Strona główna
Środkowy pomocnik Los Ches pragnie zapomnieć o ubiegłym niefortunnym dla niego sezonie i absencji, jaka była spowodowana długotrwałą kontuzją. Przypomnijmy, że Rubén zerwał włókna przywodziciela uda prawego. Jak sam powtarza, nie jest niezbędnym zawodnikiem, lecz klub mu zaufał i w czasie urazu podpisał z nim nowy kontrakt. Wobec tego „El Pipo” zamierza wywiązać się z umowy jak najlepiej.

Jak mija okres przygotowawczy?
- Dobrze. Staramy się optymalnie przygotować, by w następnym sezonie postawione sobie cele były możliwe do osiągnięcia.

Jeszcze rok temu nie miałeś podpisanego nowego kontraktu z Valencią i nie byłeś żonaty. Czas leci bardzo szybko, nieprawdaż?
- Tak, rzeczywiście. Cieszę się z obu spraw, które udały mi się przez ten okres załatwić. Podpisanie kolejnej umowy z „Blanquinegros” przysporzyło mi wiele radości. Będę grał na Mestalla co najmniej do 2010 roku.

Podpisana umowa dodała Ci chyba więcej spokoju i wiary w siebie?
- Tak. Problem w tym, że naprawdę nie spodziewałem się takiej reakcji zarządu. Najwidoczniej klub chciał mnie zatrzymać i darzy mnie zaufaniem, skoro podpisaliśmy dokument w ciężkiej dla mnie sytuacji. Teraz muszę się odwdzięczyć.

Zakończysz swoją przygodę z Valencią w wieku 34 lat i podpiszesz kontrakt z innym klubem, czy inaczej?
- Jak na razie jestem szczęśliwy na Mestalla. Dokument podpisany z Valencią wiąże mnie jeszcze niecałe trzy lata i o niczym innym nie myślę, jak o dobrym wykorzystaniu tych chwil na boisku…oczywiście w barwach „blanco y negro” z nietoperzem na piersi. O moją przyszłość jestem spokojny.

Czujesz się już zmęczony?
- O tak. Wszyscy chcą złapać formę na następny sezon i ostro trenują, razem ze mną. Pragnę nade wszystko dobrze się przygotować i regularnie grywać.

A jak idzie Ci w życiu prywatnym, co?
- Wiedz, że idzie mi bardzo dobrze. Nie zmieniłem się.

A jak Twoja żona wytrzymuje ciągłe wyjazdy i rozłąki?
- Najogólniej mogę powiedzieć, iż dobrze, przyzwyczaiła się. Wie, że i tak do niej przyjadę, więc musi niestety wytrzymywać stany, momenty rozłąki…zresztą nie tylko my tak mamy.

Wracamy do piłki nożnej…Potrzebujesz grać możliwie jak najwięcej.
- Racja, w gruncie rzeczy to mój główny cel. W tym wieku muszę grać regularnie, aby moja forma szybko nie spadła. To dla mnie ważne.

Tak właściwie to ile meczów musisz mniej więcej rozegrać, aby poczuć się dobrze na boisku? Sześć, siedem, osiem partii?
- Jasne. Miniony okres czasu, w którym byłem kontuzjowany sprawił, iż muszę na nowo, tak jakby się przyzwyczaić. Teoretycznie tych spotkań może być więcej lub też mniej. Z pewnością będę się starał o to, aby gra z moimi nowymi kolegami układała się wzorowo.

Jakie zajęcia realizujecie teraz na treningu?
- Realizujemy m. in. różne koncepcje taktyczne trenera. Quique wie czego chce, pragnie także wdrożyć w to swoich nowych ludzi z ekipy technicznej zespołu. Ustawia skład sam i wysłuchuje wszystkich rad reszty pracowników. Jeśli wystarczająco dobrze przyswoimy jego logikę i założenia, na pewno zaczniemy osiągać lepsze wyniki i owoce obustronnej pracy.

Ten sezon będzie wyjątkowy, czy raczej nie?
- Tego nie wiem, ja mam nadzieję dobrze przepracować okres przygotowawczy.

Zmartwiłeś się kontuzją Twojego brata (Javier Baraja Vegas, grający w Realu Valladolid – dop. red.)?
- Szczerze…trochę. Wiem, że katastrofą jest doznać kontuzji w czasie przedsezonowego przygotowania. Wtedy musisz zaczynać wszystko od zera. Czujesz się fatalnie, gdyż wszystkie treningi poszły na marne. Wierzę jednak, że szybko powróci na boisko, jest młody.

Jaki jest powrót po kontuzji?
- Na początku ciężki. Wówczas zdajemy sobie sprawę jak cenne są treningi, a jak marne dni bez nich.

Trzeba przyznać, że twoja kontuzja była ciężkim urazem.
- Tak. Przez ten okres czułem się mocny psychicznie. Nie załamałem się, wierzyłem i marzyłem o szybkim powrocie do pełni zdrowia. Po kontuzji poznajemy się na wszystkim. Ja na przykład nie doceniałem przywileju grania co mecz.

I wtedy daje się zauważyć to, iż Valencii potrzebny jest Ruben Baraja.
- Okoliczności w tamtym sezonie nam jakoś wyjątkowo nie sprzyjały. Graliśmy pół roku bez żadnego podstawowego środkowego pomocnika. Ja i David (Albelda) wypadliśmy z gry w różnych okresach czasu, a mimo to klub sobie poradził i zdołał ostatecznie zając 4 lokatę w PD jak i awansować daleko w Champions League. Nie uważam się za niezbędnego.

Coraz więcej młodych zawodników uzupełnia skład Ches. Cieszycie się tym?
- Powiem tyle, że my musimy patrzeć przed siebie i stąpać twardo po ziemi. Valencia zaczyna ligę jak zwykle, bowiem jako jeden z pretendentów do tytułu. Młodsi zawodnicy na pewno się przydadzą. Sezon płata różne figle i kto wie czy nie powtórzy się podobna sytuacja, jak ta z poprzedniego sezonu…

Wyprzedzicie i pokonacie Real Madryt i Barcelonę?
- Jeśli ambitnie będziemy dążyć do celu to nawet oni nam w tym nie przeszkodzą. Musimy grać swoje, a nie czekać na fart i na potknięcie innych zespołów. Wszyscy wiedzą, że rok ten nie będzie łatwy. Obecnie ciężko nam wygrać na jakimkolwiek polu bitwy, miejmy nadzieję, że wraz z nowymi nabytkami jakość gry pod każdym względem się poprawi. Nie jest powiedziane, że nie będziemy na szczycie, ale trzeba to udowodnić. Cała drużyna musi wierzyć w sukces.

Kategoria: Wywiady | Źródło: Las Provincias