Strona główna

Chimeryczność znów potwierdzona...

Rivv | 28.03.2010; 10:16

Real Saragossa 3:0 Valencia CF

Ten sezon przyniósł wszystkim miłośnikom gry u bukmachera kolejną zasadę, która ma zminimalizować straty, a zmaksymalizować zyski. Jeśli jeszcze którykolwiek gracz miał jakieś wątpliwości, to po porażce Nietoperzy 0:3 z Realem Saragossa, wszyscy zgodnym chórem niczym mantrę będą powtarzać hasło: „Nigdy nie obstawiaj meczów Valencii”!

Blanquinegros posiadają nieprawdopodobną zdolność do odnoszenia heroicznych zwycięstw nad silnymi ligowymi drużynami, przy czym zupełnie nie przeszkadza im ona w przegrywaniu w idiotyczny sposób z kandydatami do spadku. Jeśli ktoś zechce jeszcze kiedykolwiek postawić na zwycięstwo Valencii w meczu z potencjalnym słabeuszem, pierwej niech przez tydzień dogłębnie przemyśli sprawę i wykalkuluje, czy jego konto w banku zniesie ewentualny dość prawdopodobny uszczerbek w finansach. Na koniec przydałoby się zasięgnąć rady piłkarskiego fachowca. Najlepiej kilku. Jeżeli ostatecznie ktoś się zdecyduje, i tak pewnie nie trafi.

Jedynym rozgrzeszeniem dla Emery’ego może być fakt, że przystępował do meczu na Estadio La Romareda bez dwóch najmocniej świecących gwiazd w swej zmikronizowanej konstelacji. Dwójka Davidów – Villa i Silva - musiała wyleczyć urazy, w ich miejsce natomiast wkroczył Nikola Zigic i Joaquin, który na pozycji mediapunty miał grać wymiennie z Juanem Matą i Pablo. Obrona, podobnie jak w ostatnich tygodniach, nie była zestawiona optymalnie, choć trzeba podkreślić powrót do pełnej sprawności Bruno Saltora.

Spotkanie od początku toczone było w szybkim tempie i to Blanquinegros powinni wyjść pierwsi na prowadzenie. Niestety, zespół wciąż trawi w najlepsze poważna choroba nieskuteczności. W 14 minucie Mata po genialnym prostopadłym podaniu Manuela Fernandesa wprost miał obowiązek pokonać Roberto Jimeneza. To jednak portero gospodarzy został bohaterem tej akcji. Tak samo jak minutę później, gdzie bramkarz Saragossy wyłapał strzał Zigica, który główkował po wrzutce Ximo z rzutu rożnego. W 32. minucie Ever Banega dośrodkował w pole karne, piłkę przejął tam Pablo, zatańczył dwie sekundy w szesnastce i oddał niesygnalizowany, techniczny strzał, który zmierzał do bramki tuż przy słupku. Roberto niestety dla naszych popisał się wspaniałą robinsonadą i znów uratował swój zespół. Co Nietoperzom nie udało się w kilku akcjach, gospodarzom wyszło w jednej. César po dośrodkowaniu Javiera Paredesa wypiąstkował piłkę pod nogi Carlosa Diogo. Urugwajczyk prostym zwodem na zamach ograł Banegę i uderzył sprzed szesnastki nie do obrony. Na domiar złego w ostatniej minucie pierwszej połowy Zigic bezmyślnie sfaulował przeciwnika, za co ujrzał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić plac gry. Już wtedy bardziej doświadczeni Valencianistas, nie trzymający się tylko ślepej wiary w swój zespół wiedzieli, że dobrze raczej być nie może.

I rzeczywiście nie było, choć mogło. Po huraganowych atakach Blanquillos w pierwszych minutach drugiej połowy, na bramkę Roberto popędził Pablo i został wycięty przez jednego z obrońców Saragossy. Początkowo arbiter, pan Paradas Romero, podyktował rzut karny dla Valencii. Po gorących protestach gospodarzy postanowił skonsultować się z arbitrem bocznym. Wydawało się, że decyzja będzie korzystna dla Los Ches, jednak w ostatniej chwili pan Romero wskazał na rozpoczęcie gry przez bramkarza! Mimo wielkiej rozpaczy Valencianistas nasi nie dostali szansy na wyrównanie. Mimo to nie poddawali się. Zaraz po tym Ximo wpadł w pole karne, zwiódł Continiego, lecz strzelił dziesięć centymetrów obok słupka… Minutę po tej sytuacji marzenia Nietoperzy o korzystnym wyniku brutalnie rozwiał Javier Arizmendi. Były Valencianista przyjął na klatkę piersiową wspaniałe podanie od Edmilsona i uderzył obok bezradnego Césara. W tej akcji nie popisał się Hedwiges Maduro, który w najmniejszym stopniu nie upilnował strzelca bramki. Gwóźdź do lewantyńskiej trumny wbił Jiri Jarosik. Czech po dośrodkowaniu Gabiego z rzutu rożnego wpakował piłkę do naszej bramki. Rozochoceni gospodarze atakowali dalej, lecz kolejno Arizmendi, Humberto Suazo i Adrian Colunga nie wykorzystali dobrych okazji. W samej końcówce Valencia mogła strzelić honorowego gola po akcji rezerwowych, niestety Alejandro Dominguez niecelnie podał do znajdującego się przed pustą bramką Vicente…

Podsumowanie? Na myśl ciśnie mi się tylko jedno: dobrze, że na pucharowy mecz z Atlético trener powinien mieć do dyspozycji Villę i Silvę…

Skrót spotkania: VCF Video

Real Saragossa:

Valencia CF:

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne