Strona główna

Wygraną z Recreativo Huelva piłkarze Valencii mieli rozpocząć huczne obchody 90. rocznicy powstania Valencia Club de Fútbol. Pokonując czternasty zespół Primera Division zawodnicy mieli udowodnić, że nie myślą tylko o zaległych pensjach, lecz na czas spotkania potrafią wyrzucić z głowy problemy klubu i skoncentrować się wyłącznie na boiskowych wydarzeniach. Oceniając samą grę Los Ches, na twarzy każdego valencianisty może w końcu zagościć uśmiech, jednak powiedzmy sobie szczerze: remis 1:1 z Recre nie jest szczytem piłkarskiego Olimpu.

Emery musiał radzić sobie bez dwóch zawodników, którzy, mówiąc bez przesady, stanowią przynajmniej 40% siły ofensywnej drużyny: Villi i Joaquina. Entrenador do ataku przerzucił Juana Matę (jego miejsce na lewej stronie zajął Vicente), natomiast David Silva z pozycji mediapunta został przesunięty na prawe skrzydło (miejsce Kanaryjczyka w środku pola zajął powracający do składu Brazylijczyk Edu). Natomiast na prawej stronie defensywy dochodzącego do siebie po kontuzji Miguela zastąpił Raul Albiol. W tej sytuacji parę stoperów tworzył Marchena z Alexisem. Trener Recre Lucas Alcaraz ustawił swoją drużynę bardzo defensywnie. Już po paru minutach spotkania kibicowskie oko mogło łatwo zauważyć, że taktyka gości jest prosta i klarowna: bronić się całym zespołem, czyhając na okazję do kontry, a w tej wykorzystać szybkośc jedynego napastnika Adriana Colungi i skrzydłowych: Aitora Fernandeza i Javiera Camuñasa.

Taka taktyka przyjezdnych wymuszała na Valencii tylko jedno: atakować, atakować, atakować, siąść na rywalu i zmiażdzyć go. Pierwsze dziesięć minut należało zdecydowanie do Blanquinegros, którzy nie schodzili z połowy Recre. W tym czasie świetną okazję miał Mata - dostał idealne podanie od wysoko grającego Carlosa Marcheny, wpadł w pole karne, jednak posłał piłkę obok słupka. Po początkowej dominacji Nietoperzy, do głosu zaczął dochodzić najgroźniejszy piłkarz Decano - Adrian Colunga. Najpierw szarżującego na bramkę napastnika powstrzymał świetnym wślizgiem Alexis, a kilka chwil później ten sam zawodnik ładnym strzałem zza pola karnego obił słupek bramki Césara. Było to ostrzeżenie dla naszych, że pomimo zdecydowanej przewagi muszą być bardzo skoncentrowani podczas kontr gości. Dalsza cześć pierwszej połowy także należała do Valencii. Mimo podwójnych zasieków, przez jakie musiała przedzierać się formacja ofensywna, cały czas było groźnie pod bramką Riesgo, jednkaże brakowało postawienia kropki nad i, czytaj: skuteczności. Szczególnie Macie. Młodzieżowy reprezentant Hiszpanii raz za razem marnował dobre wrzutki Silvy i Vicente. Lewoskrzydłowy próbował także zejść do środka i strzałów, jednak jego uderzenia pewnie wyłapywał dobrze dysponowany Riesgo. Po pierwszej połowie na tablicy świetlnej widniał wynik 0:0, pozostawiający spory niedosyt. Jednak dobra, szybka, kombinacyjna ofensywna gra zespołu i mimo wszystko lepsza postawa w obronie przed drugą częścią meczu wlała w serca kibiców nadzieję, że wreszcie ujrzą długo wyczekiwane zwycięstwo swoich ulubieńców.

Pierwsze minuty drugiej połowy wyglądały jak początek pierwszej. Swoje szanse mieli Vicente i Baraja, który po dośrodkowaniu Edu z kilku metrów nie trafił do bramki. I znów sprawdziła się stara piłkarska prawda, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. I to mszczą bezlitośnie. Ku zaskoczeniu wszystkich zebranych na Mestalla prowadzenie objęło Recre. Po szybkim kontrataku gości piłka znalazła się w polu karnym Valencii, pomiędzy niezdecydowanych Alexisa i Césara wpadł szybki jak wiatr Javiera Camuñas i lekko trącił futbolówką obok naszego portero. Mimo rozpaczliwej interwencji Albiola wtoczyła się ona do bramki.

Emery natychmiast zareagował wprowadzając Pablo Hernándeza za Baraję i młodziutkiego Michela w miejsce Edu. Wspaniała dyspozycja tego pierwszego zdecydowanie ożywiła poczynania Valencii. W 60. minucie Pablo przeprowadził efektowny rajd, po czym podał do Vicente. Strzał byłego reprezentanta kraju obronił Riesgo, a David Silva nie zdążył z dobitką. Po zajęciu swojej ulubionej pozycji także El Mago wyraźnie się rozegrał. Nie popisał się jednak w 69. minucie, gdy znalazłszy się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości, strzelił prosto w niego. Po tej akcji kolejne szanse mieli Mata i Vicente. Gdy wydawało się, że za chwilę padnie wyrównujące trafienie, drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę za faul na Colundze dostał Marchena.Niestety nie po raz pierwszy w tym sezonie kapitan popisał się głupotą i nadmierną agresją w swoim boiskowym zachowaniu. Pomimo gry w dziesiątkę Emery wpuścił na murawę Fernando Morientesa. Jednak to nie El Moro, lecz inny rezerwowy został bohaterem Mestalla. W 82. minucie Pablo przedryblował dwóch rywali, wpadł w pole karne i przepięknie przerzucił piłkę nad wychodzącym Riesgo. Było 1:1 i niecałe 10 minut do końca. W końcówce obie drużyny mogły zapewnić sobie zwycięstwo, jednak Colunga, tak jak parę chwil wcześniej Morientes, w dobrej sytuacji fatalnie spudłował.

Niestety, po tym meczu Nietoperze spadły na 8. pozycję w Liga BBVA. Szkoda wyniku remisowego, tym bardziej, że w tej kolejce potykać się między sobą będą Villarreal i Atletico, główni rywale do zajęcia miejsc premiowanych startem w europejskich pucharach. Niezwykle ciężko jest teraz wytypować, czy Valencia poradzi sobie w najbliższym spotkaniu z Racingiem, jednak przyzwoita gra przeciwko Huelvie i powrót do składu Villi i Joaquina napawają umiarkowanym optymizmem.

Skrót i bramki: VCF Video

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne