Strona główna

Valencia vs. Alavés — zapowiedź

Michał Kosim | Krystian Porębski | 05.10.2019; 16:04

Zacząć punktować w lidze

Valencia zdobyła do tej pory zaledwie dziewięć z możliwych 21 punktów, traci jednak tylko cztery oczka do czwartej pozycji. Mające o punkt mniej Alavés nie powstrzymało Los Ches na Mestalla od 2001 roku, jednak w zeszły weekend przerwało złą passę pięciu spotkań bez zwycięstwa w LaLiga (dwa remisy i trzy porażki) i pokonało Mallorcę 2:0. Do sobotniego meczu zespół Asiera Garitano podejdzie więc z nieco lepszych nastrojach niż podopieczni Celadesa, którzy po – jakkolwiek zabawnie to nie brzmi – dobrym meczu przegrali z Ajaxem 0:3.

Z jednej strony Valencia mogła w środę strzelić trzy lub cztery bramki, z drugiej Ajax równie dogodnych okazji miał około siedmiu. „Nietoperze” poszły na wymianę ciosów przeciwko ekipie o niezwykłym potencjale ofensywnym i tym razem się to nie opłaciło. Nadal martwi postawa obrony w spotkaniach, kiedy zespół gra odważniej, bo jak z Athletikiem ten balans pomiędzy defensywą a ofensywą był naprawdę dobry – podobnie z Chelsea – tak z tyłu często wszystko się rozsypuje, kiedy Albert Celades postanawia zdecydowanie zaatakować. Rzecz jasna martwi też skuteczność, chociaż to za nowego szkoleniowca powinno akurat wyglądać naprawdę nieźle. Takie mecze też się zdarzają.

Babazorros mają z kolei za sobą serię trudnych spotkań z Getafe, Sevillą, Athletikiem czy Sociedad. Defensywa zespołu Garitano spisuje się do tej pory naprawdę dobrze, tracąc jedynie siedem goli, za to cztery strzelone bramki to wynik lepszy jedynie od ostatniego w tabeli Leganés. Może to martwić trenera i fanów nawet biorąc pod uwagę to, że klub z Kraju Basków ogólnie nie jest zespołem bazującym na sile ataku. Tym bardziej, jeśli stracił jednego z najbardziej kreatywnych skrzydłowych zeszłego sezonu w LaLiga – Jony’ego, od którego częściej asystowali tylko Messi i Sarabia.

W Valencii po staremu

Mateu Alemany ma jednak zostać w klubie do końca sezonu (i zarazem kontraktu łączącego go z Valencią). Wydawać by się mogło, że na Mestalla wreszcie, chociaż na chwilę, zrobi się spokojnie, jednak nic z tych rzeczy. Santiago Cañizares, a właściwie fundacja „Marzenie Vicky” (oryg. El Sueño de Vickyprzyp. red.) zajmująca się wykrywaniem raka u dzieci, której były golkiper jest ambasadorem, chciała nawiązać współpracę z klubem. Owa fundacja dostała bowiem od sieci Telefónica propozycję stworzenia wraz z klubem piłkarskim wydarzenia, z którego dochody zostałyby przeznaczone właśnie na tę fundację. Fani, którzy kupiliby bilet automatycznie braliby udział w losowaniu, którego wygrani mieliby okazję spędzić dzień w klubie. Santi, który odpowiadał za wybór klubu, od razu pomyślał o Los Ches i skontaktował się z Mateu Alemanym, by omówić szczegóły współpracy, która rozpoczęła się już w maju. Wtedy jednak Valencia grała w półfinale Ligi Europy i finale Pucharu Króla, dlatego sprawę przesunięto na lato.

