraźnie. Nie chcę żadnego sporu. Jednakże cały czas rzetelnie powtarzałem, że moim wielkim marzeniem jest zagrać kiedyś w wielkiej hiszpańskiej drużynie. Teraz mam szansę.
Tyle, że ma pan też wciąż obowiązujący kontrakt z HSV do 2010 roku. Czy to się nie liczy?
VdV: Oczywiście, że się liczy. Ale rozmawiałem z zarządem przed rokiem i zostałem wtedy zapewniony, że zostanie rozpatrzona takowa oferta, jeśli nadejdzie. To wszytko przecież nie jest dla HSV jakąś niespodzianką! A teraz zarząd nie chce w ogóle rozmawiać z Valencią. Cała ta sprawa bardzo mnie boli.
Fanów z pewnością jeszcze mocniej zaboli Twoja chęć odejścia . . .
VdV: To może być dobre. Właśnie dlatego cały czas rzetelnie i uczciwie wszystkich uprzedzałem, bo wiedziałem, że w końcu sytuacja dojdzie do takiego momentu. I ten kto teraz jest na mnie wściekły - niech sobie będzie. Ja mam czyste sumienie.
Oferta Valencii miała oscylować wokół 14mln Euro. Myśli Pan, że odmowa dana Valencii jest taktyką HSV, by wynegocjować więcej pieniędzy?
VdV: Tego nie wiem. Ale wiem za to, że Valencia zaoferowała 14 milionów, podczas gdy HSV musi jeszcze spłacić za mnie 5 milionów. Stąd takie skutki . . . Zwłaszcza, że to była pierwsza oferta od Valencii. HSV mimo wszystko jednak, natychmiast odmówiło. To było bardzo aroganckie z ich strony.
Twój kolega z reprezentacji Wesley Sneijder został wyceniony przez Real Madryt na 27 milionów euro. Dlaczego HSV nie miałoby się domagać podobnej sumy?
VdV: Bo Valencia to nie Real Madryt; oni nie mają tyle pieniędzy.
Myśli więc Pan, że dorzucą coś jeszcze?
VdV: Tak. Mam nadzieję, że wszystko zmierza do szczęśliwego rozwiązania; to mi pozostaje. I mam też nadzieję, że Valencia zawalczy o mnie do końca. Najłatwiej byłoby zadowolić finansowo HSV i po robocie.
Co przemawia za Valencią? Czego Ci tutaj brakuje?
VdV: Hamburg jest wspaniały, naprawdę! Niczego mi tu nie brakuje. Ale Hiszpania to jedno z moich największych marzeń, a Valencia jest dużym klubem, który gra regularnie w Lidze Mistrzów. Tam też mieszkają moja Babcia i Dziadek, którzy mają 80 lat i tak jak ja marzą, bym grał dla ich drużyny.
Trener, przed treningiem, nie szczędził raz jeszcze cierpkich słów w Pańskim temacie . . .
VdV: Bo wkurzył się, że przed tak ważnym meczem w Budapeszcie wychodzą jakieś niesnaski. Ja to rozumiem.
A zespół?
VdV: (nieco speszony): Trochę żałują - tak jak ja. I z tego powodu jest mi naprawdę przykro. Nie chcę zostawiać drużyny zadając jej ranę i wzbudzając gniew. Jestem ostatnim, który chciałby czegoś złego dla HSV, naprawdę. Myślę jednak, że zasługuję na to, by HSV przedyskutowało z Valencią kwestię mojego transferu.
A jeśli będzie Pan musiał zostać?
VdV: Wtedy dam z siebie 100%, ale cały czas grając z bólem w sercu.
Kategoria: Wywiady | Źródło: abendblatt.de