Strona główna

Karuzela w Walencji

Patryk Kowalski | 09.07.2020; 18:16

...czyli Kowalski mówi jak jest!

Ostatnimi czasy bardzo dużo się mówi na temat Valencii, lecz niestety są to w przeważającej ilości komentarze negatywne. Krytykuje się zarząd, zespół, byłego już trenera Alberta Celadesa oraz, przede wszystkim, właściciela klubu – Petera Lima. Starałem się zebrać wszystkie te problemy i plany klubu, które mają przygotowane włodarze Meriton Holdings.

Co się stało z Walencją po kwarantannie? Fatalne wyniki, brak porozumienia między sztabem a piłkarzami i prawdopodobny brak europejskich pucharów

Jak już wszyscy wiecie, plan dokończenia sezonu La Liga został tak zmodyfikowany, iż mamy mecze codziennie i każdy klub rozgrywa swoje spotkanie co 3-4 dni. Główny klub ze stolicy Comunitat Valenciana wciąż miał realne szanse na walkę o miejsca dające prawo gry w Lidze Mistrzów. Jednakże, do tej pory Valencia CF rozegrała 7 spotkań (1 zwycięstwo, 2 remisy, 5 porażek), pokazując fatalny poziom gry oraz to, że stan kondycyjny niektórych piłkarzy nie jest odpowiedni. Do tego doszły kontuzje filarów pierwszej jedenastki – Rodrigo Moreno oraz José Luisa Gayi. Do splotu fatalnych wydarzeń dołączyły też konflikty między sztabem a piłkarzami, które oczywiście niczego nie ułatwiły. W sprzeczkę mieli wdać się Albert Celades i Maxi Gómez (podobno doszło również do rękoczynów, jak podają niektóre walenckie media), między Francisem Coquelinem a członkiem sztabu powstało spięcie o złą diagnozę urazu. Mówi się też o trudnych relacjach między Ferranem Torresem a Danim Parejo oraz nieporozumieniach Kang-Ina Lee z Jaume Costą.

Te wszystkie problemy spowodowały dużą niestabilność na każdym froncie klubu – nieporozumienia między zarządem, piłkarzami i właścicielem. Kiedy po meczu z Villarealem pojawiły się wątpliwości co do kontynuowania pracy trenera Alberta Celadesa, dyrektor sportowy César Sánchez, na dwa dni przed następnym spotkaniem na Nuevo San Mamés, przed poranną sesją treningową oznajmił zespołowi, że Celades pojedzie wraz z zespołem na następne spotkanie. Peter Lim po kilku godzinach zdecydował jednak coś zupełnie innego – trener dostał wypowiedzenie, a do pracy w jego miejsce (już po raz szósty w historii) udało się namówić Salvadora Gonzáleza Marco, bardziej znanego nam jako Voro. Ze swojej funkcji zrezygnował też sam César, który był dyrektorem sportowym zaledwie od stycznia. To jednak dopiero początek problemów klubowych, a najgorsze niestety jeszcze przed nami.

Familia Lim, dumna prezentacja sukcesów Meriton Holdings oraz wielkie niezadowolenie kibiców

Peter Lim, dumny właściciel „swojego” klubu – tak twierdzi przynajmniej jego córka, która wdała się w dyskusję z kibicami Valencii. Postarajmy się jednak przedstawić to wszystko po kolei. Zaraz po zwolnieniu Celadesa, klub na swoich portalach społecznościowych podziękował byłemu już trenerowi, czyniąc to jednak w bardzo nietypowy sposób. Umieszczono zdjęcie, na którym znalazł się opis „wielkiego triumfu zespołu” – zdobycia pierwszego miejsca w fazie grupowej Champions League, podpisany: „PROPIETARIOS: MERITON HOLDINGS” (WŁAŚCICIEL: MERITON HOLDINGS – przyp. red.).