O całej sytuacji wypowiedział się sam Cañizares. „W dniu, kiedy mieliśmy nagrywać reklamówkę, by wyemitować ją na kanałach Telefóniki otrzymaliśmy od Valencii informację, że wszystko musi zostać zatrzymane. Ponownie skontaktowałem się z Mateu Alemanym i wytłumaczyłem mu sytuację, mówiąc że to zostało zatrzymane. Mateu przeprosił, bo w ostatecznym rozrachunku to on nas obsługiwał i wytłumaczył rolę, jaką sprawował w danym momencie, mówiąc: »Santi, rola jaką pełnię obecnie nie jest tą samą, jaką miałem miesiąc temu. Z całych sił spróbuję przetłumaczyć prezydentowi, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego, że byłoby to bardzo pozytywne dla Valencii CF pod względem wizerunkowym i solidarności«. To jednak nie pomogło. [...] Ciężko jest mi rozmawiać o takich tematach, ale jeszcze bardziej smuci mnie obraz klubu, jaki prezentujemy” – powiedział 49-latek. Stwierdził też, że współpraca została zerwana z powodu jego krytyki względem sposobu, w jaki zarządzany jest klub oraz decyzji podejmowanych przez Petera Lima i Anila Murthy’ego. Ostatecznie szczytny projekt zostanie zorganizowany z Realem Madryt, co tylko pogłębia wizerunkową rysę.

Kibice mają dość, Lim rozważa sprzedaż klubu

Peter Lim i Anil Murthy, delikatnie mówiąc, nie są ulubieńcami na Estadio Mestalla. Ostatnie decyzje rozwścieczyły kibiców i sprawiły, że już przed domowym meczem przeciwko Leganés z 22 września tłumnie zebrali się oni przed stadionem, nakłaniając właściciela klubu do jego sprzedaży. Singapurczyk ma już od tygodni wysłuchiwać ofert za Valencię - kilka nawet otrzymał - jednak oczekuje ponad 300 mln € za swoje udziały. Warto przypomnieć, że Lim kupił 70,04% akcji klubu za 94 mln €. Biorąc jednak pod uwagę wkład finansowy w klub, w tym m.in. dokapitalizowanie go w kwocie 100 mln €, jest to na pewno rozsądna suma. A już na pewno bardziej rozsądna niż 600 mln €, o których pisało się w połowie września.

Być może jesteśmy świadkami ostatniego sezonu Petera Lima na Estadio Mestalla? Na razie do tego wciąż długa droga, choć wielu kibiców nie może się już doczekać zmiany właściciela. Żeby tylko nie wpaść z deszczu pod rynnę...

Z lotu Nietoperza

Na pytania odpowiedział Krystian Porębski.

0:3 to nie jest wynik oddający przebieg meczu z Ajaxem. Za co można naszych pochwalić, a co nadal kuleje?

Mimo tego, że Onana zachował czyste konto, to nasza ofensywa działała całkiem nieźle. Kilku rzeczy możemy pożałować, nietrafiony karny, kilka dogodnych sytuacji, które też przestrzeliliśmy. Mimo słabej postawy Guedesa, Jaume Costa był w stanie go rozruszać i ten duet złożył kilka bardzo ciekawych akcji. Skrzydła działają całkiem nieźle, ale brakuje skuteczności. A jeżeli chodzi o obronę... no tutaj jest jeden wielki skandal. Popełniamy proste błędy w ustawieniu, które wcześniej nam się nie zdarzały.

Garay ma za darmo odejść z Valencii po sezonie, bo nie podoba mu się destabilizacja klubu i decyzje podejmowane w ostatnim czasie. Nie obawiasz się większej przebudowy składu latem?

Garay ma swoje lata, ze zdrowiem również bywa różnie. Jeżeli nie chce już tutaj grać, to nie ma co go trzymać na siłę. Rozumiem jego zdanie, ale mógłby się mimo wszystko skupić na grze. Widać, że odejście Marcelino najbardziej odbiło się na defensywie. Tutaj na pewno potrzeba nam świeżej krwi, bo poprzednia formuła się wyczerpała. Potrzebujemy odmłodzić tą formację, kto wie, być może Celades sięgnie po prostu po młodzież z Mestallety? Kilku reprezentantów mieliśmy również w defensywie i może to jest dobry czas, aby sięgnąć po jednego z nich.

