Strona główna

Smutne święta... Robben 1:0 Valencia

Rivv | 20.12.2008; 23:25

W szlagierowym spotkaniu 16. kolejki Primera Division Valencia na Santiago Bernabeu uległa 0:1 Realowi Madryt. Choć powszechnie uważa się, że obie drużyny znajdują się w większym lub mniejszym kryzysie, nie przeszkodziło im to w stworzeniu wspaniałego widowiska. Niestety bez happy-endu dla Los Ches...

Mimo pobożnych życzeń kibiców Unai Emery nie zdecydował się wystawić przeciw Królewskim dwójki napastników. Drużyna z Levantu zagrała znów w systemie 4-3-3, gdzie z przodu był osamotniony David Villa, wspierany przez skrzydłowych Matę i Joaquina oraz trójkę środkowych pomocników: Fernandesa, Albeldę i Baraję. Formacja defensywna wyszła w prawie najsilniejszym składzie. Prawie, ponieważ z powodu urazu nie mógł zagrać Emiliano Moretti, którego zastąpił Asier Del Horno. Jak się miało okazać, tego wieczoru była to największa strata dla Nietoperzy.

Kibice Valencii mogli mieć nadzieję, że pokonanie aktualnego mistrza Hiszpanii na jego własnych śmieciach nie jest mission impossible. Wszak Real od trzech kolejek nie zdołał zdobyć choćby punktu, w trzech spotkaniach tracąc dziewięć goli. Co prawda wygrana 3:0 nad Zenitem w Champions League poprawiła nastroje w drużynie, jednak nie był to wynik, który móglby przestraszyć klasową drużynę, za jaką chce uchodzić Valencia CF.

Niestety, piłkarze z Lewantu wyszli na boisko niedostatecznie skoncentrowani. W pierwszych minutach badali przeciwnika, a tymczasem przeciwnik ten strzelił im bramkę. W 3 minucie Arjen Robben dostał piłkę z prawej strony boiska, znakomitym dryblingiem zwiódł Del Horno, wpadł w pole karne i wyłożył futbolówkę jak na tacy Gonzalo Higuain'owi, który nie dał najmniejszych szans Renanowi. Po takim początku można się było załamać i zawodnicy Valencii sprawiali właśnie wrażenie zdezorientowanych przebiegiem sytuacji. Galacticos po zdobytym golu mogli spokojnie przyjmować rywali na swojej połowie i wyprowadzać zabójcze kontry, co skwapliwie czynili. Po jednej z nich piłkę na prawym skrzydle znów dostał Robben, znów z łatwością minął Del Horno, znów wpadł w pole karne, jednak tym razem oddał strzał w krótki róg, który obronił brazylijski bramkarz Los Ches. W 15 minucie piłkę dostał Higuain, który został ściągniety do parteru za sprawą Albiola i Marcheny. Argentyńczyk zdołał jednak zagrać przed pole karne, gdzie czyhał Rafael Van der Vaart. Po pięknym uderzeniu futbolówka przeleciala obok bezradnego Renana i uderzyła w słupek. Chwilę później znów dał znać o sobie Robben, który wychodząc sam na sam z Renanem został brutalnie podcięty przez Del Horno. Były gracz Chelsea powinien ujrzeć czerwoną kartkę, jednak sędzia Ramirez Dominguez wyciągnął tylko żółtko.

Po 20 minutach przewagi Realu zawodnicy wicelidera ligi hiszpańskiej otrząsnęli się z letargu i zaczęli zagrażać bramce Królewskich. Choć osamotniony z przodu, bardzo aktywny był David Villa, któremu świetnie partnerował Joaquin. "7" Valencii próbowała samotnych rajdów, jednak często kończyły się one niepowodzeniem. O wiele lepiej w indywidualnych rajdach prezentował się Joaquin, który raz po raz przedzierał się prawą stroną. Po jednej z takich akcji znakomicie wyłożył piłkę reprezentacyjnemu napastnikowi, który jednak posłał futbolówkę ponad bramką Casillasa. Wcześniej były dwie sytuacje godne odnotowania: kolejny rajd holenderskiego skrzydłowego ośmieszający naszych obrońców oraz żółta kartka dla Carlosa Marcheny za uderzenie łokciem Guti'ego. Pierwsza połowa zakończyła się kolejnym rajdem Robbena. Tym razem Holender przebył z piłką przy nodze odleglość od jednego pola karnego do drugiego, jednak efektowny rajd zakończył uderzeniem obok bramki Nietoperzy.

Na drugą połowę gracze Emery'ego wyszli z zupełnie innym nastawieniem, niż na początku spotkania. Najpierw strzałem w krótki róg spróbował zaskoczyć Casillasa Villa, a parę minut później piłkę w pole karne znakomicie dośrodkował Miguel, a strzał głową Rubena Barajy kapitalną interwencją na słupek sparował portero Realu. Valencia posiadała od początku drugiej połowy zdecydowaną przewagę i większy spokój w grze, którego nie mógł zmącić nawet strzał Higuaina w poprzeczkę. Gdy wydawało się, że Nietoperze w końcu osiągną swój cel, nadeszła feralna 67 minuta. Prawą stroną po raz kolejny przedzierał się niezmordowany Arjen Robben, który wpadł na Carlosa Marchenę. Arbiter Ramirez Dominguez ku zdziwieniu wszystkich, a największym samego "sprawcy" przewinienia, pokazał kapitanowi drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Po tym incydencie gra Los Ches zupelnie przestała się kleić. Nic nie pomogło wprowadzenie Davida Silvy i Vicente. Robben nadal siał spustoszenie w naszych szeregach obronnych, a Higuain marnował okazję za okazją, między innymi dzięki znakomitej dyspozycji Renana. Nasi gracze mieli jeszcze swoją szansę w 89 minucie, kiedy po zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do Villi, lecz jugador strzelił zbyt lekko, by futbolówka prześlizgnęła się między nogami obrońców Realu. Chwilę potem sędzia zakończył spotkanie.

Czy mimo porażki można zauważyć po tym meczu jakieś pozytywy? Zdecydowanie tak. Nasi gracze pokazali, że wkładając całe serce w grę (co prawda robili to dopiero od 20 minuty), można podjąć wyrównaną walkę z najlepszymi. Dobrze funkcjonowała współpraca między trójką najbardziej ofensywnych graczy: Villą, Matą i Joaquinem. Na plus można zaliczyć również występ Renana, któy w końcu zagrał na poziomie, jaki wszyscy od niego oczekują. Jednak "mecz prawdy" obnażył też wszystkie braki Valencii: dziurawą obronę, zanik formy starych liderów - Barajy i Albeldy, żółwie tempo rozgrywania ataków, brak walki o każdą piędź ziemi, a przede wszystkim brak boiskowego lidera, który poderwałby drużynę w trudnych momentach. Dziś takim kimś dla Realu był Arjen Robben. Holender zrobił różnicę, która okazała się nie do zniwelowania...

Skrót spotkania

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne