Strona główna

Z nieba do piekła

Bartłomiej Płonka | Arkadiusz Bryzik | 01.05.2014; 23:24

Fatalna porażka w meczu o finał

Pełne 94 minuty trwała radość kibiców Valencii, którzy od samego początku wierzyli, że ich ekipę stać na awans do finału. Nadzieje i marzenia zniszczył jednak M'bia, który w ostatniej minucie doliczonego czasu zdobył bramkę dającą awans drużynie z Andaluzji.

Od początku, już nawet nie kilka minut przed spotkaniem emocje na Mestalla sięgały zenitu. Trybuny wypełnione były po brzegi, a przy wyjściu zawodników z tunelu utworzono wspaniałą kartoniadę, na której widniał napis: „Si Se Puede”, czyli „Tak, to możliwe”. Warto też wspomnieć, że czwartkowy wieczór był niezwykły w Walencji – przed półfinałowym starciem Ligi Europy pierwszy finałowy pojedynek w Euro Cup wygrali koszykarze Valencia Basket.

Wraz z pierwszym gwizdkiem szturmowanie bramki rozpoczęła Valencia. Do interwencji Beto zmuszony był po akcji Vargasa z Jonasem, po strzale tego drugiego. Aktywność wykazywał również Fegohuli i zostało to nagrodzone bramką na 1:0 po kwadransie gry. Akcje długim podaniem rozpoczął Ricardo Costa po czym futbolówkę miedzy sobą wymienili Vargas wraz z Feghoulim, po czym Algierczyk ograł obronę rywali i znalazł drogę do siatki Beto.

Niedługo potem zrobiło się już 2:0, a Mestalla eksplodowało. Z lewej strony piłkę w pole karne dośrodkował Bernat, wolne miejsce wbiegł Jonas i strzałem głową, przy pomocy Beto zmieścił piłkę w bramce. Gol zaliczony został jednak Beto, co wydaje się – mimo wszystko – decyzją mało zrozumiałą.

Przyjezdni szybko mogli odpowiedzieć. Po wyjściu z jednym z kontrataków Vitolo dograł futbolówkę do ustawionego na szóstym metrze Baccii, który po sporym zmieszaniu znalazł na drugiej stronie świetnie ustawionego Reyesa. Skrzydłowy przeciwników, choć do bramki miał minimalną odległość nie zdołał pokonać Diego Alvesa, który popisał się fantastyczną paradą.

Druga połowa to ponowna przewaga walenckiej drużyny. Blisko szczęścia był Pablo Piatti, bo którego strzale – obok bramki – Beto nawet nie drgnął. Tymczasem efekt wreszcie przyniósł stały fragment gry, które ostatnimi czasy marnują „Nietoperze”. Dośrodkowana piłka spadła pod nogi Ricardo Costy, a następnie znalazł się przy Mathieu. Francuz bez namysłu huknął i dał Valencii trzecią bramkę.

Valencia po bramce na 3:0 próbowała wytrzymać do końca, w większości czasu na swojej połowie. Sevilla kompletnie nie zagrażała Diego Alvesowi i kiedy wydawało się, że wszystko zmierza ku najlepszemu w 90+4 minucie marzenia o finale wszystkim wybił z głowy M`bia. Pomocnik Sevilli znalazł drogę do siatki Alvesa po wyrzucie z autu.

Walenccy piłkarze na boisku pozostali serce i walki nie można im odmówić. Do finału awansowała jednak drużyna gorsza, jednak wciąż nie możemy w to uwierzyć. Do końca sezonu jeszcze trzy ligowe spotkania, ale dla Valencii sezon tak naprawdę dobiegł już końca. Jeżeli coś w ów relacji jest niezrozumiałe - wybaczcie, autor wciąż jest w ciężkim szoku po czwartkowym wieczorze.

Valencia: Alves, Joao, Costa, Mathieu, Bernat; Keita, Parejo (Javi Fuego, m.78), Piatti (Fede, m.62), Feghouli; Vargas y Jonas (Barragán, m.85).

Sevilla: Beto, Coke, Fazio, Pareja, Fernando Navarro (Alberto Moreno, m.72); M'Bia, Carriço, Reyes (Marin, m.78), Rakitic, Vitolo y Bacca (Gameiro, m.66).

Gole: 1-0, m.14: Feghouli. 2-0, m.26: Jonas. 3-0, m.65: Mathieu. 3-1, m.94: M'Bia.

Kategoria: Składy | Źródło: własne