Strona główna

Nie taki ten Genk słaby...

Szymon Witt | 14.09.2011; 10:49

Zabrakło skuteczności

Nie pomogły zmasowane ataki i wyborna forma strzelecka Roberto Soldado. Valencia miała zdecydowaną przewagę w wyjazdowym spotkaniu z KRC Genk, jednak nie potrafiła udokumentować swojej dominacji. W efekcie na starcie nowej edycji Ligi Mistrzów „Nietoperze” bardziej straciły dwa punkty, niż zyskały jeden…

Unai Emery w końcu skorzystał z dwójki piłkarzy, których notorycznie pomijał w meczach ligowych. Dani Parejo i Sofiane Feghouli w Primera Division nie potrafili wywalczyć sobie miejsca nawet w meczowej osiemnastce, natomiast w nieporównywalnie bardziej prestiżowej Lidze Mistrzów znaleźli się w pierwszym składzie. Baskijski szkoleniowiec nie dokonał za to zmian w formacji defensywnej, która tak dobrze spisała się w ostatnim starciu z Atlético.

Podopieczni Emery’ego już w pierwszych minutach zakomunikowali przeciwnikom, jaki mają cel – tylko zwycięstwo. W początkowym fragmencie gry „Nietoperzom” znakomicie wychodziła gra skrzydłami. W 3. minucie prawą stroną przedarł się Feghouli, dośrodkowanie młodego Francuza spadło wprost na głowę Adila Ramiego, lecz ten uderzył nad poprzeczką. Kilka sekund później swoją aktywność zaakcentowało lewe skrzydło – po szybkiej kontrze w pole karne Genku wpadł Pablo Piatti. Argentyńczyk zagrał wzdłuż linii bramkowej, lecz Soldado nie miał szans dostawić nogi. W 9. minucie Piatti wymienił futbolówkę z Jeremym Mathieu, defensor znad Tamizy posłał dobrą centrę w szesnastkę, lecz Soldado – podobnie jak wcześniej Rami – strzałem głową nie potrafił skierować piłki do bramki.

Przewaga Valencii nie podlegała żadnej dyskusji - Blanquinegros bardzo szybko wypracowali sobie posiadanie piłki na poziomie ponad 60% i nie mieli zamiaru oddawać pola rywalom. Niestety, kolejne strzały Soldado, Piattiego czy Feghouliego były albo niecelne, albo zbyt łatwe dla bramkarza gospodarzy, László Kötelesa.

W 36. minucie efektowny rajd prawym skrzydłem przeprowadził Miguel. Portugalczyk mocno i płasko zacentrował w pole karne, Piatti wyprzedził próbującego interweniować obrońcę i trącił piłkę. Futbolówka zmierzała do bramki tuż przy słupku, ale refleks węgierskiego portero uratował Belgów przed stratą gola. Gospodarze poważniej zagrozili bramce Diego Alvesa dopiero w 40. minucie gry. Dániel Tőzsér dośrodkował z rzutu wolnego, a „łaciatą” głową trącił Jeroen Simaeys, jednak ten strzał bardzo pewnie złapał Alves.

Drugą połowę od mocnego uderzenie mogli rozpocząć gospodarze. Zaraz po wznowieniu gry piłkę w środku pola na rzecz Jelle’a Vossena stracił Mehmet Topal. Młody gwiazdor belgijskiego futbolu popędził na bramkę Alvesa, po czym oddał silny strzał sprzed pola karnego, lecz Brazylijczyk znakomicie sparował uderzenie snajpera Genku.

W drugiej połowie - w przeciwieństwie do pierwszej odsłony – Valencia starała się częściej grać środkiem, długo wymieniając piłkę i szukając prostopadłych podań do wybiegających na czystą pozycję Soldado i skrzydłowych. Po przerwie bardzo uaktywnili się rozgrywający Los Ches, Dani Parejo i Éver Banega, którzy nadawali tempa akcjom Valencii. W 59. minucie Parejo pięknie rozciągnął grę na prawe skrzydło do Soldado, „Żołnierz” przedarł się w szesnastkę gospodarzy i oddał piłkę do wbiegającego Parejo, który błyskawicznie uderzył. Niestety, Köteles znów był na posterunku.

W 69. minucie Pablo zmienił nieco przygaszonego w drugiej połowie Feghouliego. I to właśnie Hérnandez przeprowadził akcję, po której Blanquinegros mogli objąć prowadzenie. W 72. minucie po krótko rozegranym rzucie rożnym Pablo precyzyjnie zacentrował do Ramiego, a potężny francuski defensor nic nie robiąc sobie z towarzystwa obrońców oddał kapitalny strzał przewrotką! Jakaż szkoda, że piłka wylądowała jedynie na poprzeczce…

W końcówce meczu, w celu zwiększenia siły ognia Valencii, na boisku zameldowali się także Aritz Aduriz i Sergio Canales. Niestety, zmiany nie wniosły zbyt wiele i „Nietoperze” do końca spotkania bili głową w mur. Dodatkowo w ostatnich minutach podopieczni Emery’ego mogli nawet stracić bramkę. Z rzutu wolnego po raz kolejny zacentrował Tőzsér, piłka po wielkim zamieszaniu trafiła pod nogi Simaeysa, który oddał instynktowny strzał, lecz równie instynktowną interwencją popisał się Alves, jakimś cudem przenosząc futbolówkę nad poprzeczką!

Valencia, pomimo że była zespołem zdecydowanie lepszym i posiadającym lepsze argumenty czysto piłkarskie, nie potrafiła sforsować bramki fenomenalnie spisującego się tego dnia László Kötelesa. Genk nie okazał się drugim Bursasporem, kładącym się na murawie i czekającym z pokorą na najniższy wymiar kary. Blanquinegros zabrakło jedynie szczęścia i skuteczności, gdyż na styl gry i postawę poszczególnych zawodników nie mamy prawa narzekać. Niewykluczone, że na trudnym terenie, jakim okazał się Fenix Stadion, punkty straci także Bayer i – być może – Chelsea. Pomimo remisu z Genkiem wiara Valencianistas w awans do Ligi Mistrzów powinna zostać niezachwiana.

Raport pomeczowy:

Valencia CF: Alves; Miguel, Ruiz, Rami, Mathieu; Topal, Banega, Parejo (Aduriz 74’); Piatti (Canales 79’), Feghouli (Pablo 69’), Soldado.

KRC Genk: Köteles, Anele, Simaeys, Nadson, Pudil; Nbadashinze, Hubert, Tőzsér, Buffel (Camus 85’); Vossen (Barda 79’), Nwanganga (Ogunjimi 63’).

Skrót spotkania: VCF Video

Tabela grupy E oraz statystyki drużyny w Lidze Mistrzów

Wskaż zawodnika meczu: PM II

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne