Strona główna

Drużyna 5. kolejki Primera Division

Łukasz Kwiatek | 23.09.2011; 23:16

Kto zasłużył na wyróżnienie?

Jak na razie Primera Division drwi sobie ze wszystkich, którzy nazywali ją ligą dwóch drużyn i przepowiadali nieustanne pogromy rywali w wykonaniu Realu Madryt i FC Barcelony. Po czterech kolejkach z kompletem punktów liderem beniaminek Real Betis, przed Valencią i Malagą.

Niemal przez dekadę kibice Verdiblancos czekali na objęcie prowadzenia w tabeli Primera Division. Najbliżsi rywale Betisu to Getafe i Levante, więc niewykluczone, że w ósmej kolejce Andaluzyjczycy pojadą na Estadio Santiago Bernabeu jako liderzy tabeli. Podopieczni Pepe Mela wyraźnie rozkręcają się z meczu na mecz, szczególnie pod kątem łatwości zdobywania bramek. Nie tylko dlatego, że sędziowie hojnie obdarzają ich rzutami karnymi – trzy z dziewięciu bramek Betisu padły po egzekwowaniu jedenastek.

W pierwszych dwóch kolejkach biało-zieleni potrzebowali dziesiątek sytuacji, by wykorzystać jedną z nich. W ostatnim ligowym meczu - z Realem Saragossa - oddali dziewięć strzałów - zdecydowanie najmniej ze wszystkich dotychczasowych spotkań, a już po 50 minutach gry prowadzili 4-1, m.in. dzięki dwóm bramkom Roque Santa Cruza. Saragossa próbowała jeszcze odrabiać straty po czerwonej kartce dla Casto, bramkarza Betisu, ale dwa gole wprowadzonego po przerwie Juana Carlosa nie wystarczyły do wywiezienia punktu z Estadio Benito Villamarin.

Cios za cios z Barceloną

Trudno zaskakiwać Barcelonę przez 90 minut – mówił po ligowym hicie Unai Emery. Trenerowi Valencii udało się jednak na tyle zaskoczyć Pepa Guardiolę przygotowaną taktyką, że cała pierwsza połowa została rozegrana pod dyktando Nietoperzy, bezlitośnie wykorzystujących lukę na prawej flance, pozostawianą przez wysoko ustawionego Daniego Alvesa. Trzy dośrodkowania grającego wyjątkowo na skrzydle nominalnego lewego obrońcy Jeremy’ego Mathieu przyniosłyby Valencii trzy gole, gdyby Roberto Soldado zdołał trafić do pustej bramki.

Valencia pokazała, że można pójść z Barceloną na otwartą wymianę ciosów, i to bez angażowanie w tę walkę pięści. Losy meczu rozstrzygnęła kontuzja Davida Albeldy, który w pierwszej połowie wespół z Everem Banegą opanował środek pola. Po zejściu Albeldy Barcelona zyskała większą swobodę, i choć Victor Ruiz i Adil Rami robili co mogli w defensywie, błyskotliwe zagrania Leo Messiego kilka razy otworzyły zawodnikom Barcelony drogę do bramki. Vicente Guaita nie był w stanie skutecznie interweniować w każdej sytuacji.

Valencia niewątpliwie zdała egzamin - mimo systematycznej przebudowy zespołu „Los Ches” rywalizowali z Barceloną jak równy z równym. Przede wszystkim wyjątkowo szczelna defensywa pozwala wnioskować, że Blanquinegros rzadziej niż w ostatnich latach będą gubić punkty i mogą namieszać w rywalizacji o mistrzostwo kraju.

Mecz z Atletico – kolejna strata punktów Barcelony?

Również w następnym spotkaniu Barcelonę czeka niełatwe zadanie – na Camp Nou przyjedzie rozpędzone Atletico, mające za sobą dwa kolejne zwycięstwa 4-0. Znów nie do zatrzymania okazał się Radamel Falcao. Dwa gole w starciu ze Sportingiem Gijon pozwoliły mu trafić na szczyt klasyfikacji strzelców ligi – Kolumbijczyk ma na koncie tyle samo bramek co Messi i Soldado, ale rozegrał od nich o jeden mecz mniej.

Barcelonie w najbliższą sobotę znów przyjdzie się rozbijać o solidną defensywę - jak dotąd Thibaut Courtois, broniący we wszystkich meczach Rojiblancos, skapitulował tylko raz. Trudną do sforsowania zaporę przed belgijskim bramkarzem ustawiają stoperzy Joao Miranda i Alvaro Domiguez. W dodatku rozgrywającemu Gabiemu, którego zagrania doprowadzały do rozpaczy defensywę Sportingu, statystycy podliczyli najwięcej podań kluczowych spośród wszystkich zawodników w lidze.

Problemy Mourinho i Bielsy

Strzelecka impotencja – dwa mecze bez gola – kosztowała Real Madryt pięć punktów. Drużyna Jose Mourinho tym razem nie zdołała przełamać defensywy Racingu Santander, który inteligentnie przeszkadzał Królewskim w swobodnym rozgrywaniu i nie dawał okazji do kontrataków. Realowi, choć nie przeżywa obecnie najłatwiejszych chwil, sprzyja jednak terminarz. Trudno sobie wyobrazić łatwiejszego przeciwnika do przełamania nieskuteczności od Rayo Vallecano.

Znacznie gorsze humory muszą panować w szatni Athletiku Bilbao. „Los Leones” pod wodzą Marcelo Bielsy zgromadzili w lidze jeden punkt. Argentyńczyk w brawurowym stylu trwoni czteroletnią pracę Joaquina Caparrosa nad tym, by Lwy zasługiwały na swój przydomek. Tym razem wyższość nad Bilbao udowodniła Malaga, która coraz bardziej przekonuje się, że Santi Cazorla wart był każdego z wydanych na niego dwudziestu milionów euro.

Drużyna 5. kolejki Primera Division według INTERIA.PL:

Jedenastka kolejki: Javi Varas (Sevilla) – Javier Chica (Betis), Victor Ruiz (Valencia), Sergio Ballesteros (Levante), Eliseu (Malaga) - Ever Banega (Valencia), Gabi (Atletico), Cesc Fabregas (Barcelona), Jeremy Mathieu (Valencia) - Radamel Falcao (Atletico), Roque Santa Cruz (Betis)

Rezerwowi: Vicente Guaita (Valencia), Alvaro Dominguez (Atletico), David Albelda (Valencia), Santi Cazorla (Malaga), Papa Diop (Racing), Juan Carlos (Saragossa), Leo Messi (Barcelona)

Nagroda im. nerwicy natręctw – Giuseppe Rossi (Villarreal). Za każdym razem, gdy Rossi znajdował się w znakomitej sytuacji, próbował trafić do siatki pomiędzy nogami bramkarza Mallorki Dudu Aouate. Sztuka udała się raz, ale napastnik tej klasy co Rossi powinien sobie przypomnieć, że ma w zanadrzu szerszy repertuar zagrań.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Interia.pl