Strona główna

Przed meczem z Levante

Dawid Siedzik | 09.01.2011; 12:40

Ligowe derby

Trzask. Tysiące dłoni na zdezorientowanych głowach, w niej przeraźliwy szum. Szok wybełtany z niedowierzaniem. Wreszcie narastająca, rozsierdzająca od środka frustracja. Na koniec gorycz. Porażka z Villarrealem boli niesamowicie, jednak napięty terminarz nie daje czasu na rozpamiętywanie. Kolejne wyzwanie - derby Walencji.

Czarny czwartek

Kibice Blanquinegros nie mają łatwego życia. Mecz "Nietoperzy" z Villarrealem był kolejnym z gatunku piłkarskiego sience-fiction. Redakcyjny kolega, kreśląc jedno z podsumowań kolejki, stwierdził: "Trener Valencii położył kamień milowy w rozwoju matematyki, udowadniając, że dwie połowy wcale nie muszą być równe". Cóż, stan w którym kibice z przerażenia obgryzają paznokcie, inni zaparzają kubki melisy, a kolejni trzęsącymi się dłońmi odpalają papierosa, może w szeregi sympatyków Valencii zawitać na dłużej. Byłbym zapomniał – wszystko to w scenerii przerwy meczowej, na którą Los Ches schodzą prowadząc i prezentując estetyczny futbol (jak wyliczyli dziennikarze „Superdeporte”, to siódmy taki przypadek za czasów Baska).

Co bolesne może być szczególnie, problem Valencii to nie tylko przegrywanie, wydawałoby się zwycięskich meczów. To także niewygrywanie potyczek prezentując futbol lepszy (vide Manchester i Villarreal na Mestalla), czy ponoszenie strat powodowanych nadgorliwością (a nierzadko wariactwem) sędziów. Wreszcie wewnętrzne konflikty, wypychanie piłkarzy, czy serie kontuzji. Los Ches to zespół z tych, które w obecnym sezonie konkurowałyby o miano najbardziej kolorowego taboru w Europie. Wpisując się w rytm dzisiejszego święta na ulicach całej Polski, wypada podsumować lakonicznie: się dzieje. Krótko mówiąc: perspektywy są, umiejętności są, tylko harmonii i ładu nie widać.

Derbowe emocje

Ale do rzeczy. To już niemal tradycja. Pierwsze w sezonie derby Walencji, w trakcie ostatniej dekady, zawsze przypadają na pierwszy miesiąc roku. Ostatnie odbyło się blisko 1,5 roku, kiedy to Valencia wcieliła się w rolę ostatecznej ligowej instancji, pozbawiając sąsiadów złudzeń utrzymania się w La Liga. Biorąc pod uwagę atmosferę panującą w obu obozach, dla dramaturgii widowiska, mecz przypadł w równie dogodnym momencie, jak ostatni. Levante ponownie usadowiło się daleko w ogonie stawki, wstydliwie wychylając głowę nad strefę spadkową, zaś dla Valencii zwycięstwo to jedyne sensowne placebo na czwartkową traumę.

W składzie Nietoperzy na pewno nie zobaczymy Joaquina, który odchoruje zawieszenie po incydencie z ostatniego meczu. Obok kapitana na trybunach zasiądzie pauzujący za żółte kartki Ricardo Costa. Nadal leczą się Cesar, Moya i Albelda. Pod znakiem zapytania stoi występ nie w pełni zdrowych: Navarro, Tino oraz Choriego. Jeśli zaś chodzi o system, Emery prawdopodobnie postawi na 4-5-1, z perspektywą wprowadzenia drugiego napastnika w razie trudności. W szeregach gości wypada zwrócić szczególną uwagę na Caicedo. Wypożyczony z Manchesteru City Ekwadorczyk strzelił dla lokalnego rywala w lidze już 7 bramek.

O ile emocje związane z ostatnim meczem na dobre nie ostygły, piłkarze muszą wydusić z siebie niezbędną motywację. Miejmy nadzieję, że przed pierwszym gwizdkiem sędziego ktoś szepnie im, iż porażka Villarrealu z Realem, przy ich zwycięstwie pozwoli po cichu, bez rozgłosu, utrzeć nosa Żółtej Łodzi Podwodnej, zbliżając do podium o pół kroku.

Dlatego trzy punkty panowie, trzy punkty!

Powiedzieli

Luis Garcia: „Dla Levante to najważniejsza potyczka roku. Zespół jest gotowy, by pokonać jedną z najlepszych ekip w lidze”.

Emery: „Jedyną rzeczą o której teraz myślimy, to rozwiązanie trudnej sytuacji. Ostatnia porażka boli, ale stajemy przed szansą, by wrócić na stare tory. Mamy szanse na zwycięstwo i tylko to się liczy”.

Historia

Mimo, iż historia meczów pomiędzy obiema ekipami liczy sobie przeszło 120 meczów, zaledwie 10 z nich zostało rozegranych w ramach Primera Division. Pierwsza potyczka, w ramach mistrzostw regionu, w roku 1920 zakończyła się zwycięstwem "Nietoperzy" 3:1. Mecze w XXI wieku:

Sezon 2004/2005: 2:1 (Baraja, Mista) i 0:0

Sezon 2006/2007: 3:0 (Viana, Morientes, Ayala) i 4:2 (Baraja, Joaquin)

Sezon 2007/2008: 0:0 i 1:5 (Villa 3, Mata, Angulo)

Kategoria: Ogólne | Źródło: Superdeporte | własne | ciberche.net