Strona główna

Formalności dopełnione!

Szymon Witt | 27.01.2012; 12:53

Czas na Barcę

Drugi garnitur „Nietoperzy” bez najmniejszego problemu ograł Levante w kolejnych derbach Valencii. Gospodarze przystąpili do meczu bez jakiejkolwiek wiary w odrobienie strat z pierwszego meczu, co z premedytacją wykorzystali rezerwowi chłopcy Emery’ego, chcący pokazać się Misterowi z jak najlepszej strony.

W obliczu pokaźnej zaliczki z pierwszego spotkania, Bask nie bał się delegować na murawę dość eksperymentalnego składu. Do zawodników pierwszego i drugiego planu Unai dodał kompletnie zapomnianego Ricardo Costę, a także usilnie próbującego wyrwać się z Valencii Mestalla Juana Bernata. Taka mieszanka młodości, rutyny, wszystkiego co w Valencii najlepsze (Ruiz, Albelda, Tino) z wszystkim co najgorsze (Parejo) okazała się skuteczną trucizną na „Żaby”.

Gospodarze co prawda od początku usiłowali stwarzać zagrożenie pod bramką Diego Alvesa, lecz wszystkie ich ataki były przeprowadzane bez pożądanej zaciętości. Piłkarze Levante sprawiali wrażenie kompletnie pozbawionych wiary i można było mieć wątpliwości, czy –hipotetycznie rzecz biorąc - zdobyta bramka będzie w stanie obudzić w nich piłkarski entuzjazm. Z odpowiednim podejściem nie mieli za to żadnych problemów Los Ches - każdy z piłkarzy robił wszystko, by potwierdzić swoją przydatność do drużyny. No, może prawie każdy…

Jeśli Granotas mieli jeszcze jakiekolwiek złudzenia, pozbyli się ich w 25. minucie. Antonio Barragán posłał doskonałe prostopadłe podanie wzdłuż linii bocznej do Pablo Piattiego. Argentyńczyk dogonił uciekającą piłkę, zatrzymał ją przed linią końcową i dograł do wbiegającego Aritza Aduriza, który bez kłopotu pokonał Gustavo Munuę.

Minęło zaledwie pięć minut, a „Żaby” leżały na plecach, czekając na pokrojenie przez uczącego się biologii studenta. Czytaj przez Valencię. Wspaniałą akcją popisał się Juan Bernat, który przejął piłkę w środku pola i z niesamowitym wyczuciem czasu i przestrzeni dograł do wychodzącego na czystą pozycję Piattiego. Pablo w sytuacji sam na sam z Munuą nie drgnęła nawet powieka i błyskawicznie zrobiło się 2:0.

W drugiej odsłonie spotkania – podobnie jak w zeszłotygodniowym starciu – gra nabrała rumieńców głównie z powodu wzrostu boiskowej agresji. Zawodnicy Levante okazywali swoją bezsilność kolejnymi faulami, a sędzia coraz częściej sięgał po kartki. Ostatecznie w 72. minucie Óscar Serrano za faul taktyczny na Piattim ujrzał drugie „żółtko” i musiał opuścić murawę Estadio Ciudad de Valencia.

Los Ches znakomicie wykorzystali grę w przewadze, nie dając rywali powąchać piłki i w 85. minucie podwyższając prowadzenie. Piatti zacentrował na głowę Aduriza, strzał Baska z najwyższym trudem sparował Munúa, lecz Piatti poszedł za akcją do końca i atomową dobitką ustalił wynik meczu!

„Nietoperze” zgodnie z przewidywaniami i oczekiwaniami dopełnili formalności. Jednak najważniejsza próba dopiero przed nimi. Aby znaleźć się w finałowym raju, najpierw trzeba przebrnąć przez katalońskie piekło…

Raport pomeczowy:

26.01.2012, ćwierćfinał Copa del Rey (rewanż)

Levante UD 0:3 Valencia CF

Bramki: 25’ Aduriz, 30’ i 85’ Piatti.

Żółte kartki: Botelho, Serrano, Ballesteros, Del Horno, Iborra, Xavi Torres – Banega.

Czerwona kartka: 72’ Serrano (druga żółta).

Levante UD: Munúa - Iván, Cabral, Ballesteros, Del Horno - Pallardó, Iborra (69’ Xavi Torres), Botelho (65’ Higón) - Serrano, R. Jordà, Rubén (69’ Roger).

Valencia CF: Alves - Barragán, V. Ruiz (78’ Feghouli), R. Costa, Alba (69’ Bruno) - Albelda, T. Costa (65’ Banega) - Piatti, Parejo, Bernat - Aduriz.

Pełna oprawa audiowizualna już wkrótce.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne