Strona główna

Valencia vs. Sevilla — zapowiedź

Michał Kosim | Krystian Porębski | 30.10.2019; 18:01

Uczeń przerośnie mistrza?

Jest coś szczególnego w spotkaniach Valencii z Sevillą. Właściwie zapewniający Valencii czwarte miejsce dublet Rodrigo na Sánchez Pizjuán czy 4:0 i jedno z najlepszych spotkań Los Ches ostatniej dekady; z drugiej strony cztery trafienia Negredo i spotkanie zakończone wynikiem 4:3 czy gol Mbii z 95. minuty... Można śmiało powiedzieć, że dziś będzie mieć miejsce jedna z najciekawszych rywalizacji w Hiszpanii i zarazem hit 11. kolejki LaLiga.

W trudniejszej sytuacji do spotkania podejdzie Valencia, która w weekend rozegrała katastrofalny mecz przeciwko Osasunie, przegrywając 3:1. Trzeba wziąć oczywiście pod uwagę, że przez godzinę „Nietoperze” grały w osłabieniu po czerwonej kartce Rodrigo – który decyzją Komitetu Rozgrywek opuści jedno spotkanie – jednak gra nie wyglądała najlepiej już przed wyrzuceniem Moreno z boiska. Ciężko ocenić co jest bardziej niepokojące: to, że zespół, który w teorii miał prezentować znacznie bardziej ofensywny futbol niż za kadencji Marcelino oddał w ostatnich dwóch spotkaniach dziewięć strzałów na bramkę czy to, że ekipa wcześniej słynąca z dobrej defensywy w tym samym czasie pozwoliła Lille i Osasunie na oddanie 56 uderzeń w kierunku kolejno Cillessena i Jaume. Z drugiej strony, wcześniejsze spotkania z Atlético oraz Alavés miały prawo napawać fanów optymizmem. Los Ches pozostają więc niezwykle nieprzewidywalni. Nigdy nie wiadomo, którą twarz Valencii zobaczymy.

Sezon układa się dotychczas lepiej dla Sevilli. Zespół Julena Lopeteguiego ma już niemal zapewniony awans do fazy pucharowej Ligi Europy po komplecie zwycięstw, czym poza ekipą z Andaluzji może w tych rozgrywkach poszczycić się jedynie Arsenal. W lidze Los Nervionenses znajdują się trzy punkty za liderującą Barceloną i sześć przed Valencią, która miała być najgroźniejszym rywalem w walce o czwarte miejsce na koniec sezonu. W ostatniej ligowej kolejce pokazali się z bardzo dobrej strony, pewnie pokonując Getafe 2:0. Geta niemal nie miała okazji strzeleckich i dwubramkowa porażka była najniższym wymiarem kary: w słupek trafił Éver Banega, a w kilku innych sytuacjach drużynę Pepe Bordalása ratował David Soria. Powoli rozkręcają się nowe nabytki klubu, jak Chicharito, Lucas Ocampos czy Óliver Torres. Właśnie ta trójka powinna dziś wybiec w ofensywie Sevilli od pierwszej minuty, a z pomocą dyktujących tempo gry Banegi czy Joana Jordána oraz często podłączających się do akcji ofensywnych Sergio Reguilóna i Jesúsa Navasa powinniśmy dziś zobaczyć ofensywnie usposobioną Sevillę, która nie wygrała z Valencią od pięciu spotkań (2R, 3P).

Celades kontra Lopetegui

Obaj szkoleniowcy to starzy dobrzy znajomi. Po raz pierwszy ich kariery skrzyżowały się już w 1995 roku. Lopetegui był wtedy bramkarzem FC Barcelony, a Celades – graczem rezerw Blaugrany, który przebijał się do kadry pierwszego zespołu. Trener Sevilli zakończył karierę w 2002 roku; jego młodszy kolega z Valencii siedem lat później, w roku 2009. Obaj postanowili zostać trenerami, a ich drogi splotły się po raz kolejny już w 2013 roku. Lopetegui był wtedy trenerem Hiszpanii U-21, z kolei Celades objął kadrę La Rojity do lat 16. Gdy rok później obecny szkoleniowiec Los Nervionenses przejął FC Porto, jego następcą w Hiszpanii U-21 został właśnie jego wieloletni przyjaciel. Po dwóch kolejnych latach, w 2016 roku, ich współpraca nawiązała się ponownie: Celades nadal był trenerem kadry do lat 21, a w międzyczasie – równocześnie – także trenerem Hiszpanii U-17, kiedy Lopetegui przejął seniorską reprezentację La Furia Roja. Współpraca ta została zerwana w 2018 roku, kiedy Julen Lopetegui został nieoczekiwanie, na dwa dni przed rozpoczęciem Mistrzostw Świata w Rosji, zwolniony z posady za uzgadnianie warunków kontraktu z Realem Madryt. Asystentem trenera kadry Hiszpanii na MŚ, Fernando Hierro, został dzięki temu właśnie Celades.

