Strona główna

Mata bohaterem bitwy o Walencję!

Szymon Witt | 10.01.2011; 00:09

Levante UD 0:1 Valencia CF

Valencia po ogromnych męczarniach ostatecznie zwyciężyła w konfrontacji z Levante. Trzy punkty zdobyte po wiktorii nad lokalnym rywalem są nie do przecenienia, lecz niepokoi fakt, że styl gry naszych ulubieńców po raz kolejny był trudny do zniesienia.

Unai Emery mógł w końcu wrócić do ustawienia z dwoma napastnikami. Nareszcie Roberto Soldado i Aritz Aduriz nie musieli pauzować z powodu rozmaitych urazów, nadmiaru kartek czy też odsiadywania kary za to, że Francisco Chicę boli brzuch znajdujący się – co może nieco zaskakujące – w jego ręce. Emery dołożył do pomocy swoim atakującym wsparcie skrzydłowych w postaci Juana Maty i Pablo. Ten kwartet miał zapewnić kilka goli w starciu z Granotes. Skończyło się na jednej bramce, w dodatku zdobytej chyba nie do końca uczciwie…

W początkowej fazie spotkania to gospodarze dyktowali warunki. Blanquinegros sprawiali wrażenie drużyny, która dopiero z wolna wybudzała się z koszmaru o nazwie Villarreal. Gdyby nie indolencja strzelecka Felipe Caicedo, „Nietoperze” niechybnie przegrywałyby już po pierwszym kwadransie. Na szczęście Ekwadorczyk albo nieczysto uderzał piłkę, albo na posterunku był Vicente Guaita.

Valencia pierwszą okazję wypracowała dopiero w 26. minucie. Maduro odważnie szarżował przed szesnastką gospodarzy, aż w końcu drogę zabiegł mu jeden z obrońców Levante. Faul nastąpił na skraju pola karnego, ale arbiter Clos Gómez – pomimo trudnej do oceny sytuacji – zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego. Do piłki podszedł Mata, jednak uderzył minimalnie nad poprzeczką…

W 32. minucie uderzenia z dystansu spróbował Miguel. Kapitan Valencii huknął mocno, ale Manolo Reina wręcz z nonszalanckim spokojem złapał futbolówkę. W odpowiedzi po ładnej akcji z powietrza uderzył Juanlu, ale coraz pewniejszy w bramce „Nietoperzy” Guaita nie miał problemów ze strzałem pomocnika Levante.

Gra Valencii ożywiła się dopiero pod koniec pierwszej połowy. Aduriz z prawej strony pola karnego miękko wrzucił piłkę w kierunku Maty, ale obrońcy gospodarzy uprzedzili naszego lewoskrzydłowego. Ostatnim akcentem w pierwszej połowie było silne uderzenie Pablo sprzed pola karnego, lecz Reina zachował się niczym swój imiennik ze sławniejszego Liverpoolu.

Początek drugiej odsłony spotkania wcale nie zwiastował dla Los Ches pomyślnego rozwiązania. Caicedo zdobył nawet gola, na szczęście w momencie oddawania strzału znajdował się na pokaźnym spalonym. Gra Valencii wciąż była ślamazarna, dopiero od 70 minuty zaczęło iść ku lepszemu. Sygnał do ataku dał Mehmet Topal, który wykorzystał przedłużenie piłki głową przez Angela Dealberta i uderzył minimalnie niecelnie.

W 73. minucie do rzutu wolnego z około dwudziestego metra podszedł Mata. Wychowanek Realu Madryt przymierzył o wiele lepiej niż podczas wykonywania jedenastki, ale piłka po koniuszkach palców Reiny wylądowała tylko na poprzeczce. Niecałą minutę później Soldado w polu karnym zgrał futbolówkę do Maty, lecz Juan uderzył wprost w bramkarza Levante.

Kluczowym momentem spotkania okazała się zmiana Soldado na Vicente. Legendarny już gwiazdor Valencii rozkręcił grę Nietoperzy. W efekcie padł gol dla Blanquinegros. Pablo w 83. minucie posłał idealne podanie do wychodzącego na czystą pozycję Maty. Jak pokazały powtórki, Juan znajdował się na minimalnym spalonym, ale sędziowie zdecydowali się puścić grę, co numer „10” wykorzystał z zimną krwią. Tym samym Mata zrehabilitował się za niewykorzystany rzut karny i po raz kolejny w tym sezonie zapewnił Valencii minimalne zwycięstwo.

Można podejrzewać, że niespotykanie siermiężna gra „Nietoperzy” spowodowana była trwającym jeszcze szokiem, jakiego Blanquinegros doznali w ostatni czwartek. Na szczęście, pomimo pucharowej traumy, podopieczni Emery’ego udowodnili, który klub z Walencji jest bardziej utytułowany. Oby do następnego meczu Los Ches całkowicie zapomnieli o wstrząsających wydarzeniach z 6 stycznia 2011 roku…

Raport pomeczowy

Gol Maty: VCF VIDEO

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne