Strona główna

Wieloletnia współpraca z Bancają - hiszpańskim potentatem bankowym z siedzibą w Walencji, nagle przestała układać się pomyślnie dla naszego klubu. Bank odmówił Valencii powiększenia kredytu o kolejne 100 mln euro, co poważnie zagraża planowi ratowania finansów Los Ches, opracowanemu przez zarząd Vicente Soriano. Według hiszpańskich dziennikarzy, brak zgody na zwiększenie zadłużenia, bardziej niż ze światowym kryzysem, związany może być z prywatną zemstą prezesa Bancaji - José Luis Olivas - na Vicente Soriano.

Soriano nie ukrywa, że odmowa pożyczki ze strony rodzimego banku jest poważnym ciosem dla klubu i stawia pod znakiem zapytania plan wyprowadzania finansów klubu na prostą. Zarząd banku swoją decyzje tłumaczy podejrzeniami o niewypłacalności Valencii, co według Vicente Soriano jest absurdem. Przedstawiony zarządowi banku długoterminowy projekt budżetu Valencii zakłada poważne zyski - m.in. kwotę ok. 60 mln euro ze sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych, 15 mln euro mogłoby przynieść użycie wizerunku handlowego którejś z międzynarodowych korporacji w nazwie nowego stadionu, zaś prawa handlowe i koncesje powinny wygenerować zysk w wysokości 400 mln euro. Te ok. 475 mln euro przewidywanych wpływów dla Vicente Soriano są wystarczającym dowodem wypłacalności Valencii, lecz szefostwo Bancaja nie podziela entuzjazmu największego udziałowca klubu i nie zgadza się na zwiększenie kredytu z 240, do 340 mln euro. Prezydent Valencii w zamian za kredyt proponował zastaw nazwy nowego stadionu bądź parkingu, które Valencia miałaby odkupić w przeciągu trzech miesięcy, ale przedstawiciele Bancaji i o takiej gwarancji nie chcieli nawet słyszeć.

Soriano nie kryje w wywiadach zaskoczenia, spowodowanego odmową kredytu przez Bancaję, wieloletniego wierzyciela i partnera klubu. Dziennikarze Las Provincias sugerują, że cała sytuacja może być spowodowana osobistą niechęcią prezesa Jose Luisa Olivasa do Vicente Soriano, który przez dotychczasowe 4 miesiące rządów nie spotkał się z nim jeszcze, aby porozmawiać o przyszłych interesach. Całkowicie odmiennie postąpił niegdyś Juan Villalonga, który w pierwszych dniach swych krótkich rządów rozmawiał z Olivasem i nie ukrywał, że Bancaja ma być jednym z najważniejszych partnerów klubu. Rzekoma zemsta prezesa Olivasa miałaby poważnie zagrozić planom Soriano i skłonić go do ponownego szukania ratunku dla klubu w osobie byłego prezesa Telefoniki - Juana Villalongi.

Istnieje także inna możliwa interpretacja całej sytuacji, obrazująca skomplikowane relacje wielkiej klubowej piłki i światowej finansjery - dyrektor naczelny banku Juan Zurita miał powiedzieć Vicente Soriano, że niezbędne fundusze Valencia zdobyć powinna poprzez sprzedaż Villi i Silvy. Wobec nieskrywanej chęci włodarzy Realu na zakup Villi, nasuwać się mogą proste wnioski...

Pomimo bolesnego rozczarowania, Vicente Soriano ma nadzieję, że niespodziewany problem uda się w jakiś sposób rozwiązać. O wymuszonej dymisji na razie nie chce myśleć.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Las Provincias