Strona główna

Valencia 1:1 Saragossa - komentarz po meczu

Ulesław | 30.10.2010; 17:37

Deja vu?

Niemoc trwa. Valencia nie była w stanie pokonać na własnym boisku ostatniej drużyny w tabeli - Realu Saragossa. Obydwie bramki zdobył Lanzaro - w drugiej minucie pokonał Moyę, w 42. trafił do własnej siatki. Zupełnie jak Edu z Glasgow Rangers w niedawnym meczu Ligi Mistrzów.

Valencia kolejny raz wyglądała na drużynę, która na strzelaninę przybyła z nożem. To goście przeważali po wyjściu na prowadzenie, starając się wykorzystać nieudolność zupełnie zdezorientowanych podopiecznych Unaia Emery'ego. Sporadyczne ataki prawą flanką na niewiele się zdawały, bo nawet jeśli Miguel i Pablo zdobywali trochę miejsca na dośrodkowanie, piłka zawsze trafiała pod nogi rywali.

Bezradność, brak pewności i zgrania raziły po oczach. Rywale bez trudu przecinali przewidywalne zagrania i rozpoczynali groźne kontrataki. Na tle Valencii Saragossa nie wyglądała na zespół, który nie wygrał jeszcze żadnego spotkania w lidze. Na szczęście, Lanzaro popełnił błąd, który powinien dodać Valencii pewności siebie.

Przy wyrównującej bramce bardzo uczciwie zachował się Aduriz - bojąc się odgwizdania przez arbitra nieuzasadnionego spalonego, Bask asekurował powoli zmierzającą do siatki piłkę, choć jednym ruchem stopy mógł zapewnić sobie czwarte trafienie w sezonie.

Po przerwie Valencia odważniej ruszyła naprzód. Wprowadzenie Joaquina w miejsce Pablo zdecydowanie ożywiło poczynania gospodarzy, ale przewaga optyczna nie przekładała się na zmianę wyniku. Saragossa sprytnie kradła cenne minuty, uniemożliwiając Valencii swobodne rozgrywanie piłki. W 69. minucie zrobiło się luźniej na boisku - po faulu na Macie do szatni odesłany został Ander Herrera. Prawdopodobnie zbyt pochopnie zareagował arbiter Delgado Ferreiro, który w całym meczu podjął mnóstwo kontrowersyjnych decyzji. W ostatnich minutach nie zabrakło składnych akcji obydwu zespołów, ale żadna bramka już nie padła.

Valencia na własne życzenie zremisowała z Realem Saragossa i nadal sprawia wrażenie zespołu, który postradał własną tożsamość. Ustawienie 4-2-3-1 kolejny raz nie zdało egzaminu, ponownie zawiedli ci sami zawodnicy - niedokładny Pablo, bezproduktywny Mata, niewidoczny Vicente i toporny Mathieu. Jedynie Mehmet Topal imponował spokojem i był w stanie zdominować swoją strefę. Na plus również Joaquin, który w trzydzieści minut stworzył więcej groźnych sytuacji niż Pablo w godzinę, oraz Aduriz - osamotniony w ataku przez większą część meczu Bask niemal nie gubił posyłanych do niego piłek.

Relacja ze spotkania

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne