Strona główna

Drużyna siódmej kolejki Primera Division

Ulesław | 19.10.2010; 11:14

Którzy piłkarze zasłużyli na wyróżnienia?

Pierwsza porażka Valencii w lidze, ale zwycięska Barcelona nadal w lusterku wstecznym Realu Madryt; Deportivo ciągle szuka wygranej; Gregorio Manzano poznaje smak porażki z Sevillą; Villarreal marnuje szansę na historyczny wynik – w skrócie to przyniosła przyniosła nam siódma kolejka Primera Division.

Valencia to klub dwóch 39-latków. Pierwszy z nich – Unai Emery - rządzi w szatni, drugi – Cesar Sanchez - na boisku. Pierwszy co mecz za linią boczną wywija piruety, prezentuje pokaz dzikich tańców, przerywanych nieruchomym udawaniem drogowskazu; drugi oszałamia spokojem w polu karnym i pewnością nonszalanckich interwencji. Niemały był dorobek Cesara w meczu z Barceloną: zatrzymanie szarży Davida Villi i wielu złośliwych strzałów, dziesiątki przechwytów i setki wykopów piłki, bo niepokojeni pressingiem obrońcy co minutę oddawali piłkę swojemu bramkarzowi. Wygląda na to, że nogami gra pewniej od nich.

Piłkarze Athletiku Bilbao łatwo rozprawili się z Realem Saragossa, przede wszystkim dzięki miażdżącej przewadze na prawej flance, całkowicie opanowanej przez Markela Susaetę i Andoniego Iraolę. Duet Basków znakomicie współpracował i miał udział przy obydwu bramkach – pierwszą zdobył Iraola, Susaeta asystował przy drugiej.

Niezdobyta dotąd twierdza na Balearach padła pod naporem Espanyolu. Mallorka nie zdołała nawet zremisować, mimo gry w przewadze, po usunięciu z boiska niepanującego nad łokciami Osvaldo. Przybysze z Katalonii nie dali się zamknąć we własnym polu karnym, a wszystkie akcje Mallorki przerywał duet nieopierzonych, ale pewnych stoperów: Victor Ruiz i Juan Forlin.

Bramka z główki Carlesa Puyola ustaliła wynik szlagieru z Valencią, a pewne interwencje kapitana Barcelony, walczącego nie tylko pod polem karnym, ale również na skrzydłach i w środku boiska, uniemożliwiały piłkarzom „Blanquinegros” wywiezienie ze stolicy Katalonii choćby jednego punktu.

Xabi Prieto i Carlos Martinez to bardzo nieprzyjemna para dla lewych obrońców. Jednak bardziej nieprzyjemnym rywalem dla nich okazał się Asier del Horno. Twardy, doświadczony defensor nie zostawiał rywalom zbyt wiele swobody i sam wpisał się na listę strzelców, dzięki spektakularnemu wyjściu do piłki i potwornie silnemu uderzeniu głową.

Intensywnie leczony w czasie meczów narodowych reprezentacji Xavi Hernandez zdążył wrócić do zdrowia na mecz z Valencią i zdołał obalić lidera Primera Division dwiema błyskotliwymi asystami. Generał Xavi tradycyjnie dyrygował grą Blaugrany i opanował centrum boiska. Na niewiele zdali się trzej środkowi pomocnicy Valencii, skrywający się gdzieś po kątach po oddaniu inicjatywy w ręce gospodarzy Camp Nou.

Alberto Rivera z chirurgiczną precyzją wrzucił piłkę na głowę Sangoya, a później wypluwał płuca, harując w środku pola na przekonujące zwycięstwo Sportingu nas Sevillą. Niezawodny Andres Iniesta poderwał swój zespół, gdy wydawało się, że Valencia zapanuje nad przebiegiem gry. Błyskotliwa wymiana podań z Xavim i pewny strzał obok bezradnego Cesara, a potem otworzenie Villi drogi do bramki. Spektakularną Iniestę asystę diabli wzięli, bo „El Guaje” postradał piłkę przy próbie minięcia Cesara.

Dwie bramki i dwie asysty – Cristiano Ronaldo nareszcie zrozumiał, że indywidualne popisy mogą iść w parze z grą zespołową. Portugalczyk drastycznie ograniczył bezproduktywne dryblingi i strzały z nieprzygotowanej pozycji, co przełożyło się na świetny wynik. Jego partner z ataku „Królewskich” - Gonzalo Higuain - uznał, że w poprzednich kolejkach zmarnował już wszystko, co powinien zmarnować przez cały sezon i postanowił kontynuować wielkie strzelanie.

Royston Drenthe genialne zagrania przeplatał z kuriozalnymi. Zaliczył dwie asysty, ale potrafił sam siebie wkręcić w murawę po rajdzie z piłką. Cały mecz pobudzony jakby na dopalaczach, napędzał Drenthe ataki Herculesu. W końcówce niemal trafił decydującą bramkę z rzutu wolnego, jednak długie ręce Diego Lopeza były na posterunku.

