Strona główna

Wywiad z Pellegrino

Jakub Pietrzak | 12.06.2012; 11:12

Trener co lubi wyzwania

Mauricio Pellegrino doskonale pamięta czasy, w których reprezentował barwy Valencii jako piłkarz. Teraz, po siedmiu latach, el Flaco powraca w całkiem nowej roli.

W 2004 zdobyłeś z Valencią jej ostatni tytuł mistrza. Czy już wtedy kołatała w głowie myśl, żeby w przyszłości walczyć o trofea jako szkoleniowiec?

Ta myśl co jakiś czas pojawiała się w trakcie mojej kariery. Kiedy w trakcie meczu zasiadałem na ławce rezerwowych, lubiłem „wczuwać się” w rolę trenera, obserwowałem pilnie ruchy zawodników na boisku. Sprawiało mi to przyjemność.

Jakie wspomnienia masz z pobytu w Valencii jako piłkarz?

Pierwsze dni. Wtedy wszystko dokładnie obserwujesz, każda rzecz jest dla Ciebie nowa. Chciałem jak najlepiej się zaprezentować. Pierwszy trening pamiętam w całości – mógłbym powiedzieć, co robiliśmy minuta po minucie. Jest też inne silne wspomnienie – powrót do Valencii po finale Ligi Mistrzów w Mediolanie (w 2001, Valencia przegrała po rzutach karnych z Bayernem Monachium – przyp. red.), wtedy po raz pierwszy kibice wykrzykiwali moje nazwisko, nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. To było coś cudownego.

A więc nie mistrzostwo, nie puchar UEFA, ani Superpuchar, tylko przegrany finał najbardziej zapadł w pamięć.

Każdy ma swoje własne odczucia, patrzymy na różne rzeczy inaczej. Zwycięstwa i porażki są częścią tego sportu. W piłce chodzi o coś więcej niż tylko wygrywanie, z biegiem czasu zdajesz sobie sprawę, że to czy wygrasz, czy przegrasz, to po prostu kwestia szczęścia.

Podobno tuż po ogłoszeniu zakończenia kariery otrzymałeś pierwszą ofertę poprowadzenia zespołu jako trener.

To prawda, oferta była z Argentyny, z Vélez Sarsfield. Zastanawiałem się bardzo długo, bo do tego klubu mam wielki sentyment, dla mnie są najlepsi w Argentynie. Brałem wtedy jednak udział w kursie przygotowującym do posady szkoleniowca w Hiszpanii i zdecydowałem się go dokończyć. To było 7 lat temu.

Kiedy podjąłęś ostateczną decyzję o byciu trenerem?

Zawsze myślałem, że jest to coś, co fajnie byłoby robić. Po zakończeniu kariery musiałem znaleźć sobie jakieś zajęcie. Długo nie byłem tego pewny, ale teraz mogę powiedzieć z całą pewnością – uwielbiam być trenerem.

Jeszcze jako gracz, „wtrącałeś się” do warsztatu szkoleniowców, wymieniałeś z nimi swoje opinie?

Oczywiście, kiedy pytali mnie o zdanie, albo kiedy po prostu myślałem, że polepszy to grę drużyny. W drużynach juniorskich istnieje wyraźna hierarchia – trener mówi, a ty masz się słuchać. W profesjonalnej piłce to się nieco zmienia – szkoleniowcy są bardziej otwarci. Możesz pytać, kiedy tylko coś jest niejasne, a trener wszystko wyjaśni – przynajmniej tak było w moim przypadku, za co jestem bardzo wdzięczny.

Ty też będziesz takim „otwartym” szkoleniowcem?

Z pewnością. Rozmawiająć z piłkarzami na pewno będę mógł wiele się od nich dowiedzieć. Wymiana informacji i dobra atmosfera w szatni jest niezbędna.

Poznałeś futbol argentyński, hiszpański, angielski i włoski. Jaką piłkę będziesz chciał grać?

