Strona główna

Derby dla Levante

Bartłomiej Płonka | Arkadiusz Bryzik | 23.11.2014; 18:56

Nieskuteczna Valencia przegrywa

Negredo nie pomógł! Valencia dość niespodziewanie przegrała derbowe spotkanie z Levante i ponownie zaprezentowała się poniżej możliwości. W drużynie widać brak pomysłu i wydaje się, iż zmiana ustawienia na 4-4-2 nie było najlepszym pomysłem. Bramkę dla Los Ches zdobył powracający do zespołu Parejo.

Nuno przed meczem nieco zmodyfikował skład względem ostatnich spotkań. Wymuszone były nieobecności kontuzjowanego Paco i powracającego po urazie Parejo, lecz z niewiadomych przyczyn na ławce zasiadał Sofiane Feghouli. Tymczasem od pierwszej minuty na placu gry zameldowali się Carles Gil i Álvaro Negredo, dla którego było to premierowe spotkanie w barwach Los Ches od pierwszej gwizdka sędziego.

Początek spotkania należał do Valencii, która szukała szansy na zdobycie pierwszej bramki poprzez akcje bocznymi sektorami boiska dośrodkowując futbolówkę w pole karne. Jedna z centr, choć nie zakończyła się oddaniem strzału bezpośrednio po wrzuceniu piłki była bliska końcowego powodzenia. Futbolówka przeleciała przez długość pola bramkowego, po czym dotarła pod nogi Negredo, który przytomnie wyłożył ją Gayi, jednak uderzenie 19-latka okazało się zdecydowanie nieudane i powędrowało wysoko w górę.

Do sytuacji próbował dochodzić Álvaro Negredo, który chociaż wykazywał dosyć dużą aktywność w swojej grze to nie była ona wsparta jakością, co poniekąd można zrozumieć. Uderzenia głową popularnego Bestii przenosiły piłkę nad poprzeczką, co nie mogło powodować większego zagrożenia bramki Marino.

Tymczasem powoli, jeszcze przed zejściem do szatni, dochodzić do głosu zaczęło Levante. Znakomitą okazję do zdobycia bramki głową miał David Barral, który przy centrze Ivana Lópeza nie wiedzieć, czemu w polu karnym pozostał kompletnie nieobstawiony. Na szczęście napastnik gospodarzy chyba sam nie wiedział, że znajduje się w tak dobrej okazji i oddał zbyt pochopny strzał głową marnując szansę.

Na koniec pierwszej odsłony „Nietoperze” jeszcze raz spróbowali postraszyć Marino. Javi Fuego rzucił długą piłkę za linię obrony na Negredo, a ten, choć był blisko oddania strzału nie zdołał tego zrobić, w czym pomógł mu Lucas Vyntra. Chociaż ów zdarzenie podchodziło pod podyktowanie rzutu karnego, debiutujący w lidze sędzia nie zdecydował się wskazać na wapno.

Po przerwie gra Valencii nieco siadła, a Levante dość banalnymi sposobami dochodziło do sytuacji podbramkowych. W jednej z nich znalazł się Víctor Casadesús, do którego futbolówka dotarła po przedłużeniu rzutu z autu. W dobrej dyspozycji był jednak Diego Alves, któremu w tej interwencji pomogła również słaba precyzja strzelającego.

Do większej pardy doszło kilka minut później, kiedy ponownie przed szansą stanął Barral! Do napastnika Levante trafiła piłka, w którą nieczysto trafił Ivanschitz, lecz pomimo odległości pięciu metrów od bramki górą w ów pojedynku okazał się Diego Alves, a futbolówka wylądowała na rzucie rożnym!

Niestety tenże korner chwile później zamieniony został na gola, który wisiał na włosku od początku drugiej części. Po dośrodkowaniu w pole karne bój o piłkę w powietrzu stoczyli Casadesús i Mustafi, a zwycięsko z tej potyczki wyszedł zawodnik miejscowych i dał im prowadzenie! 1:0.

Do ataku ruszyć musieli, więc podopieczni Nuno, który z kolei zmuszony był dokonać zmian. Na placu gry zameldowali się Feghouli, Parejo oraz de Paul. Cała trójka wniosła do gry zespołu ożywienie, a drużyna przez chwile nieco odnalazła sposób, jak dobrać się do skóry rywalowi. Jedną z groźnych akcji przeprowadził jednak duet byłych piłkarzy Benfiki. Rodrigo najpierw ograł rywali indywidualnie, następnie wymieniając piłkę z Gomesem i będąc już w polu karnym zmarnował całą akcję zbyt lekkim strzałem wprost w rękawice Marino.

Do akcji wkroczył tymczasem kapitan drużyny, Dani Parejo! Pomocnik przejął piłkę w pobliżu pola karnego, szybko dostrzegł ustawionego na jedenastym metrze Negredo, z którym zagrał na ścianę, co pozwoliło znaleźć się w sytuacji sam na sam gdzie Parejo zachował zimną krew i spokojnym strzałem doprowadził do wyrównania! 1:1!

Radość „Nietoperzy” nie trwała jednak długo, bowiem już po wznowieniu gry do akcji ofensywnej przystąpiło Levante. Akcję i strzał życia oddał Jose Luis Morales, który wykorzystał bierną jego względem postawę Gayi i fantastycznym uderzeniem wprawił swoich kibiców w ekstazę! 2:1.

Valencia znów przystąpiła do ofensywy. Po akcji rezerwowych, Feghouliego i de Paula ten drugi w świetny sposób odnalazł w polu karnym Negredo posyłając precyzyjne dośrodkowanie na napastnika. Chociaż Negredo powinien ów sytuacje zakończyć golem tak się nie stało, a piłka trafiła do koszyczka Marino. De Paul raz jeszcze pokazał się w samej końcówce, kiedy w polu karnym poprzekładał obrońców Levante, by ostatecznie oddać minimalnie niecelny strzał.

Mecz zakończył się porażką 1:2 i spadkiem w tabeli na czwarte miejsce. Znów nie udało wykorzystać się potknięcia Sevilli i uciec drużynie Emery`ego na większy dystans punktowy, co martwi w perspektywie kolejnego meczu, którym będzie starcie z Barceloną. Wydaje się, że nieco przekombinował Nuno, który w pierwszym składzie nieoczekiwanie nie widział Feghouliego, a i kolejny raz nie wypaliła gcra systemem 4-4-2. Jakie więc plany na Barcę? Przed sztabem i samymi zawodnikami mnóstwo pracy w tym tygodniu, by być w pełni gotowym na starcie z wiceliderem tabeli.

Post użytkownika VCF.PL.

Levante 2:1 (0:0) Valencia

Gole: Victor, Morales - Parejo

Levante: Mariño, Iván López, Vyntra, David Navarro, Nikos, Sissoko, Pape Diop, Rubén (Morales, m.71), Ivanchitz (Juanfran, m.78), Casadesús (El Zhar, m.87); Barral.

Valencia: Diego Alves, Barragán (Feghouli, m.64), Mustafi, Otamendi, Gayà, Javi Guego, André Gomes, Carles Gil, Piatti (Parejo, m.64), Rodrigo (De Paul, m.79); Negredo

Kategoria: Składy | Źródło: własne