Strona główna

Zawiedzione nadzieje...

Szymon Witt | 07.12.2011; 12:09

Chelsea nie dała szans

Marzenia o wyeliminowaniu z Ligi Mistrzów Chelsea pozostały jedynie marzeniami… Londyński potentat dał Valencii bolesną lekcję nie efektownej, lecz szalenie efektywnej gry. Pomimo wielkich starań, Blanquinegros powracają do Lewantu na tarczy, z nadwątlonym morale i gorzkim rozczarowaniem w sercach…

Unai Emery delegował na murawę Stamford Bridge potencjalnie najlepszą jedenastkę. Wypoczęci David Albelda, Sofiane Feghouli, Jonas i Roberto Soldado mieli zapewnić „Nietoperzom” co najmniej bramkowy remis, który dałby hiszpańskiej ekipie awans do wyśnionej fazy pucharowej. Jedyną niespodziankę w wyjściowej jedenastce był Antonio Barragán, który pod nieobecność ukaranego dyscyplinarnie Miguela wygrał rywalizację z Bruno.

Piłkarze Chelsea nie zamierzali ryzykować szturmu Valencii i dążyli do jak najszybszego objęcia prowadzenia i względnego uspokojenia boiskowej sytuacji. Już w 2. minucie Daniel Sturridge odebrał piłkę Jordiemu Albie, zagrał w pole karne do Didiera Drogby, a ten wycofał futbolówkę do nadbiegającego Raula Meirelesa. Reprezentant Portugalii uderzył natychmiast, lecz Diego Alves pewnie wyłapał strzał pomocnika The Blues.

60 sekund później było już 1:0 dla Chelsea. Sturridge dośrodkował z prawego skrzydła do Juana Maty, który odegrał piłkę do Drogby. Najlepszy piłkarz w historii Wybrzeża Kości Słoniowej zwodem na zamach ograł Barragána i pewnym uderzeniem w kierunku daleszego słupka pokonał Alvesa…

Los Ches mogli odpowiedzieć natychmiast. Tino Costa popisał się genialnym podaniem do wbiegającego w pole karne gości Jordiego Alby. Lewy obrońca reprezentacji Hiszpanii uderzył z ostrego kąta, lecz trafił jedynie w słupek. Kilka minut później na strzał z dystansu zdecydował się David Albelda. Kapitan Valencii przymierzył fenomenalnie, ale jeszcze lepiej spisał się Petr Cech, który wyciągnął niemożliwą do obrony piłkę!

W 22. minucie sytuacja Blanquinegros stała się jeszcze trudniejsza. Drogba posłał prostopadłe podanie do Ramiresa, jednak wydawało się, że bliżej piłki znajduje się Victor Ruiz. Były obrońca Napoli mógł zrobić z „łaciatą” wszystko: wybić na rzut rożny, aut, podać do bramkarza. Zupełnie niespodziewanie dał się jednak wyprzedzić Brazylijczykowi, który nie miał problemów, by pokonać zaskoczonego takim rozwojem wypadków Alvesa!

Po tak niespodziewanym ciosie z „Nietoperzy” zupełnie uszło powietrze. Co z tego, że to podopieczni Emery’ego dłużej utrzymywali się przy piłce i mieli wyższy procent celnych podań od przeciwnika? Znakomicie ustawiona w obronie Chelsea nie pozwalała biało-czarnej ofensywie na ani jedno podanie otwierające drogę do bramki. The Blues dopuszczali swoich adwersarzy najwyżej na 30 m, po czym tak zacieśniali szyki obronne, że nawet najbardziej kreatywny Tino Costa nie potrafił znaleźć wyrwy w murze Londyńczyków. Sytuacja ta uległa lekkiej zmianie w drugiej połowie, gdy Emery postawił wszystko na jedną kartę i za Albę wpuścił Aritza Aduriza. W drugiej odsłonie „Nietoperze” złapali nieco wiatru w żagle i stworzyli sobie kilka dogodnych okazji, lecz Petr Cech miał dzień konia.

W 62. minucie dośrodkowanie Barragána przerodziło się w niezwykle groźny strzał zmierzający tuż pod poprzeczkę. Czeski bramkarz szybko zorientował się w sytuacji i z trudem przeniósł piłkę nad obramowaniem. Cech jeszcze większy popis dał minutę później. Jeremy Mathieu dobrym podaniem wypuścił Feghouliego, a ten stanął przed szansą na zdobycie kontaktowego gola. Wydawało się, że reprezentant Algierii uderzył bardzo dobrze, lecz tego dnia na Cecha to było za mało.

Z kolei piłkarze Chelsea chcieli wykorzystać nadarzające się okazję i całkowicie pogrążyć przyjezdnych. Udało im się to w 76. minucie. Po chaotycznej wybijance w środkowej strefie boiska, futbolówkę przejął Juan Mata, po czym perfekcyjnym podaniem obsłużył Drogbę. Napastnik The Blues w efektowny sposób posłał piłkę tuż obok wybiegającego z bramki Alvesa. Wszystko było już jasne.

Blanquinegros starali się zdobyć chociaż honorową bramkę, by w ten sposób odwdzięczyć się lewantyńskim fanom, którzy w przeciwieństwie do swoich ulubieńców spisywali się niesamowicie, niejednokrotnie przekrzykując swych angielskich odpowiedników. Chwilę radości Valencianistas mógł dać Aduriz, po którego główce piłka zmierzała do siatki, ale Cech w tym dniu był prawdziwą ostoją swojej drużyny. Wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego Gianluci Rocchiego Stamford Bridge wybuchło w euforycznym krzyku, celebrując wygranie grupy przez swoich ulubieńców.

Pomimo szumnych zapowiedzi i wielkich nadziei, zespół Emery’ego nie sprostał oczekiwaniom. Chelsea udzieliła Valencii lekcji piłkarskiej dojrzałości, wykorzystując każdy błąd rywali i pokazując, że wcale nie trzeba wymieniać masy podań i bezustannie utrzymywać się przy piłce, by wysoko wygrywać. Oby nauka nie poszła w las, a jej skutki było widać podczas – miejmy nadzieję – tryumfalnego marszu Valencii w rozgrywkach Ligi Europy.

Raport pomeczowy:

Chelsea FC 3:0 Valencia CF

Bramki: Drogba 3’ i 76’, Ramires 22’

Żółte kartki: Romeu – T. Costa

Chelsea FC: Cech; Cole, David Luiz, Terry, Ivanovic; Oriol Romeu, Ramires (65’ Mikel), Meireles; Mata (83’ Malouda), Sturridge, Drogba (77’ Torres).

Valencia CF: Alves; Barragán, Rami, Víctor Ruiz, Jordi Alba (54’ Aduriz); Albelda, Tino Costa (77’ Parejo); Feghouli (65’ Pablo), Jonas, Mathieu; Soldado.

Wybierz piłkarza meczu

Liga Mistrzów: Tabela i statystyki

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne