„Opuszczenie klubu nie było moją intencją”
Gonzalo Villar, który latem 2018 roku odszedł z rezerw Valencii w nieprzyjemnej atmosferze, udzielił wywiadu dla Plaza Radio oraz Radio Esport Valencia, w programie La Grada. Potencjalny zastępca Daniego Parejo opowiedział o kulisach tamtych wydarzeń, grze dla Hiszpanii U-21 oraz szansach na powrót na Mestalla.
Co u Ciebie?
Dobrze, świetnie, gram w reprezentacji i ogólnie jestem zachwycony.
Jesteś w Madrycie z reprezentacją do lat 21, co oznacza, że wszystko układa się jak należy.
Nie mogę narzekać, gram właściwie tak często jak tylko mogę w moim klubie, Elche, i to już moje drugie powołanie do reprezentacji, więc nie narzekam.
Kadra U-21 to już nie przelewki...
Tak, prawda jest taka, że nie można aspirować o więcej przed dołączeniem do seniorskiej kadry.
Teraz, kiedy jesteś w Elche – jak przebiega wasz sezon?
Odnieśliśmy dwa zwycięstwa z rzędu, wygraliśmy na bardzo trudnych terenach, jak choćby przeciwko Deportivo La Coruñi, i myślę, że to będzie dla nas świetny rok.
Musimy porozmawiać o twoim odejściu z Valencii. W końcu było ono trochę skomplikowane, znalazłeś się w środku wojny, której nie chciałeś i zostało z tobą uczucie, którego być nie powinno.
Prawda jest taka, że czułem się, jakbym znalazł się w środku wojny – próbując jakoś to nazwać – między dwoma osobami, które nie miały dobrych relacji i ja o tym nie wiedziałem. Opuszczenie klubu nie było moją intencją. Spędziłem trzy wspaniałe lata w Valencii, byłem bardzo szczęśliwy i moim zamiarem zawsze było przedłużenie umowy. Trzeba być jednak samokrytycznym, bo pod złym doradztwem podpisałem dokument, nie mając żadnego pojęcia o prawie. Znalazłem się w środku tego wszystkiego i musiałem za to zapłacić, ale wyciągnąłem z tego lekcję.
Byłeś w rezerwach, zadebiutowałeś już w pierwszym zespole... Jak przeżyłeś tamte dni?
Cóż, to były praktycznie najgorsze dni mojego życia. Gdybym chciał opuścić klub przełknąłbym gorzką pigułkę i tyle, ale chciałem w nim zostać i musiałem poradzić sobie z tą sytuacją, wysłuchując wyzwisk, patrząc jak moja mama płacze... Robię, co do mnie należy w kwestii samokrytyki, dojrzałem i z zewnątrz śledzę wszystkie informacje o Valencii CF oraz bardzo cieszę się wszystkimi dobrymi rzeczami, które spotykają klub.
Obecnie (w Valencii) stawia się na młodych. Mógłbyś stać w jednym rzędzie z Ferranem, Kanginem, Solerem...
Chciałbym, byłoby to moim marzeniem i byłbym tym zachwycony, ale obecnie jestem bardzo szczęśliwy w Elche, skoncentrowany na spotkaniu przeciwko Macedonii w reprezentacji...
Czym jest dla ciebie Valencia?
To dla niej po raz pierwszy opuściłem dom. To klub grający w Lidze Mistrzów; klub, który uczynił mnie mężczyzną i sprawił, że dojrzałem. Pod względem sportowym spędziłem tam trzy wspaniałe lata, mogąc dołączyć do pierwszego składu, debiutując w spotkaniu przeciwko Ronaldinho, dostając powołanie na mecz z Gironą, nawet jeśli ostatecznie nie miałem okazji zaliczyć (oficjalnego) debiutu... to były trzy bardzo szczęśliwe lata.
Pamiętasz swój debiut?
Jak mógłbym zapomnieć? Możliwość zadebiutowania przeciwko Ronaldinho, Deco, Crespo... to był debiut w barwach Valencii w Arabii Saudyjskiej, przeciwko legendom.
Czy w przyszłości wróciłbyś do Valencii?
To drzwi, które zawsze pozostawiałem otwarte – z całym szacunkiem dla mojego klubu, Elche, który obserwował jak dorastam od kiedy byłem mały – ale chciałbym wrócić do Valencii. Nie licząc samego odejścia, to były naprawdę piękne lata.
Dzielisz szatnię z Ferranem Torresem. Jak go postrzegasz?
Można sobie wyobrazić – teraz wystrzelił z formą i przeżywa swój najlepszy moment w Valencii. Kiedy tu dotarłem pogratulowałem mu i powiedziałem, że musi tak trzymać i że musi nam pomóc w reprezentacji Hiszpanii.
Kategoria: Wywiady | Źródło: Plaza Radio | Radio Esport Valencia