Strona główna

Przed meczem z Realem Valladolid

Zibi/Ediss | 05.10.2008; 12:34
Jak na razie drużyna Unai Emery’ego zmiata – z większym lub mniejszym trudem – wszystkich przeciwników i nic nie wskazuje, by miało się to szybko zmienić. Tym bardziej, że nasz najbliższy co prawda zagra z nami jako gospodarz, ale z pewnością nie jest ekipą o klasie wyższej od Deportivo La Coruña. Gospodarze niedzielnego spotkania przegrali ostatni pojedynek z beniaminkiem, Malagą, 2:1, mimo tego że tydzień wcześniej rozprawili się w niezłym stylu z ekipą UD Almeríi. Gdy przyjrzymy się reszcie rezultatów Los Pucelas stwierdzimy z przekonaniem, iż jest to drużyna nieprzewidywalna.

Zajmujący 13 pozycję w tabeli wszech czasów, a obecnie 11 w Primera División, Real Valladolid ma za zadanie, tak jak w zeszłym sezonie, utrzymać status pierwszoligowca. Cel, z perspektywy niektórych całkiem łatwy, w rzeczywistości okazać może się trudniejszym. Wiele drużyn, wystarczy, że wymienimy wśród nich choćby stałych pretendentów – Betis Sewillę, Athletic Bilbao, aspirują o to, czego w tym sezonie domagać się może także trójka beniaminków.

Jakby jednak w niedalekiej przyszłości nie było, Real Valladolid na początku sezonu radzi sobie przyzwoicie. Za przeciwników nie miał żółtodziobów, bo mierzył się z wymagającymi rywalami, takimi jak Espanyol Barcelona, Atlético Madrid, Athletic Bilbao, UD Almeríą oraz Malagą. O ile w pierwszym meczu podopieczni Jose Luisa Mendilíbara sprawiali wrażenie zagubionych, o tyle w następnych nie odstawali poziomem i dotrzymywali kroku boiskowym adwersarzom. Wyjątkowo dobrze prezentują się na własnym stadionie, co chyba nikogo szczególnie nie dziwi. Drużyny pokroju Valladolid najczęściej o punkty pokusić mogą się właśnie wtedy, gdy występują w roli gospodarza.

Porcja statystyk

Po raz kolejny możemy odnieść wrażenie, iż rywal Los Ches jest stosunkowo lekkim, łakomym kąskiem. Liczby jasno pokazują różnicę, jaka dzieli obie drużyny. Na Estadio Mestalla „Nietoperze” wygrywają niemal rokrocznie, a na papierze wygląda to tak: 25 zwycięstw, 7 remisów, 5 porażek. Wyjazdy nie bywają już tak przyjemne, wyniki nie tak okazałe, ale wciąż możemy z podniesioną głową zerkać na statystyki, które przedstawiają się następująco: 7 wygranych Realu Valladolid, 11 razy ekipy zebrały po punkcie, a Valencia pokonała gospodarzy w 19 meczach. Imponująco prezentuje się także bilans bramkowy, u siebie: 85:35, na wyjeździe: 47:65.

Real Valladolid C.F. 0:2 Valencia C.F. LFP 2007/08
Real Valladolid C.F. 0:0 Valencia C.F. LFP 2003/04
Real Valladolid C.F. 1:0 Valencia C.F. LFP 2002/03
Real Valladolid C.F.1:1 Valencia C.F. LFP 2001/02
Real Valladolid C.F. 0:0 Valencia C.F. LFP 2000/01

Z obozu rywala

Jak do spotkania z liderem Primera Division przygotowują się piłkarze Realu? W jaki sposób trener, Jose Luis Mendilibar chce pokonać drużynę, która według niego jest obecnie najlepiej ułożonym zespołem w lidze?

Gracz Realu Valladolid, Pedro Lopez w wypowiedzi opublikowanej na łamach Marci, zapowiedział, że następny rywal w rozgrywkach Primera Division, Valencia będzie trudnym do pokonania przeciwnikiem, jednak zwycięstwo z dotychczasowym liderem nie jest niemożliwe. Pedro Lopez odniósł się do faktu, iż mecz zostanie rozegrany na terenie Valladolid: „Jesteśmy świadomi, że gramy przed własną publicznością. Doświadczenia z poprzedniego sezonu, kiedy punkty traciły u nas wielkie zespoły, pozwalają nam patrzeć z optymizmem na kolejne spotkanie”.

Z uwagi na dobrą formę Valencii, Pedro Lopez wypowiedział się w dość enigmatyczny sposób na temat, planu Valladolid na pokonanie Ches: „Musimy wykorzystać naszą tajną broń. Jeżeli nam się to uda będziemy mieli okazje strzeleckie. Musimy jednak zachować wzmożoną ostrożność. Wygrywaliśmy już z Atletico oraz Almerią więc wiemy jak grać z faworytami”.

