Strona główna

Drużyna 7. kolejki Primera Division

Łukasz Kwiatek | 03.10.2011; 21:51

Kto zasłużył na wyróżnienie?

W meczu na szczycie Primera Division Real Betis przegrał na własnym stadionie z Levante i po trzech kolejkach prowadzenia w tabeli zleciał z podium. Na czele klasyfikacji Barcelona, świętująca pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w lidze.

Aktualny układ tabeli – z Barceloną i Realem Madryt w czołówce – można by uznać za w miarę „normalny”, gdyby nie absurdalnie wysoka pozycja Levante. Dzięki czterem wygranym z rzędu wiceliderem Primera Division jest jeden z najbiedniejszych klubów, w dodatku osłabiony odejściem najlepszego strzelca – Felipe Caicedo – i obwołanego odkryciem sezonu trenera – Luisa Garcia Plazę. Dla kibiców Levante to jak sen na jawie – ich klub jeszcze nigdy w historii nie zajmował drugiej pozycji w tabeli.

Nic dziwnego, że w prawdziwy sen długo nie chciała zapadać grupa kilkuset fanów, czekająca pod siedzibą klubu na powrót z Sewilli swoich bohaterów. Okrzykami „Ballesteros seleccion!” sympatycy „Granotes” domagali się powołania do reprezentacji stopera Sergio Ballesterosa, osiłka i niezrównanego walczaka, który mimo 36 lat na karku nie dał się zabiegać na śmierć ruchliwym skrzydłowym rywali. Na Benito Villamarin jeszcze lepiej poradził sobie jego partner – młodszy o cztery lata Nano, w przeszłości stoper Betisu, który z powodu fali kontuzji nie zrobił większej kariery Andaluzji.

Popisy bramkarzy i „Falcaodependencia” Atletico

Bezbramkowy remis Atletico z Sevillą to w głównej mierze zasługa bramkarzy obydwu klubów - Thibauta Courtoisa i Javiego Varasa. W Atletico rozczarował Radamel Falcao, który zmarnował przynajmniej dwie znakomite bramkowe okazje. „Marca” już ogłosiła „Falcaozależność” stołecznej ekipy – gdy Kolumbijczyk nie trafia do siatki, Atletico bramek nie zdobywa, a co za tym idzie – traci punkty.

Villarreal też miewa problemy ze strzelaniem bramek, zupełnie przeciwnie jak z masowym gubieniem punktów – akurat to „Amarillos” wychodzi znakomicie - szczególnie gdy na ich drodze staje Roberto Jimenez. Bramkarz Saragossy dał się pokonać dwukrotnie, ale nie sposób policzyć, ile razy uratował zespół przed stratą kolejnych goli, co w końcowym rozrachunku okazało się na wagę jednego punktu.

„Van Gol” nareszcie trafia

Bilbao i Malagę, choć jak dotąd osiągały skrajnie różne wyniki i w tabeli dzieli je przepaść, łączyła wręcz popisowa nieskuteczność środkowych napastników. Dość powiedzieć, że Fernando Llorente, gwiazdor Basków, po pięciu meczach miał na koncie zaledwie jedną bramkę, której i tak mogli mu zazdrościć wszyscy snajperzy Malagi. Dopiero w ostatniej kolejce trenerzy Marcelo Bielsa i Manuel Pellegrini, którzy konsekwentnie stawiali na bezproduktywnych napastników, mogli odetchnąć z ulgą. Llorente, mimo fatalnego początku spotkania, dwiema bramkami rozprawił się z Realem Sociedad w emocjonujących derbach Kraju Basków, a Malaga odrobiła straty w spotkaniu z Getafe m.in. dzięki trafieniu Ruuda van Nisterlooya i cudownej przewrotce w wykonaniu Julio Baptisty.

Skrót: Malaga - Getafe

Skrót: Sociedad - Bilbao

Skreśleni przez Mourinho brylują w nowych klubach

Gdyby Real Madryt nie poradził sobie gładko z Espanyolem po bramkach Gonzalo Higuaina i asystach Cristiano Ronaldo, hiszpańska prasa mogłaby sobie do woli używać na Jose Mourinho. Wszystko za sprawą skreślonych przez portugalskiego trenera Sergio Canalesa i Pedro Leona, którzy zaliczyli świetne występy w barwach nowych klubów.