Kolejny problem w klubie pojawił się na linii Cañizares-Murthy. Santi stwierdził, że jego krytyka względem decyzji klubu sprawiła, że Murthy zerwał porozumienie pod kątem współpracy z fundacją byłego golkipera Los Ches, zajmującą się walką z rakiem wśród dzieci. Ostatecznie Cañete zrealizuje projekt z Realem Madryt.

To jest żenująca postawa ze strony Anila Murthy’ego. Rozumiem, gdyby chodziło o jakąś funkcję sprawowaną w klubie, ale jeśli osobiste niesnaski mają wpływać na to, czy ktoś potrzebujący otrzyma pomoc czy nie... W Valencii to nigdy nie było problemem. Klub zawsze angażował się w tego typu akcje, jak np. Asindown, czy sytuacje z Feghoulim, odwiedzającym chorą fankę. Działania tego typu, to część tego klubu i jeżeli prezydent z takich pobudek rezygnuje z tego, to powinien zwyczajnie wracać tam skąd przyszedł.

Valencia zamiast uspokoić sytuację... masowo blokuje fanów na Twitterze.

Mam nadzieję, że niebawem się to zmieni. Valencia chce być w SM nowoczesna, jak Leverkusen, Lipsk czy... Leganés. Póki co to jednak tylko pozory.

Peter Lim ma od tygodni słuchać ofert za Valencię, żądając za swoje akcje ponad 300 mln €; otrzymał już nawet oferty z Azji i Ameryki Południowej. Powinien odejść, do czego przed meczem z Alavés będą zresztą nakłaniać kibice?

Tak, powinien odejść, bo przez te lata nie nauczył się co to znaczy Valencianismo, nie rozumie filozofii klubu, który kupił. Nie da się tak po prostu kupić klubu, który ma stuletnią historię i nagle przerobić go na swoją modłę. Lim mógł dokonać pewnych zmian, ale jak widać chciał wszystkiego w jednym momencie. Mam tylko nadzieję, że proces sprzedaży będzie równie transparentny co w przypadku zakupu w wykonaniu Lima.

Jakiej gry możemy się spodziewać po Alavés?

Barykada i gra z kontry. Standardowe Alavés. Oczywiście jeżeli będziemy się potykać o własne nogi, to nie jest powiedziane, że to my będziemy prowadzić grę. Co to, to nie. Ale raczej będą chcieli „ukąsić” nas po stracie.

Przewidywane składy

Zdaniem Superdeporte Albert Celades ponownie zdecyduje się na ustawienie 4-4-2, z Diakhabym w miejsce Gabriela oraz – podobnie jak przeciwko Athletikowi – skrzydłami Czeryszew-Ferran. Może być też tak (ale to już moje przypuszczenia i wcześniejsze dywagacje mediów) że Diakhaby wystąpi zamiast nie Gabriela, a Garaya, który w poniedziałek wrócił do treningów z resztą zespołu, z kolei w środę rozegrał pełne 90 minut przeciwko Ajaxowi. Jeśli chodzi o resztę składu, miejsce Cillessena może też zająć Jaume. Innych niespodzianek raczej spodziewa się nie należy, bo utrudniają to kontuzje: Gayi, Picciniego, Kondogbii, Solera i Gameiro. Poza kadrą decyzją trenera znalazł się też, już tradycyjnie, Mangala.

W zespole Alavés nie zobaczymy z kolei Pacheco. Problemy zdrowotne miał także Burgui, ale w piątek trenował on z resztą zespołu i będzie do dyspozycji trenera, choć raczej nie wyjdzie w podstawowej jedenastce, w której na lewym skrzydle ma wystąpić Rioja, z kolei na prawym – Aleix Vidal.

Ostatni mecz z Alavés:
Trzy punkty z Alavés!

Przypominamy o tegorocznej edycji naszego Forumowego Typera, którego nagrody w bieżącym sezonie ufunduje użytkownik naszej strony, Maciek_1985.

Kategoria: Składy | Źródło: valenciacf.com