Jedenastka kolejki: Cesar (Valencia) – Iraola (Bilbao), Puyol (Barcelona), Victor Ruiz (Espanyol), Del Horno (Levante) – Xavi (Barcelona), Rivera (Sporting), Iniesta (Barcelona) – Ronaldo (Real Madryt), Higuain (Real Madryt), Drenthe (Hercules)

Piłkarze Racingu zmówili się, by zasypać bramkę Diego Alvesa serią silnych, podstępnych strzałów pod poprzeczkę albo przy słupku. Bramkarz Almerii skapitulował tylko po uderzeniu Munitisa, interweniował 15 razy. Bruno Saltor jako jedyny nie dał się namówić kolegom z drużyny na drzemkę w drugiej połowie meczu z Barceloną. Prawy obrońca Valencii zablokował stojącego przed pustą bramką Leo Messiego, odbierał piłki Villi i uważnie asekurował stoperów. Nieustanne biegowe pojedynki z Rondonem i Quincym – tak musi wyglądać piekło w wyobrażeniu stoperów. Pepe jednak dzielnie znosił trudy meczu z Malagą i nie dopuszczał rywali do sytuacji sam na sam z Ikerem Casillasem.

Javi Martinez panoszył się po murawie, rozprowadzał podania i przejmował mnóstwo piłek, obrzydzając Realowi Saragossa niedzielne popołudnie. Strzelenie bramki Andresowi Palopowi nie jest sprawą błahą. Weteran byle czego nie puści, dlatego Diego Castro zdobył bramkę będącą dziełem sztuki i nieustannie wizytował pole karne Sevilli. W okolicznościach zwariowanego starcia Realu z Malagą odnalazł się Mesut Oezli. Niemiec dobrze wiedział, że szalonych podopiecznych Jesualdo Ferreiry można pokonać tylko ich własną bronią – błyskawicznymi atakami – i nie żałował pary w płucach w kreowaniu akcji „Królewskich”.

Nilmar, lider klasyfikacji strzelców po sześciu kolejkach, nie trafił w ostatnim spotkaniu, ale dwoił się i troił, by Villarreal nie stracił okazji na historyczne prowadzenie w tabeli po siedmiu ligowych kolejkach. Brazylijczyk odbierał piłki pod polem karnym, mijał murujących bramkę defensorów Herculesu, trafił w poprzeczkę i tworzył sytuacje zarówno sobie, jak i partnerom. Teoretycznie pełnił rolę cofniętego napastnika, więc brak bramki można mu wybaczyć.

Rezerwowi: Diego Alves (Almeria), Bruno (Valencia), Pepe (Real Madryt), Diego Castro (Sporting), Javi Martinez (Bilbao), Oezil (Real Madryt), Nilmar (Villarreal).

Okolicznościowe wyróżnienia:

Obelga kolejki, nagroda im. Demostenesa - Javier Camunas. „Arbitrze, ależ jesteś zuchwały” - skomentował prosto w oczy Perezowi Lasie decyzję o nieodgwizdaniu rzutu karnego skrzydłowy Osasuny. Zuchwały arbiter wyprosił go za to z boiska. Media nie wiedzą, co schodzący do szatni Camunas głosił na temat sędziego.

Cytat kolejki, nagroda im. Cycerona – Miguel Lotina. „Jest wiele drużyn, które mają osiem albo dziewięć punktów, a nie mają lepszej kadry od nas. A to już wina trenera” - powiedział po meczu z Osasuną szkoleniowiec Deportivo. Lotina nie musi być wcale taki samokrytyczny. Nawet amerykańscy naukowcy wiedzą, że gatunek „snajper Deportivo” wymarł w poprzednim eonie.

Nagroda im. Gaizki Mendiety – David Villa. Sprzedany za niemal 40 mln dolarów z Valencii do Lazio Gaizka Mendieta nigdy nie odnalazł swojej wielkiej formy. Sprzedany za 40 mln euro z Valencii do Barcelony David Villa nie może doszukać się swojej skuteczności. „To wstyd, że nie trafiłem” – przyznał Villa po meczu ze swoim byłym klubem. „Przynajmniej pasuje do naszej filozofii” - pocieszał się pewnie w myślach Pep Guardiola.

Złote maczety, nagroda im. zespołu „Metallica” – Manolo Preciado i Jesualdo Ferreira. „Kill'em all” – muszą mówić swoim piłkarzom przed każdym trenerzy Sportingu i Malagi. Te drużyny za każdym razem starają się zabiegać rywali na śmierć. „Sportinguistas” z Sevillą się udało, ale Real zagrał zbyt skutecznie i dokładnie, by dać się fizycznie stłamsić atakującym całym zespołem „Blanquiazules”.

Nagroda im. Castoramy – Deportivo. Sympatyczne „Superdepor” umacnia się w strefie spadkowej. Wygląda na to, że podopieczni Miguela Lotiny spędzą tam dłuższy czas i spokojnie mogą zacząć się urządzać. Kto powiedział, że na dnie tabeli nie można sobie uwić wygodnego gniazdka?

Nagroda im. Arjena Robbena – Nacho Novo. Dwa sezony temu holenderski skrzydłowy w ramionach Sergio Ramosa cieszył się z trafienia, gdy Getafe wyprowadziło bramkowy kontratak po nieuznanym golu Realu. W niedzielę Novo jeszcze długo tarzał się po murawie z koszulką trzymaną w ręce, uradowany pierwszą bramką w nowym klubie, gdy Sevilla rozpoczynała grę z własnego pola karnego. Sędzia dopatrzył się spalonego.

Historyczny wynik, nagroda im. Herodota – Pedro Munitis, David Albelda, Mauricio Pochettino. Porażka z Barceloną to 300. mecz Albeldy w Primera Division. Bramka z Almerią to pierwsze trafienie Munitisa od 23. kwietnia 2009 roku. Espanyol wygrał na wyjeździe z Mallorką pierwszy raz od sezonu 1999/00. W środku obrony „Papużek” grał wtedy ich obecny trener, Mauricio Pochettino.

Artykuł napisany dla portalu Interia.pl.

Kategoria: Felietony | Źródło: Interia.pl