Kibice zareagowali dużym niezadowoleniem tak na przywłaszczanie sobie klubu, jak i na taki sukces. W gorszy przecież sposób pożegnany został Marcelino García Toral, który na stulecie klubu wykręcił świetny wynik zarówno w rozgrywkach krajowych i europejskich oraz zdobył Copa del Rey, pierwsze trofeum „Nietoperzy” od 2008 roku. Valencianistas są ponadto bardzo rozgoryczeni ostatnimi ruchami klubu, od zmiany trenera, po brak nowych kontraktów dla Ezequiela Garaya, Ferrana Torresa czy Hugo Guillamóna – odkrycia tej części sezonu i jednego z niewielu piłkarzy grających na przyzwoitym poziomie. Do tego dołącza wielkie „ego” właściciela i niezadowolenie z gestów i słów prezydenta klubu Anila Murphy’ego. Kibice wytykają również dalszy brak kontynuacji budowy Nou Mestalla, która powinna być już gotowa. W całym mieście pojawiły się oznaki pogardy dla osób zarządzających Valencią. Są to białe płachty głoszące: „LIM O VCF. UNIM-NOS!” (albo Lim albo VCF. Łączmy się! – przyp. red.) lub „LIM GO HOME” oraz porozwieszane na około Estadio Mestalla plakaty nabijające się z szefostwa klubu. Na Twitterze pojawiły się dwa hashtagi: #LimGoHome oraz #PeterLimValenciaCFIsNotYours, które szybko znalazły się w trendach w Walencji.

Są wszakże również inne sprawy, które bardzo martwią kibiców. Brak pucharów może się okazać totalną klęską dla klubu, zwłaszcza jeżeli ten będzie dalej zarządzany bez głowy. Peter Lim najwyraźniej jednak traktuje klub jako biznes i może mu po prostu pasować, aby sprowadzać tanio piłkarzy, promować ich i sprzedawać za dwa lub trzy razy tyle. Ja jednak sądzę, że ten plan może być dla wszystkich bardzo niekorzystny.

Zmiany w klubie – nowy trener, nowi piłkarze i... nowy właściciel?

Dalszy ciąg tej telenoweli, a może nawet koszmaru. Problemy włodarze klubu konsultują z Jorge Mendesem. Portugalczyk od lat, a dokładnie od zakupu klubu przez Lima, decyduje o ważnych sprawach w klubie ze stolicy Lewantu. Poza szukaniem zawodników na przyszły sezon (mówi się już o transferach Portugalczyków: Leite, Estevesa i Fábio Silvy), teraz został dodatkowo poproszony o znalezienie trenera, a nawet… o znalezienie kupca klubu. Ten ostatni musiałby jednak zapłacić ponad 600 mln €. W związku z tym póki co można raczej wykluczyć ostatnią opcję, jednak gdy chodzi o trenerów, Mendes kontaktował się już między innymi z Laurentem Blankciem. Chęć objęcia stanowiska miał również się zgłaszać sam José Bordalás, jednak wstępne rozmowy z Francuzem spowodowały brak zainteresowania aktualnym szkoleniowcem Getafe.

Pomówmy także o zmianach personalnych wśród zawodników. Z klubu odszedł Ezequiel Garay, któremu odmówiono możliwości odpowiedniego pożegnania się z klubem. To kolejna saga nad którą można by było się rozpisywać. W styczniu obiecywano mu nowy kontrakt, którego jednak nie podpisano i Argentyńczyk ostatecznie odszedł z Valencii. Nadal nie wiemy też co dalej z Ferranem Torresem oraz Hugo Guillamónem. Ten pierwszy miał już wstępnie rozmawiać z Borussią Dortmund i Juventusem, jednak ma jeszcze rok kontraktu Umowa drugiego kończy się jednak już w tym roku. Od kilku dni mowa jest wszakże o bliskim podpisaniu nowego kontraktu.

Kolejnym, który ma opuścić klub był Jasper Cillessen, jednak wszystkie te rozmowy ucichły, a sam Holender całkiem nieźle spisywał się w niektórych meczach po kwarantannie. Kang-In Lee z kolei żąda transferu, gdyż nie jest pewny swojej roli, jak i całego projektu. Głośno się zrobiło o pomyśle Petera Lima, który zastanawia się nad sprowadzeniem Joeya Lima, przyjaciela księcia z Johor (stan w Malezji – przyp. red.), który miałby się zająć finansami dotyczącymi budowy nowego stadionu.

Można by jeszcze wymieniać kilka nazwisk, ale nie brnijmy w spekulacje. To co wiemy na teraz – Valencia jest w totalnym dołku strukturalnym i musi zacząć od nowa budowę klubu na kilku płaszczyznach. Pozostało nam czekać na dalszy ciąg tej historii. Oby zakończyła się happy endem i obyśmy zobaczyli „Nietoperze” w europejskich pucharach.

Kategoria: Felietony | Źródło: własne | fot. własne