Środowe wydania prasy donosiły o zawirowaniach kadrowych, związanych z rekonwalescencją piłkarzy Jose Luisa Mendilibara. Wciąż z pełnymi obciążeniami nie trenowali Garcia Calvo, Inaki Bea a Alexis uczestniczył w ćwiczeniach na sali gimnastycznej i jego występ w spotkaniu z Valencią stoi pod znakiem zapytania.

Pojawiły się jednak, także optymistyczne wieści, które z pewnością ucieszyły szkoleniowca Valladolid. Otóż w szranki z Valencią będą w stanie stanąć dwaj inni zawodnicy uskarżający się wcześniej na urazy, a mianowicie Vivar Dorado oraz Javier Baraja.

Na piątkowej konferencji prasowej, trener Valladolid stwierdził, że wizyta lidera rozgrywek, Valencii nie spędza mu snu z powiek. Mendilibar przyznał: „Spotkanie z Valencią będzie tak samo skomplikowane jak z każdą inną drużyną. Bez znaczenia jest, czy podejmujemy lidera czy ostatnią drużynę ligi. Zawsze trzeba tak utrudnić przeciwnikowi grę, aby stracił punkty”

Według Mendilibara, zespół Valencii pozytywnie zareagował na osobę Unai Emery’ego co zaowocowało poprawą wizerunku gry. Przy okazji trener Valladolid odwołał się do poprzednich rozgrywek: „W zeszłym roku pomimo problemów Valencia dwukrotnie pokonała Valladolid. Musimy postarać się o to, aby historia się nie powtórzyła. Będzie to zadanie ciężkie, gdyż Valencia ma zawodników, którzy są waleczni. W tym sezonie nigdy nie ulegli emocjom na boisku, a cierpliwa gra przynosi efekty. Emery dowodzi najbardziej uporządkowanym zespołem w lidze”

Mendilibar zapytany o to, czy klucza do sukcesu upatruje w atucie własnego boiska odparł: „Jest to bez różnicy. Co prawda statystyki pokazują, że na własnym stadionie idzie nam zdecydowanie lepiej, jednak moi piłkarze wszędzie grają tak samo i równomiernie angażują się w grę.”

Zaangażowania w grę z pewnością nie zabraknie jednemu zawodnikowi Valladolid, a mianowicie Javierowi Baraji. Obrońca powracający po urazie do pierwszej jedenastki swojego zespołu, mecz przeciwko Valencii traktuje szczególnie. Nie dlatego, iż Nietoperze są wiodącą ekipą w Primera Division i pokonanie lidera przyniosło by jego klubowi splendor. Javier urodzony w 1980 roku jest bowiem pięć lat młodszym bratem Rubena, od wielu lat związanego z Valencią i święcącego z drużynami Cupera oraz Beniteza największe sukcesy w historii klubu. Pytany na antenie radia Cadena SER o możliwość występu przeciwko bratu (na chwilę obecną wiadomo już, że Ruben Baraja nie został uwzględniony przez Unai Emery’ego przy ustalaniu składu na mecz z Valladolid), Javier odpowiedział: „Jestem zdrowy i czuję, że mogę sprostać wymogom tego spotkania. Chciałbym zabrać komuś punkty (śmiech). Czujemy, że mecz przeciwko Valencii na naszym boisku, może zakończyć się utratą punktów przez lidera. Co do mojego brata, to różnica pomiędzy nami jest ogromna, jednak Ruben jest bardzo dobrym piłkarzem i chcę do naśladować. Moim celem jest doprowadzenie swoją grą do tego, aby po zakończeniu naszych karier nazwisko „Baraja” nie kojarzyło się tylko z pomocnikiem Valencii, lecz z braćmi którzy bardzo dobrze grali w piłkę”.

Valencia – lider

Real Valladolid fotela pozbawił już w tym sezonie zespołu Atlético Madrid. Czy i tym razem zanosi się na taką niespodziankę? Raczej nie, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości to, by zdobyć kolejne trzy oczka piłkarze Unai Emery’ego będą musieli trochę zdrowia na boisku zostawić. Do czynienia będą mieli bowiem z wyjątkowo niegościnną drużyną, która ostatni raz komplet punktów pozwoliła sobie wydrzeć 2 marca 2008 roku. Kastylijczycy przegrali wtedy ze świetnie spisującym się Racingiem Santander, a jedyną bramkę strzelił w 87 minucie Aldo Duscher!

Czy pierwszym krokiem do wyrównania różnicy poziomu pomiędzy braćmi Baraja będzie znakomity występ Javiera przeciwko Valencii? Miejmy nadzieję, że nie, dzięki temu podtrzymana zostanie wspaniała passa Los Ches, którzy kroczyć będą od zwycięstwa do zwycięstwa w hiszpańskiej kampanii.

Arbiter:

Urodzonego w 1970 roku Muñíza Fernándeza dotyczy względem Valencii jedna, choć dodająca chluby, wzmianka. Otóż zespół „Nietoperzy” nigdy nie przegrał, gdy ten pan prowadził zawody.

U bukmachera:
Bwin: 1 3.25 X 3.25 2 2.05



Kategoria: Ogólne | Źródło: własne