Trafienie Canalesa na początku meczu Valencii z Granadą ustawiło „Los Ches” w komfortowej sytuacji, pozwalając bez większego zaangażowania dowlec skromne prowadzenie do ostatniego gwizdka arbitra. Rozochocony golem młody Hiszpan próbował doprowadzić do podwyższenia rezultatu, ale jego partnerzy, zmęczeni serią trudnych meczów, zbyt sennie snuli się po boisku, by kolejny raz pokonać bramkarza rywali. Z kolei Pedro Leon, poza nieustannym nękaniem defensywy Malagi rajdami na prawym skrzydle, popisał się zabójczym uderzeniem z półobrotu, które zakończyło serię czterech meczów bez puszczonej bramki przez Willy’ego Caballero.

Zmiana warty w Mallorce

Zadowolony z gry swoich podopiecznych, choć nieco rozczarowany wynikiem może być debiutujący w roli trenera Miguel Angel Nadal. Były gwiazdor reprezentacji Hiszpanii i FC Barcelony, kuzyn tenisisty Rafaela Nadala, objął tymczasowo Mallorkę po odejściu Michaela Laudrupa i zdołał na tyle dobrze ustawić i zmotywować swoich zawodników, że zaprezentowali się oni zdecydowanie lepiej od grającej przed własną publicznością Osasuny, dla której remis uratował dwoma strzałami z główki Raul Garcia. Mimo obiecującego debiutu Nadala, w następnym spotkaniu Mallorkę ma już poprowadzić Joaquin Caparros.

Caparros nie musiał długo czekać na oferty po błyskawicznym rozstaniu z Neuchatel Xamax. Można się zastanawiać, czy przechodząc do Mallorki nie działa zbyt pochopnie – może gdyby poczekał dłużej, mógłby liczyć na posadę w bardziej renomowanym klubie, w końcu cztery lata owocnej pracy w Bilbao zbudowały mu bardzo dobrą reputację. Caparros tłumaczy swoją decyzję w typowym dla siebie stylu: - Żona kazała mi znaleźć pracę, bo nie może dłużej wytrzymać ze mną w domu – z uśmiechem oznajmił dziennikarzom.

Drużyna 7. kolejki Primera Division według INTERIA.PL

Jedenastka kolejki: Roberto Jimenez (Saragossa) – Carlos Martinez (Sociedad), Nano (Levante), Javier Mascherano (Barcelona), Adriano (Barcelona) – Pedro Leon (Getafe), Raul Garcia (Osasuna), Julio Baptista (Malaga), Cristiano Ronaldo (Real Madryt) – Gonzalo Higuain (Real Madryt), Fernando Llorente (Bilbao)

Ławka rezerwowych: Thibaut Courtois (Atletico), Eliseu (Malaga), Inigo Martinez (Sociedad), Juanlu (Levante), Sergio Canales (Valencia), Luis Garcia (Saragossa), Tomer Hemed (Mallorca)

Nagroda im. Stowarzyszenia Równych Szans – Primera Division. Wprawdzie z metodologicznego punktu widzenia próby jakiegokolwiek porównywania poszczególnych europejskich lig jako całości nie mają najmniejszego sensu, jednak rzut oka na statystyki ujawnia ciekawą prawidłowość. W ostatniej kolejce tylko Real Madryt wygrał swój mecz z przynajmniej dwubramkową przewagą, co jest dopiero 11. takim wynikiem w sześciu rozegranych rundach hiszpańskiej ligi. Na tę liczbę złożyły się ponad jednobramkowe zwycięstwa Realu (4), Barcelony (3), Atletico (2) oraz Levante i Malagi (1). Pod tym względem Primera Division stanowi prawdziwy fenomen wśród innych czołowych lig europejskich – w siedmiu kolejkach English Premier League padło aż 31 wyników z różnicą minimum dwóch goli, w ośmiu rundach Bundesligi – 30, pięciu Serie A – 17, a w dziewięciu Ligue 1 – 26.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Interia