Strona główna

Polityka transferowa, a gra Valencii

marcin90 | 26.06.2007; 14:39
Sen z głowy spędza nam pytanie: „Czemu od czasów Rafy Beniteza nie było nam dane osiągnąć wielkich sukcesów?” Co roku jesteśmy w gronie faworytów La Liga i Champions League, jednak następcom trenera Liverpoolu nie udaje się wywalczyć tego, czego od nich oczekujemy. Dlaczego? Przecież co roku… dokonujemy wzmocnień i sprowadzamy znanych zawodników. Być może to właśnie zła polityka transferowa przynosi takie skutki.

Ekipę Quique Sancheza Floresa co roku zasila kilku zawodników o znanych całej Europie nazwiskach i wysokiej cenie odstępnego. Asier Del Horno, Joaquin, Francesco Tavano, wcześniej także Bernardo Corradi, czy Stefano Fiore – wszyscy oni byli zawodnikami uznanymi w piłkarskim światku i każdego z nich widziałoby w swoim składzie wielu trenerów świata. Sęk w tym, że nazwiska nie grają i angaż takich właśnie piłkarzy Valencii się nie opłacił i nie przyniósł drużynie sukcesów. W tym roku na celowniku są lub byli kolejni wielcy piłkarze: David Trezeguet, Wesley Sneijder czy Baptista. Pytanie tylko: po co? Czy Flores nie widzi, że zatrudnianie wielkich nazwisk Valencii nie służy? Czy nie lepiej byłoby stosować politykę transferową Hectora Raula Cupera i Rafy Beniteza, którzy opierali swą drużynę na piłkarzach mniej znanych, lecz głodnych sukcesu. Obaj osiągnęli z Nietoperzami ogromne sukcesy i co najważniejsze nie potrzebowali do tego zawodników wartych kilkanaście milionów euro.

Nikt nawet się nie spodziewał, iż Cuper może z Nietoperzami zajść tak daleko w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Drużyna oparta była na mało komu znanych zawodnikach, takich jak: Gerard, Farinos, Mendieta, czy David Albelda, którzy jeszcze rok wcześniej reprezentowali barwy takich zespołów jak Alaves (Gerard), bądź niechcianych w innych zespołach – Santiago Canizares w Realu Madryt. Nietoperze doszły jednak do finału, a prezydent Los Ches – Pedro Cortes postanowił ten sukces skonsumować. Za ponad 100 milionów dolarów sprzedał Farinosa oraz Claudio i Gerarda Lopezów. W ich miejsce kupił nieznanych szerszej rzeszy fanów Johna Carewa, Rubena Baraję, Diego Alonso i Vicente. Nieznany nie znaczy jednak pozbawiony ambicji – nowe nabytki Nietoperzy dawały z siebie wszystko, czego efektem był kolejny finał Champions League. W tym czasie swe stanowisko opuścił Kapłan Futbolu, a jego następcą został Rafa Benitez. Jakie sukcesy osiągnął wie każdy z nas. Co ciekawe i on nie potrzebował wielkich nazwisk by takie wyniki osiągnąć. Mista, Gonzalo De Los Santos, Curro Torres, Fabio Aurelio, Rufete – takie wzmocnienia wywoływały śmiech u naszych przeciwników w chwili gdy Real Madryt kupował Luisa Figo, czy Zinedine Zidane’a. Jednak to Nietoperze wygrały La Liga, a później zdobyły Puchar UEFA, podczas gdy Królewscy na sukcesy czekali kilka lat. Co ciekawe jedynym niewypałem okazał się najbardziej znany ze wszystkich sprowadzonych zawodników – Salva, król strzelców Primera Division w barwach Atletico Madryt. Wniosek nasuwa się sam – nie potrzeba robić głośnych transferów, ponieważ nazwiska sukcesów nie gwarantują.

Rozpoczyna się właśnie kolejne okienko transferowe. Może rozboleć głowa, kiedy słyszymy kwoty, jakie Valencia chce przekazać na zakup znanych całej Europie zawodników. Pytanie tylko po co? Po co mamy kupować mających już na swoim koncie mnóstwo sukcesów piłkarzy, jeśli oni nie są już głodni kolejnych triumfów? Po co mamy sięgać po wyróżniających się na arenie międzynarodowej piłkarzy, którzy za grę będą żądali ogromnych sum? Po co mamy dalej ściągać znanych zawodników, jeśli doświadczenia z ostatnich lat nie napawają optymizmem. O wiele lepiej jest zainteresować się mniej znanymi, lecz nie mniej utalentowanymi piłkarzami słabszych zespołów La Liga. O wiele lepiej jest przecież ściągnąć takiego Alexisa, który ma przed sobą co najmniej kilka lat gry na wysokim poziomie, niż kosztującego tyle samo, lecz powoli zmierzającego ku sportowej emeryturze Ivana Helguerę. Chwała władzom Nietoperzy za zakup takich piłkarzy jak Sunny, czy Mata, bo oni mają przed sobą lata gry. Jeśli tylko charakteryzuje ich ambicja to mogą osiągnąć naprawdę wiele. Nie oznacza to jednak, że jestem zwolennikiem jedynie nieoszlifowanych talentów. Jak najbardziej Quique powinien się zainteresować doświadczonymi, lecz w miarę tanimi piłkarzami, którzy są podporą swoich zespołów. Najlepszym przykładem był Ivan De La Pena – bardzo dobry rozgrywający, którego można było sprowadzić za darmo. Błędem dzisiejszych czasów jest zaglądanie zawodnikom w metrykę i ocenianie ich przydatności do zespołu po ilości wiosen, które przeżyli. Jak głupie jest takie rozumowanie może pokazać przykład Jocelyna Anglomy, który zbliżając się ku czterdziestce był w dalszym ciągu podporą defensywy Blanquinegros.

Błędów nie popełnia jedynie ten, który nic nie robi. Nie jest czymś złym popełnić błąd, trzeba jednak potrafić wyciągnąć zeń wniosek. Flores i inni doskonale widzą, że sprowadzanie gwiazd Nietoperzom nie służy. Dlaczego więc nie pójdą po rozum do głowy i zamiast kupować Sneijdera nie sprowadzą De La Peni, czy Raula Garcii? El Guaje też nie był gwiazdą na skalę europejska, gdy przychodził na Mestalla, a dziś biją się o niego największe kluby świata. Z innymi może być tak samo. Taki Arizmendi w ciągu roku może okazać się największym objawieniem sezonu. Nam pozostaje jedynie wierzyć, że nazwiska „Trezeguet”, czy kwoty rzędu 30 milionów za jednego napastnika są jedynie wyssanymi z palca wymysłami dziennikarzy, a tymczasem Flores wespół z Ruizem planuje ściągnięcie dobrych, lecz nie wielbionych przez brukowce zawodników. Jak za starych dobrych czasów.

Kategoria: Felietony | Źródło: własne