Strona główna
Gdyby ktoś przed kilkunastu dniami - kiedy zarządcą klubu zostawał Juan Villalonga - odwiedził zakład bukmacherski i postawił jedno euro na realizację dokładnie takiego scenariusza, jaki zrealizował się wczoraj na naszych oczach, a bukmacherzy wycenili taką ofertę adekwatnie do jej przewidywalności, człowiek ów musiałby stać się jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Villalonga - człowiek upatrywany na zbawiciela, ekonomicznego geniusza i cudotwórcę nagle staje się kłamcą i demagogiem; Vicente Soriano - niegdysiejszy przyjaciel Solera, późniejszy jego zaciekły rywal zostaje znów sojusznikiem, a sam Soler - były prezydent, dotychczasowy największy udziałowca wbrew zapewnieniom sprzedaje wreszcie swe akcje. Co to oznacza dla klubu? Tego chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć...

Zacznijmy zatem od faktów: Juan Soler odrzuca ofertę zakupu całego pakietu akcji przez Juana Villalongę, oferującego wraz z grupą zaprzyjaźnionych inwestorów 75 mln euro. Soler przyjmuje za to ofertę Vicente Soriano, z którym łączące go stosunki zmieniają się jak wartości sinusoidy. Ofertę wartą 4 mln euro mniej od tej proponowanej przez Villalongę. Tym samym Juan Soler zrywa umowę podpisaną z Villalongą, w myśl której były prezydent Telefoniki miał stanąć na czele klubu i wbrew podpisanym porozumieniom odchodzi z Valencii wraz z ludźmi, z którymi tworzyć miał zarząd klubu. Nowym prezydentem ma zostać Vicente Soriano, obecnie największy udziałowca Valencii, posiadający około 90.000 akcji, czyli niemal 47% całości, co oznacza, że jego władza będzie jeszcze bardziej absolutna aniżeli ta, jaką do niedawna cieszyć się mógł Juan Soler.

Co spowodowało, że tak nieprawdopodobny scenariusz stał się rzeczywistością? Przede wszystkim projekty Villalongi, pragnącego powiększenia kapitału spółki oraz zaciągnięcia nowego kredytu. Niezmiernie ostry obraz klubowych finansów nakreślony przez Villalongę uznany został za zakłamany i demagogiczny co ostatecznie przepełniło miarę - Soler Villalongę wypędza, wzbogacając go przy tym o 10 mln euro odszkodowania za zerwanie układu. Na wczorajszej konferencji prasowej Villalonga wprost grzmiał z mównicy - zgromadzonych dziennikarzy pytał:

Wiedzą państwo ile obecnie wynosi dług Valencii? 439 mln euro z aktualnymi należnościami za budowę Nuevo Mestalla. Dodać do tego należy 350 mln euro koniecznych na dokończenie budowy, co daje 789 mln długu. Do 31 grudnia zapłacić musimy 150 mln euro...

Aby dobrze zobrazować sytuację klubu, posłużył się przy tym bardzo sugestywnym porównaniem: Valencia jest jak pacjent na oddziale intensywnej terapii. Jeśli odmawia mi się powiększenia kapitału spółki, odmawia mi się udzielenia aspiryny choremu pacjentowi. Ale nie mnie przyjdzie podpisać akt zgonu

Nowy prezydent klubu - Vicente Soriano nie ukrywa, że sytuacja ekonomiczna jest ogólnie zła, ale nie zgadza się z obrazem ukazanym przez Villalongę. Zapewnia, że klub będzie mógł wyjść ze wszystkiego, i to bez sprzedaży kluczowych zawodników - dał wczoraj gwarancję pozostawienia w drużynie Davida Silvy oraz Davida Villi, dwóch najbardziej medialnych i najbardziej pożądanych zawodników Valencii. Soriano udzielił też poparcia trenerowi Emery'emu, który przygotowuje obecnie kadrę do nowego sezonu w holenderskim Ermelo.

Dla Vicente Soriano priorytetem powinno być teraz szukanie chętnych na zakup terenów przeznaczonego na zburzenie Estadio Mestalla, aby gwarantować funkcjonowanie klubu i dokończenie budowy nowego stadionu. W najbliższych dniach powinniśmy się przekonać, czy widmo klubowej katastrofy naszkicowane przez Villalongę będzie musiało się ziścić, czy też nowy prezydent znajdzie odpowiednich inwestorów, którzy będą w stanie spełnić cenowe oczekiwania i wykupić wystawione na licytację tereny. Pozostaje mieć nadzieję, że spełni się ten drugi scenariusz...

Kategoria: Ogólne | Źródło: Las Provincias / Super Deporte