Strona główna

Co oznacza dymisja Gomezów?

Ulesław | 02.06.2010; 23:02

W co gra prezydent Llorente?

Decyzja Llorente zaskoczyła wszystkich. Jeśli szok już minął, warto pomyśleć, czy prezydent Valencii zdecydowałby się dymisjonować swoich kluczowych współpracowników, na progu realizacji nowego, delikatnego projektu sportowego, gdyby w grę wchodziła tylko i wyłącznie ich pensja - nie więcej niż 2M €...

Odpowiedź wydaje się oczywista. Nie sposób także uniknąć wrażenia, że szef kuchni Manuel Llorente szykuje coś wielkiego. I niekoniecznie łatwego do przełknięcia dla wszystkich fanów klubu.

Dymisję Fernando Gómeza można próbować uzasadniać. Dyrektor sportowy w poprzednim sezonie tylko odroczył problem odchudzenia kadry, więc Llorente, miesiąc przed rozpoczęciem okresu transferowego, wymienił człowieka odpowiedzialnego za zakupy. Pole do popisu dostanie nowy menedżer, być może bardziej kompetentny. Ale jak wyjaśnić rozstanie z Javierem Gómezem, nie wie chyba nikt na świecie. To dzięki Gómezowi, przeforsowanemu przez Bancaję dyrektorowi naczelnemu w zarządzie Vicente Soriano, Llorente został prezydentem Valencii CF. To Javier Gómez razem z Manuelem Llorente współpracowali przez długie lata w ostatniej dekadzie poprzedniego wieku. Czy drogi duetu wspólników, którzy stali za sprzedażą Mendiety, Claudio Lopeza i innych gwiazd poprzedniej epoki, rozeszły się tak bardzo? O co naprawdę poszło?

Według szacunków Joaquina Ballesty z Las Provincias, mimo sprzedaży Villi, w budżecie Valencii ciągle brakuje 30M €. Pieniądze są niezbędne, by sfinansować zakup dwóch napastników i piłkarza środka pola - takie są dla Valencii transferowe plany minimum na nadchodzące wakacje. Jeżeli prognozy Ballesty są prawdziwe, wyrok wydaje się oczywisty: z Valencią pożegnają się Silva albo Mata.

Dzisiejsza decyzja Llorente sugeruje, że felietonista Las Provincias może mieć rację. Być może prezydent zmuszony będzie spieniężyć którąś z gwiazd. A może nawet, przyciśnięty przez wierzycieli, obydwie. Właśnie potencjalny sprzeciw wobec takiej decyzji mógł kosztować obydwu Gómezów piastowane stanowiska.

Wydaje się jasne, że błyskawiczna czystka najważniejszych współpracowników Manuela Llorente ma większą głębię. 2M €, jakie mieli zarobić Gómezowie do końca swoich kontraktów, można było zaoszczędzić w mniej spektakularny sposób.

Do niedawna bezwarunkowo aprobowany Manuel Llorente zdążył się już narazić kibicom, przynajmniej tym aktywnym w internecie. Na największym hiszpańskim forum, Foroche, znaleźć można grupę użytkowników, dodających do swych wypowiedzi obrazek widoczny na samej górze. Czterej Jeźdźcy Apokalipsy: Wojna (Soler), Głód (Soriano), Zaraza (Llorente), Śmierć (Bancaja). Na Facebooku kilkaset osób liczy grupa podpisana: Ja też mam stracha, że Manuel Llorente mnie sprzeda. Jeszcze dzisiaj powstała nowa: Ja też chcę tego, co biorą prezydenci Valencii CF.

Racjonalny do bólu, brutalnie pragmatyczny Manuel Llorente nie mógł z dnia na dzień stracić głowy, ani zacząć kampanię Wielkiego Oszczędzania od wyrzucenia najważniejszych członków swojej świty. Coś musiało pójść bardzo źle. Wyrzucając Gómezów, Llorente załadował do colta dwa naboje. Pozostaje pytanie, czy nie może już zapobiec grze w rosyjską ruletkę. I czy to Bancaja trzyma broń przy jego twarzy...

Kategoria: Komentarze redakcji | Źródło: własne