Strona główna

Fatalny występ na El Prat

Bartłomiej Płonka | Arkadiusz Bryzik | 24.08.2013; 23:00

„Papużki” górą

Lewantyńskie „Nietoperze” zaprezentowały się beznadziejnie w swoim drugim meczu sezonu 13/14. Espanyol z Barcelony słabiutką formę gości w pełni wykorzystał i pokonał rywali 3:1. Jedyne trafienie dla graczy z Mestalla zagwarantował Helder Postiga.

Tak, jak przewidywało SuperDeporte, Miroslav Đukić zdecydował się na zmianę skrzydeł oraz obsady lewej strony defensywy na to spotkanie. Od pierwszej minuty na plac gry wybiegli Jonas, Feghouli oraz Mathieu.

Już od samego początku gra Blanquinegros nie wyglądała ciekawie. Espanyol zdominował pierwsze kilka minut, a najlepszą szanse zmarnował już w trzydziestej sekundzie spotkania. Pizzi zakręcił obrońcami z Walencji, ale piłki od Portugalczyka nie wykorzystał Garcia.

Start meczu wprawdzie był niemrawy, ale Los Ches zdołali wyjść na prowadzenie w dziesiątej minucie. Piłkę od Ramiego opanował Jonas, po czym wystawił futbolówkę na tacy Postidze. Portugalczyk bezbłędnie skorzystał z okazji i zdobył pierwszą ligową bramkę. 1:0.

Po golu wróciliśmy do rzeczywistości – fatalna gra Valencii. Zero pomysłu, absolutna dominacja Espanyolu, dla którego gol wisiał w powietrzu. I spadł w trzydziestej minucie. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Simao na pierwszy słupek, strzałem głową wykorzystał David Lopez.

„Nietoperze” wciąż nie mogli się obudzić i rezultat remisowy nazywać trzeba było szczęśliwym. Jeszcze tuż przed przerwą doszło do przepychanki pomiędzy Ramiam i Siamo. Ostatecznie arbiter pogodził obu panów pokazując im po żółtym kartoniku.

Valencia nie ożywiła się po przerwie, a w dodatku już kilkadziesiąt sekund po niej prowadzenie objął Espanyol. Christian Stuani wygrał pojedynek główkowy, pomimo, iż wokół siebie miał trzech defensorów gości. Bezradny w zaistniałej sytuacji Alves musiał skapitulować drugi raz. 2:1.

Dukić próbował jeszcze ratować sytuacje, jednakże zmiany, jakie poczynił dały niewiele. Raz błysnąć próbował Feghouli, lecz jego strzał był zbyt lekki. Z ostrego kąta uderzał też Banega, ale również nie było to, na tyle dobre uderzenie, by piłka mogła zaleźć się w bramce.

„Nietoperzy” ostatecznie w samej końcówce dobił Thievy, który po kapitalnej akcji z Lanzarote umieścił piłkę w okienku bramki Alvesa nie dając Brazylijczykowi najmniejszych szans.

Piłkarze z Estadio Mestalla rozegrali katastrofalne zawody. Oczy mogły boleć, kiedy patrzyliśmy na wolną i bez pomysłową grę walenckiej ekipy. Za tydzień spotkanie Barceloną i jeśli nic się nie zmieni śmiało możemy spodziewać się, iż Blanquinegros podzielą losy lokalnego rywala, Levante. Tymczasem klątwa El Prat trwa nadal.

Kategoria: Składy | Źródło: własne