Strona główna

Bez wyczekiwanej kanonady

Szymon Witt | 02.10.2011; 11:26

Pierwsze trafienie Canalesa

Każdy kto sądził, że Valencia w meczu na własnym terenie z bagażem kilku goli odeśle do domu beniaminka z Granady, srodze się zawiódł. Szybkie prowadzenie zamiast zmotywować tak uśpiło gospodarzy, że ci – nawet w stuprocentowych sytuacjach – nie potrafili ponownie trafić do siatki. Trzy punkty zostały jednak na Mestalla.

Unai Emery zaskoczył wszystkich. Tym razem nie dokonał masowej wymiany kadr, nie przegrupował diametralnie swoich szeregów po ciężkiej przeprawie z londyńską Chelsea. Valencianistas patrząc na tablicę ze składem mogli odczuć lekkie zdziwienie tylko przy jednym nazwisku, co jak na baskijskiego szkoleniowca jest wynikiem niespotykanym. Tym „wybrańcem” okazał się Hedwiges Maduro – ten sam, który ustawiony w meczu z Sevillą jako trzeci obrońca spowodował, że na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán defensywa Los Ches zanotowała najgorszy występ w tym sezonie. Tym razem Holender wystąpił na swojej ulubionej pozycji defensywnego pomocnika i trzeba przyznać, że spisał się dosyć przekonująco, prezentując dobry odbiór piłki i momentami bardzo inteligentne rozegranie.

Blanquinegros od samego początku przycisnęli ekipę Fabriego Gonzáleza, co natychmiast zaowocowało zdobyciem bramki. Po szybkiej wymianie podań w środku boiska Pablo Piatti zagraniem piętą wyłożył piłkę Sergio Canalesowi, a ten mocnym uderzeniem sprzed pola karnego zaskoczył Roberto Fernándeza!

„Nietoperze” nie mieli zamiaru zadowalać się prowadzeniem najskromniejszym z możliwych i w dalszym ciągu szturmowali bramkę Granady. W 8. minucie podopieczni Emery’ego przeprowadzili piękną, opanowaną dzięki hektolitrom potu wylanego na treningach trójkową akcję. Mathieu, Piatti, Soldado, Mathieu – i tylko żal, że po uderzeniu Francuza futbolówka przeszła obok słupka. Chwilę później rozochocony Canales po krótko rozegranym rzucie rożnym dośrodkował piłkę wprost na czuprynę „Żołnierza”, ale instynktowną główkę równie instynktownie wybronił Roberto.

Goście po raz pierwszy zatrudnili Vicente Guaitę po kwadransie gry. Z rzutu wolnego ostro uderzył Dani Benítez, jednak bramkarski diament z Mestalla zdołał przenieść „łaciatą” nad poprzeczką. Na odpowiedź Valencianistas nie trzeba było długo czekać. Éver Banega posłał bombę na bramkę gości, którą jednak zdołał sparować Roberto. Piłka spadła na głowę Maduro, lecz portero Granady bardzo szybko zebrał się z murawy i zdążył wyłapać precyzyjną główkę Holendra. W dalszej części meczu to Los Ches byli stroną przeważającą, pokazując wielką chęć udowodnienia, iż na własnym dominium zespoły pokroju Granady nie mają czego szukać. Niestety, pomimo przyzwoitych sytuacji Canalesa i Banegi do końca pierwszej połowy nie udało się zadać kolejnego bolesnego dla El Graná ciosu.

W drugiej odsłonie gry Blanquinegros zupełnie niepotrzebnie oddali pole rywalom, co mogło skończyć się fatalnie. W 63. minucie Alex Geijo uderzył zza obrębu szesnastki, lecz chytry szczurek na całe szczęście o centymetry minął świątynię Guaity. Dosłownie kilkadziesiąt sekund później defensor gości Iñigo López po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową skierował futbolówkę w poprzeczkę. Szczęście lubiło pomagać piłkarzom Valencii, lecz piłkarze Valencii owemu szczęściu nie pomagali zupełnie. Na dodatek rozochocony Geijo siał coraz większy popłoch w wydawałoby się bardzo spokojnych umysłach defensorów Los Ches. W 70. minucie Szwajcar udowodnił, że Victor Ruiz nie jest nieomylny. Geijo skręcił byłego obrońcę Napoli banalnie prostym zwodem na zamach, lecz w klarownej sytuacji strzelił nad poprzeczką.

Jedynym graczem „Nietoperzy”, który dwoił się i troił, by odsunąć grę jak najdalej od własnej bramki, był wprowadzony po przerwie Jonas. W 73. minucie Brazylijczyk dostał podanie przed szesnastkę Granady, po czym uderzył natychmiast. Futbolówka odbiła się jeszcze rykoszetem od jednego z piłkarzy gości, lecz Roberto poradził sobie również w tej sytuacji. Na trzy minuty przed końcem spotkania Jonas otrzymał znakomite prostopadłe podanie od Jeremy’ego Mathieu, wpadł w pole karne, lecz uderzenie w krótki słupek nie mogło zaskoczyć dobrze ustawionego bramkarza rywali. Reprezentant Canarinhos, który przedłużającą się indolencją strzelecką coraz bardziej irytuje kibiców i siebie samego, miał wymarzoną okazję w doliczonym czasie gry. Po dwójkowej akcji z Soldado 27-latek mógł strzelić w każdy sektor bramki Roberto. Ostatecznie wybrał ten, w którym została noga portero Granady…

Aż dziw, jaką metamorfozę przeszła Valencia w pierwszej części rundy jesiennej. W zeszłym sezonie „Nietoperze” imponowali niszczącą ofensywą i straszyli żenującą defensywą. Kilka miesięcy później akcenty w drużynie odwróciły się o 180 stopni. Patrząc na nowy blok obronny Valencii, można być pewnym, że zadanie zabezpieczenia tyłów znajduje się w kompetentnych rękach. Z kolei zdobywanie kolejnych goli przychodzi Blanquinegros z coraz większym trudem. Jednak podobno klasową drużynę buduje się od tyłu…

Raport pomeczowy:

Valencia CF: Guaita; Miguel, Rami, Víctor Ruiz, Mathieu; Maduro (Albelda 75’), Banega; Pablo (Jonas 54’), Canales, Piatti (Feghouli 63’); Soldado.

Granada CF: Roberto; Nyam, Siqueira (Romero 85’), Mainz, López; M.Rico, Yebda (I. Uche 77’); Mollo (Carlos Martins 77’), F.Rico, Benitez; Geijo.

Gol: 4’ Canales.

Tabela i statystyki Primera División

Wybierz piłkarza meczu!

Skrót spotkania: VCF Video

Cały mecz do pobrania

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne