Strona główna

Kolejny arbitro puta...

Rivv | 12.03.2010; 00:48

Valencia CF 1:1 Werder Brema

Pucharowy mecz Valencii z Werderem obfitował – podobnie jak spotkanie sprzed sześciu lat – w niezdrowe emocje. Ostra gra, mnóstwo żółtych kartek, bardzo kontrowersyjne decyzje sędziego, lecz także wiele pięknych akcji z obu stron – boiskowymi wydarzeniami obdzielić by można jeszcze kilka innych spotkań. Ostatecznie Valencia zremisowała z Niemcami 1:1, co zawdzięcza głównie fatalnej postawie sędziego. Niestety, po raz kolejny w tym sezonie decyzje arbitra niszczą cały wysiłek drużyny.

Unai Emery nie kalkulował i nie zamierzał oszczędzać najważniejszych ogniw zespołu na niedzielny hit z Barceloną. Na boisku znaleźli się wszyscy najlepsi, dostępni na tę chwilę zawodnicy Nietoperzy, na czele z Villą, Silvą, Matą, Pablo i Banegą. Podejście baskijskiego szkoleniowca do europejskich rozgrywek w porównaniu do poprzedniego sezonu zmieniło się diametralnie. Już w pierwszym meczu Valencia miała wypracować sobie bezpieczną przewagę, by za tydzień jechać do Bremy ze względnym spokojem.

Od początku Los Ches stwarzali sobie groźne sytuacje. Z prawej strony płasko dośrodkował Pablo, lecz Villa nie zdołał dojść do tego podania. Kilka minut później znów wrzucał Pablo, a Tim Borowski o mały włos nie wpakował piłki do własnej siatki. W 20 minucie kolejny raz błysnął Hernandez, który świetnie podał do wbiegającego w pole karne Silvy. Strzał El Mago w ostatniej chwili zablokował stoper gości, Naldo. Valencia stwarzała sobie groźniejsze sytuacje, jednak to Werder zupełnie niespodziewanie objął prowadzenie. W 23. minucie sędzia Martin Atkinson dopatrzył się w polu karnym przewinienia Evera Banegi na Claudio Pizarro. Rzekomy faul widział chyba tylko arbiter główny. Szczególnie wymowna była mina sędziego bocznego, którą wychwycił realizator. Facjata asystenta Atkinsona wyrażała kompletną dezorientację, takiej miny nie powstydziłby się nawet o wiele sławniejszy od Matina A. Rowan A., znany lepiej jako Jaś Fasola. Mimo całej dramaturgii/komizmu sytuacji, rzut karny stał się faktem, a Torsten Frings nie miał żadnych problemów z pokonaniem Cesara. Stracona bramka nie zmieniła obrazu gry. Drużyna znad Turii mogła szybko odpowiedzieć za sprawą Juana Maty, lecz wychowanek Realu Madryt w wymarzonej sytuacji poślizgnął się, co uniemożliwiło mu oddanie strzału. Sześćdziesiąt sekund później Mata wycofał piłkę do Villi, jednak Guaje w dobrej sytuacji uderzył nad bramką. W 33. minucie bardzo groźny strzał na bramkę Werderu oddał Banega, ale bramkarz Niemców, Tim Wiese, sparował piłkę na słupek. Zaledwie minutę później mogło być 2:0 dla Bremeńczyków, na szczęście Cesar poradził sobie w sytuacji sam na sam z Marko Marinem. Ten sam piłkarz w końcówce pierwszej połowy groźnie uderzał sprzed pola karnego, lecz lewantyński weteran znów stanął na wysokości zadania.

Emery po przerwie postawił wszystko na jedną kartę, ściągając Alexisa i od początku drugiej połowy delegując na murawę Jordiego Albę. Pierwszą groźna sytuację stworzyli jednak goście. Mesut Ozil pociągnął do linii końcowej i wycofał do Pizarro, który potężnie uderzył. Cesar ponownie był na posterunku. Odpowiedź Nietoperzy była natychmiastowa. Mata dośrodkował z lewego skrzydła w pole karne, piłka trafiła do Pablo, który jakimś cudem nie trafił do bramki z trzech metrów… Nieskuteczność Blanquinegros była zatrważająca, dodatkowo z boiska usunięty został Banega, choć na dobrą sprawę nie wiadomo, jakiego typu niesportowego zachowania dopuścił się Argentyńczyk. Cóż, to wie zapewne jedynie pan Atkinson. Całkowicie niezrozumiałe wyrzucenie Banegi z boiska jeszcze bardziej rozeźliło naszych, którzy z wielkim zacietrzewieniem rzucili się na Werder. Przyniosło to znakomity efekt, oczywiście w postaci wyrównania. W 57. minucie Pablo dośrodkował do Silvy, strzał Kanaryjczyka został zablokowany, jednak do piłki dopadł Mata i wślizgiem wpakował ją do bramki Wiese. Chwilę później mogło być 2:1, jednak strzał Silvy ofiarnie zablokował Clemens Fritz. El Mago miał wiele idealnych sytuacji i mógł zostać bohaterem całego Mestalla, niestety brakowało w jego grze skutecznego wykończenia. W 78. minucie Silva popisał się wspaniałym podaniem z rzutu wolnego do zupełnie nieobstawionego Davida Navarro. Główka obrońcy Valencii zatrzymała się jednakże na dobrze dysponowanym tego dnie Wiese. W końcówce znów błysnął Pablo, który wrzucił piłkę w pole karne, lecz Silvie zabrakło dosłownie dwóch centymetrów, by sięgnąć ją głową. Ostatnie słowo w tym emocjonującym meczu należało do Werderu, konkretnie do Pizarro. Peruwiańczyk w znakomitej sytuacji posłał piłkę nad bramką Cesara, a spotkanie zakończyło się remisem 1:1, bezdykusyjnie korzystniejszym dla przyjezdnych.

Szalone spotkanie na Mestalla. Valencia włożyła w grę całe serce i siły, jednak w głównej mierze przez fatalne sędziowanie i niezrozumiałe decyzje angielskiego arbitra nie odniosła chociaż skromnego zwycięstwa. Mimo wszystko kwestia awansu jest jak najbardziej otwarta. Miejmy nadzieję, że hektolitry potu wylane w meczu z Werderem nie odbiją się na postawie zespołu podczas niedzielnej potyczki z Barceloną. Dziś zaczęliśmy prawdziwy maraton trudnych spotkań, odbywających się w małych odstępach czasu. Zbliżający się okres zweryfikuje prawdziwą wartość, możliwości i aspiracje zespołu Emery’ego w tym sezonie. Oby w ostatecznym rozrachunku okazały się one wysokie.

Skrót spotkania: VCF Video

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne