Strona główna

Lider wraca z Mestalla na tarczy!

Michał Kosim | 22.02.2017; 20:53

Valencia 2:1 (2:1) Real Madryt

Valencia zszokowała chyba wszystkich, włącznie z własnymi kibicami, gdy po 9 minutach gry prowadziła z Realem już 2:0. Bramka Cristiano Ronaldo z końcówki 1. połowy okazała się trafieniem na wieczne niedogonienie ekipy „Nietoperzy”, bowiem w elektryzującej drugiej części spotkania wynik nie uległ już zmianie. ¡Qué partidazo!

Przed zaległym pojedynkiem jego zdecydowanym faworytem był przewodzący w tabeli LaLiga Real Madryt i co do tego nikt nie miał raczej żadnych wątpliwości. Ekipa Zinedine'a Zidane'a w tym sezonie ligowym przegrała jedynie z Sevillą i można było się spodziewać, że zrobi wszystko, by wirtualnie przypisane sobie przez wielu kibiców trzy „oczka” w starciu z „Nietoperzami” przekuć w rzeczywistość i zwiększenie przewagi nad Barceloną do 4 punktów. Stąd — mimo napiętego terminarza „Królewskich” z powodu występów w Lidze Mistrzów — Zizou postawił na bardzo mocną jedenastkę, w której właściwie jedynym nieobecnym był wracający po kontuzji Gareth Bale, rozpoczynający mecz na ławce rezerwowych. Nieco większy ból głowy miał Voro: poza brakami w ofensywie w postaci Rodrigo oraz Miny zabrakło dobrze spisującego się Montoyi, a w jego miejsce pojawił się mający problemy z grą w defensywie Cancelo.

Sam początek spotkania nie zwiastował tego, co miało stać się w przeciągu zaledwie kilku następnych minut. Zgodnie z oczekiwaniami Real zaatakował już kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku, tworząc bardzo groźną okazję po krótko rozegranym rzucie rożnym i wrzutce w pole karne. Tam Varane'a świetnie uprzedził Garay, jednak — jak się wkrótce okazało — to nie liderzy ligi hiszpańskiej lepiej weszli w mecz.

Obsłużony długim podaniem spod własnej bramki Cancelo skorzystał z miejsca pozostawionego na prawej flance, wyprowadzając błyskawiczną kontrę. Portugalczyk prostopadłą piłką wypuścił w bój Munira, który nie zmarnował przestrzeni pozostawionej przez Marcelo i asekurującego go Ramosa, przekładając piłkę na lepszą, lewą nogę i dośrodkowując w pole karne do Zazy. Nowy nabytek Nietoperzy przyjął piłkę stojąc tyłem do bramki, po czym oddał kapitalny strzał z półobrotu, nie dając absolutnie żadnych szans Keylorowi Navasowi! 4. minuta spotkania i zapełnione Mestalla za sprawą przepięknej bramki zagrzmiało z radości!

Piłkarze Realu, chcąc szybko odrobić straty, ponownie zaatakowali. Znów spore zamieszanie pod bramką Diego Alvesa spowodował rzut rożny... i Valencia znów kontruje! Piłkę na własnej połowie odbiera Munir, bez przyjęcia zagrywając do wbiegającego na połowę rywali Simone Zazy. Włoch przytomnie rozrzucił piłkę na lewą stronę do Naniego, który poczekał na aż dwóch zupełnie niepilnowanych zawodników wbiegających w pole karne Realu. Prostopadłą piłkę w uliczkę stworzoną z czterech wracających graczy Królewskich otrzymał Orellana, który strzałem po ziemi umieścił piłkę między nogami golkipera Realu, podwyższając prowadzenie Los Ches! 2:0 po 9 minutach!

Było to premierowe trafienie Orellany w barwach Valencii i ciężko wymarzyć sobie ku temu lepsze spotkanie niż mecz z Realem, któremu Chilijczyk strzelił już w tym sezonie bramkę jeszcze jako gracz Celty. Miny piłkarzy prowadzonych przez Zidane'a mówią wszystko: pierwsze 10 minut spotkania było dla nich totalnym szokiem. Ciężko się dziwić — ostatni raz Real stracił w lidze dwie bramki w pierwszych 10 minutach gry... w 2003 roku, w spotkaniu z Sevillą.

Nie oznacza to jednak, że Real zamierzał to spotkanie odpuścić — wręcz przeciwnie. „Królewscy” rzucili się do odrabiania strat i coraz groźniejszych ataków, a kolejnym próbom uderzeń w wykonaniu Cristiano Ronaldo towarzyszyły gwizdy kibiców, świetnie wspierających Valencię tego wieczoru.

Blisko bramki kontaktowej było już w 15. minucie, kiedy zagrana przez Ronaldo wzdłuż linii końcowej piłka minęła Alvesa, a czekającego przy dalszym słupku Jamesa zatrzymał Munir, niemal z linii broniąc strzał Kolumbijczyka. Groźnie było również w minucie 21., kiedy świetny strzał sprzed pola karnego tuż pod poprzeczkę oddał Benzema, jednak jeszcze lepszą interwencją popisał się rozgrywający bardzo dobre zawody Diego Alves.

Nie można jednak powiedzieć, że Valencia zupełnie zamknęła się na własnej połowie: chwilę przed sytuacją Jamesa Real przed trzybramkową stratą uratowała interwencja Marcelo, który zablokował lecący w światło bramki strzał Munira, natomiast w 30. minucie mocne i celne uderzenie z rzutu wolnego w wykonaniu Parejo z problemami wybronił Navas. W jednym z nielicznych, acz bardzo groźnych kontrataków ponownie uderzał Parejo, jednak nie to było najważniejszym wydarzeniem akcji z 37. minuty — kontuzję bez kontaktu z rywalem odniósł zagrywający do Parejo Nani, który chwilę później został zmieniony przez Siqueirę.

To zdarzenie nieco zdeprymowało zawodników Valencii, w których grę wkradła się odrobina niedokładności, szybko wykorzystanej przez Real. Po przechwycie Zazy Orellana podjął złą decyzję, chcąc wyprowadzić kolejny cios w kierunku „Królewskich” za sprawą zaskakującej akcji, jednak naciskany przez dwóch rywali stracił piłkę w newralgicznym sektorze boiska. Piłka natychmiast powędrowała na lewą stronę do Marcelo, który przy nieco biernej postawie Cancelo zdołał wrzucić piłkę idealnie między dwójkę walenckich stoperów, gdzie znalazł się Cristiano Ronaldo. Portugalczyk świetnym uderzeniem głową zdobył kontaktową bramkę do szatni i w 44. minucie było już tylko 2:1.

Valencia mogła schodzić na przerwę w dużo gorszych nastrojach. Głodny kolejnej bramki Ronaldo uderzył sprzed pola karnego minimalnie obok słupka, co jest zasługą interwencji Mangali, od którego odbiła się piłka. Do przerwy 2:1.

Druga połowa stała pod znakiem dominacji Realu i, niestety, niezrozumiałych decyzji sędziego. W 54. minucie wbiegającego w pole karne Valencii Ronaldo powstrzymywał Mangala i zdaje się, że było to zagranie nieprzepisowe, po którym powinien być rzut karny dla Realu. Podopieczni Zinedine'a Zidane'a atakowali, jednak przez długi czas nie wynikało z tego nic konstruktywnego, bowiem mądrze broniąca ekipa Los Ches zmuszała rywali do częstych dośrodkowań — zazwyczaj niecelnych.

Kolejne kontrowersje przyniosła 67. minuta, kiedy po kuriozalnym błędzie Varane'a piłka zaplątała się między jego nogami, co wykorzystał Simone Zaza. Włoch piętą przelobował defensora i wpadł w pole karne Realu, stając oko w oko z Navasem, jednak w momencie strzału został niemal stratowany przez goniącego go Carvajala. Defensor Los Blancos poza czystą walką bark w bark dodał od siebie zupełny brak zainteresowania piłką oraz wysunięty łokieć, jednak gwizdek sędziego milczał w tej sytuacji. O ile była ona dyskusyjna, tak wątpliwości nie mogło być w 71. minucie.

Jeden z bardzo nielicznych ataków Valencii w 2. połowie wyprowadził Munir. Hiszpan zatrzymał piłkę na linii pola karnego, gdzie spóźniony z interwencją Sergio Ramos nastąpił mu na stopę. Arbiter ponownie pozostał niewzruszony!

Czas gonił graczy Realu, którzy niemal przez cały mecz bili głową w mur, nie mogąc przebić się przez bardzo dobrze dysponowanych obrońców Los Ches. W ciągu ostatnich kilku minut kilkukrotnie zawrzało pod bramką „Nietoperzy”, jednak obroniony rzut rożny, podczas którego właściwie wszyscy zawodnicy Realu (w tym Keylor Navas) znaleźli się w jedenastce Valencii oznaczał jedno: lider zostaje pokonany na zapełnionym po brzegi Mestalla!

Valencia zagrała znakomity taktycznie mecz oraz była zorganizowana i zdeterminowana, co przyniosło kolejne trzy punkty w 15-dniowym maratonie. Redakcja obstawiała zdobycie w tym czasie od 3 do 8 punktów na 15 możliwych, tymczasem po dwóch meczach z trudnymi rywalami na koncie Nietoperzy znajduje się już komplet 6 oczek. Nie można jednak spocząć na laurach, bowiem już w sobotę ekipę Voro czeka wymagający wyjazdowy mecz przeciwko Alavés. Piłkarze na nadmierną radość nie mają czasu, mają go za to kibice: przewaga nad strefą spadkową w cztery dni wzrosła z 4 do 10 punktów, a Valencia awansowała na 14. miejsce. Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc warto nadmienić, że w przypadku zwycięstwa przeciwko Alavés przewaga 11. ekipy LaLiga stopnieje do zaledwie 1 punktu. Pozostaje więc skrupulatnie odrabiać kolejne oczka, a czas pokaże jak wysoko w tabeli mogą zajść „Nietoperze”. Jedno jest pewne: za nami piękny wieczór!

LaLiga, 16. kolejka (zaległy mecz) VALENCIA 2:1 REAL MADRYT
1:0, Zaza (4')
2:0, Orellana (9')
2:1, C. Ronaldo (44')

Valencia CF: Diego Alves, Mangala, Garay, Gayà, Cancelo, Enzo Pérez, Parejo, Orellana (C. Soler, 56'), Nani (Siqueira, 39'), Munir, Zaza (M. Suárez, 74').

Real Madryt: Keylor Navas, S. Ramos, Varane (Nacho, 73'), Marcelo, Carvajal, Casemiro, Kroos, Modrić (Lucas Vázquez, 76'), C. Ronaldo, James (Bale, 62'), Benzema.

Kategoria: Składy | Źródło: własne