Istnieje wiele strategii, stylów. Nie ma jednej najlepszej. Kiedy oglądasz w telewizji spotkanie ligi brazylijskiej, wydaje Ci się że grają wolno. Jedziesz tam i co się okazuje: 40 stopni w cieniu, wilgotność 89 procent. Weźmy na przykład klubowe mistrzostwa świata w 2000, rozgrywane właśnie w Brazylii. Manchester United przegrał 1-3 z Vasco de Gama i zremisował 1-1 z Club Nexaca. Zobacz, co się stanie, jeśli każesz grać drużynie z Meksyku w takim Newcastle – przy padającym deszczu i czterech stopniach poniżej zera.

A więc Pellegrino będzie mieszanką wszystkich stylów po trochu?

Będę musiał dostosować styl do zawodników, jakich mam. Ale oni też będą się musieli dostosować. Musimy znaleźć złoty środek między planem taktycznym, a indywidualnymi umiejętnościami zawodników.

Co robisz, by utrzymywać dobrą formę fizyczną i nie stracić przezwiska „Flaco” (chudy – przyp. red.)?

(śmiech) Biegam, jeżdżę na rowerze, spacerują z żoną. Uprawiam sport, ponieważ pozwala mi się pozbyć nadmiaru energii. Kiedy potem zmęczony wchodzę pod prysznic, czuję się niesamowicie szczęśliwy.

A dieta?

Nie, cóż, apetyt mam raczej dobry. Ale staram się hamować.

Grasz jeszcze w piłkę?

Gram, ale rzadko. Kiedy wracam do mojej rodzinnej wioski, Leones, latem gramy sobie z przyjaciółmi...

Przepraszam, że przerywam, ale Twój brat Maximiliano zarzeka się, że zawsze z Tobą wygrywa. Możesz to potwierdzić?

(śmiech) Mój brat ma swoją drużynę, moja jest dziesięć lat starsza – my mamy 40 lat, oni około 30, ale jeszcze nigdy z nami nie wygrali.

Gdzie gracie?

W klubie, gdzie wszyscy trenowaliśmy jako dzieci. W Leones jest 8 tys. mieszkańców, mamy dwie drużyny. Moja nazywa się Club Sarmiento, mówią na nas „Diabły”. I mamy największe trofeum na świecie – nazywa się Copa Amistad (Puchar Przyjaźni – przyp. red.), mierzy dwa metry wysokości, wspaniała rzecz.

Przy linii bocznej będziemy Cię oglądać w garniturze czy dresie?

Nie sądzę, żeby to miało jakieś znaczenie.

Lubisz słuchać muzyki?

Czasami słucham, często jednak wyłączam radio, bo cisza jest dla mnie bardzo ważna.

Oglądasz inne dyscypliny sportowe, szukając pomysłów na grę swojej drużyny?

W zasadzie nie, ale bardzo podoba mi się duch walki jaki prezentują drużyny rugby.

Będziesz chciał zaszczepić go swoim zawodnikom?

Na pewno. Jest to coś, co zawsze podziwiałem, uwielbiałem oglądać i do tej pory mnie fascynuje.

Czytasz?

Tak, lubię.

Czytałeś książkę Unaia „Mentalność zwycięzcy”?

Nie miałem jej w rękach, ale wiem mniej więcej, o co tam chodzi. Przeczytałem jakąś recenzję

Zawsze mówisz w bardzo spokojny, wyważony sposób. Nie zrobiłeś nigdy nikomu awantury?

Oczywiście, że zrobiłem. Jestem raczej nerwowy, łatwo wpadam w zły nastrój. Wtedy próbuję rozładować napięcie poprzez sport, krzyczę, albo mocno w coś kopię.

Jak Twoja rodzina zniosła kolejną przeprowadzkę?

Generalnie w porządku. Najtrudniej było moim dzieciom. Wyjechaliśmy z Valencii pięć lat temu, starsze miało wtedy koło siedmiu lat, teraz ma 12. Nie czują się tu zupełnie obco, rozpoznają stare miejsca z dzieciństwa. Mam nadzieje, że będziemy tu szczęśliwi.

Kategoria: Wywiady | Źródło: Superdeporte