Strona główna

Argentina Adios !!!

Marcin90 | 08.02.2007; 14:08
Odejście Roberto Fabiana Ayali do Villarealu, które będzie miało miejsce latem tego roku oznacza jedno. Definitywny koniec "Argentyńskiej Ery" w Valencii. I choć nigdy oficjalnie nie używano takiego stwierdzenia, to jest ono jak najbardziej prawidłowe. Jakby można inaczej nazwać trwający przez ostatnie kilka lat okres sukcesów Valencii- zespołu, w którym jednymi z najważniejszych postaci byli Argentyńczycy? W pewnym momencie było ich w naszej drużynie sześciu, teraz odchodzi ostatni.

"Argentyńska Era" rozpoczęła się mniej więcej pod koniec roku 1999 wraz z przybyciem na Estadio Mestalla urodzonego w Chabas nieopodal Santa Fe dobrze nam wszystkim znanego trenera- Hectora Raula Cupera. Przed przyjściem Argentyńczyka Nietoperze były zaledwie średniakiem w Primera Division. Co prawda w roku 1996 zostało wywalczone wicemistrzostwo kraju, lecz był to jednorazowy sukces. Dopiero w 1999 roku Nietoperze ukończyły sezon na 4 pozycji, co premiowane było i jest dotąd grą w eliminacjach Ligi Mistrzów oraz zdobyły Puchar Hiszpanii. Cuper wystartował kiepsko: w pięciu pierwszych spotkaniach czterokrotnie przegrał, raz zremisował. Na trybunach stadionu coraz częściej słyszano okrzyk: "Cuper, vete ya", co oznacza: "Cuper odejdź". Argentyńczykowi było ciężko, o czym nie bał się wspomnieć, jednak nie załamał się. Postawił sobie cel, jakim było wyprowadzenie Valencii na europejskie salony i ani przez chwilę nie myślał o rezygnacji. Miał rację. Na wiosnę w rozgrykach Ligi Mistrzów jego podopieczni radzili sobie wyśmienicie. Lazio poległo 2:5, Barcelona 1:4.

Mówiąc o tamtej Valencii nie można nie wspomnieć o jej kluczowych zawodnikach. Srodkiem pola rządzili młodzi Gerard i Farinos, którzy zostali powołani do reprezentacji Hiszpanii. Świetnie spisywali się także weterani Angloma i Carboni. Jednak kluczowymi postaciami zespołu byli rodacy Cupera, do których ówczesny coach Los Ches miał bezgraniczne zaufanie. Objawieniem na skalę całej Europy okazał się niezwykle szybki Claudio Lopez. Na lewym skrzydle nie do powstrzymania był Kily Gonzalez, a w obronie dzielił i rządził Mauricio Pellegrino. Największym ulubieńcem Cupera był Kily- jedyny zawodnik, którego trener zapraszał na kawę. Tak więc Valencia powoli stawała się takim "Argentyńskim zespołem", w którym główne role sprawowali właśnie Argentyńczycy.

Dobre występy- finał Ligi Mistrzów i wysoka pozycja w La Liga nie mogły zostać niezauważone. Cuper dostał podwyżkę i z zarobkami rzędu 3 milionów dolarów został najlepiej opłacanym trenerem w Hiszpanii. Z zespołu za kwotę około 30 milionów dolarów odszedł pierwszy Argentyńczyk- Claudio Lopez do Lazio Rzym, jednak póki trenerem Nietoperzy był pan Hector Raul, mogliśmy być pewni, że "Argentyńska era" będzie trwać. I tak właśnie było. Latem 2000 roku z AC Milanu sprowadzony został Roberto Fabian Ayala, który wraz z Pellegrino tworzył duet nie do przejścia w obronie. W przerwie zimowej kupiono natomiast wschodzącą gwiazdę argentyńskiej i światowej piłki- Pablo Aimara za rekordową sumę w historii klubu.

Cuper, zwany często "Kapłanem futbolu" wyraźnie faworyzował swoich rodaków, czego jednak nikt nie miał mu za złe. Coacha broniły bowiem wyniki. Po raz drugi z rzędu awansował do finału Champions League, przez długi czas był w czołówce Primera Division. Kibice mieli jednak dość defensywnej gry, w związku z czym twórca naszych wielkich sukcesów ogłosił odejśćie. Z licznych ofert wybrał tą z Interu Mediolan. Odejście Cupera oznaczało także początek końca Ery Argentyńczyków w Valencii.

Na pierwszy ogień poszedł ulubieniec Kapłana futbolu- Christian Alberto Gonzalez. Popularny Kily za kadencji swojego rodaka miał pewne miejsce w pierwszym składzie, jednak następca Cupera- Rafa Benitez był wyraźnym zwolennikiem talentu młodziutkiego Vicente. Lewoskrzydłowy, który wcześniej grał w Zarragozie, sfrustrowany coraz częstszym przesiadywaniem na ławce rezerwowych postanowił zmienić otoczenie i powrócił pod skrzydła swojego wcześniejszego trenera. Wyjechał do Mediolanu, w Interze jednak kariery nie zrobił.

W Valencii zostało więc już tylko trzech rodaków Maradony. W koncepcji Rafy Beiteza byli oni kluczowymi zawodnikami Nietoperzy. Każdy z nich regularnie występował w pierwszym składzie. Los Ches dwukrotnie zdobyli Mistrzostwo, jednak Rafa postanowił szukać szczęścia gdzie indziej i wybrał Liverpool. Wziął ze sobą na Wyspy Pellegrino. W Blanquinegros zostało jedynie dwóch Argentyńczyków. Aimar i Ayala. Dla nich też nastały cięższe czasy. Pablo coraz częściej doznawał urazów, El Raton natomiast nie zawsze potrafił dogadać się z władzami zespołu. I tak latem ubiegłego roku odszedł El Payacito. Na Mestalii pozostał sam Ayala, który jednak latem tego roku zamieni koszulkę Valencii na trykot Villarrealu. Będzie ostatnim z Argentyńczyków Cupera, który opuści Los Ches.

Tak więc po zakończeniu tego sezonu Valencia po raz pierwszy od bardzo dawna nie będzie miała w składzie Argentyńczyka. Ich era już się skończyła. Doprowadzili nas do niemałych sukcesów i za to należy im się wdzięczność. Nie można jednak rozpaczać, przed nami być może "Era Hiszpanów", którzy mają wszelkie predyspozycje do tego, by wspaniale zapisać się w historii Nietoperzy. Argentyńscy piłkarze już to uczynili i wspominając dawną Valencię nie można zapominać o nazwiskach Ayali, Aimara, Pellegrino, Lopeza, Kily'ego oraz przede wszystkim Hectora Raula Cupera, bez którego ciężkiej pracy dzisiaj być może naszym zmartwieniem nie byłoby to, czy zakwalifikujemy się do Ligi Mistrzów, lecz to, czy się utrzymamy w La Liga.

Tak więc Argentyńscy-Valencianiści dziękujemy za wszystko, co dla nas zrobiliście i żegnamy. Będziemy pamiętać.

Kategoria: | Źródło: własne