Taką samą rolę zaproponował mu Julen Lopetegui w przejmowanym przez niego Realu Madryt. Ich wspólna praca nie trwała jednak długo – Lopetegui został zwolniony już 29 października 2018 roku. Dziś po raz pierwszy staną naprzeciw sobie dwaj trenerzy, którzy znają się jak własną kieszeń. Teoretycznie nieco więcej przydatnych rzeczy o swoim przeciwniku może wiedzieć Celades, ale czy tak będzie? Zobaczymy.

Z lotu Nietoperza

Na pytania odpowiedział Krystian Porębski.

Ostatnio pytałem czy mecz z Lille był najgorszym pod wodzą Celadesa, ale potem przyszło spotkanie z Osasuną i rozwiało wszelkie wątpliwości. Co się dzieje z zespołem i czy powinniśmy się obawiać, że przerodzi się to w większy kryzys?

Absolutnie, mamy już odpowiedź na pytanie o najgorszy mecz i mam nadzieję, że nie będziemy musieli tego weryfikować. Obawiam się, że w kryzysie już jesteśmy. Wydawało się, że Celades ma jakiś pomysł i dokądś może ten zespół poprowadzić oraz postawić na nogi, ale póki co, trzeba przyznać to z ręką na sercu, zmierzamy donikąd.

Według różnych doniesień, w najbliższym czasie – tj. do skompletowania nowego trzonu organizacyjnego – rolę dyrektorów sportowych mają pełnić Anil Murthy i Jorge López lub (tu informację podał chyba najlepiej zorientowany w klubowych realiach Héctor Gómez) Peter Lim i Jorge Mendes. Możemy być spokojni o to, że nie wróci era 2014-2017?

To są bardzo niepokojące doniesienia. Jeżeli Mendes i Lim mają mieć więcej do powiedzenia przy transferach i ogólnie budowaniu drużyny, to może nas czekać trudny okres. To nie tak, że wszystkie ich pomysły są złe, ale znów drużyna może być budowana bez przemyślenia. Będziemy ściągać piłkarzy, którzy niekoniecznie pasują do wizji trenera i będą się rozumieli na boisku. Już nie mówiąc o jakimkolwiek przywiązaniu. Nie oznacza to, że przestaniemy notować przyzwoite wyniki, ale nie podoba mi się ten kierunek.

Celades był przez długi czas współpracownikiem i asystentem Lopeteguiego. Widzisz jakieś podobieństwa w ich stylu gry?

Na ten moment trudno mówić o stylu gry Celadesa. Jeżeli już jakieś podobieństwa można wskazać, to ani jeden, ani drugi, nie uznaje prawd absolutnych o futbolu. Celades i Lopetegui są zgodni pod względem tego, że kurczowe trzymanie się ustawienia czy schematów nie jest najlepsze dla drużyny. Nie zawsze w drużynie musi być typowa dziewiątka czy klasyczni skrzydłowi. Ta elastyczność jest największym podobieństwem. Ale żeby mówić o stylu Alberta Celadesa, to potrzebujemy jeszcze czasu. Nie chcę go przekreślać, nie da się zmienić zespołu w miesiąc, ale ostatnie mecze wyglądały fatalnie.

Valencia ma spore braki w ofensywie. Powinniśmy postawić na duet Kangin-Ferran na skrzydłach czy może wrócić do 4-4-2, np. z Manu Vallejo w wyjściowej jedenastce?

Na pewno powinien wyjść w składzie Ferran. Czy Kangin? Nie wiem czy jest gotowy do gry w takim spotkaniu. Tak naprawdę wszystko zależy od tego jak Koreańczyk i Manu spisują się na treningach, który z nich ma więcej pewności. Bo właśnie tego nam brakuje i tego potrzebujemy. Kogoś, kto pójdzie na przebój i zrobi różnicę. A tego nie boi się ostatnio tylko Ferran ze skrzydłowych. Nieźle radzi sobie Gameiro, ale on nie gra na boku formacji i jest na bakier ze skutecznością.

Jakiej gry możemy się spodziewać po Sevilli?

To jest już inna Sevilla niż ta, która murowała środek i była bardzo trudna do pokonania. Teraz ich mocną stroną jest pomoc, na czele z Joanem Jordánem. Ze względu na obecność tego piłkarza musimy uważać na rzuty wolne. Andaluzyjczycy mają problemy ze skutecznością, ale jeśli damy im szanse, to zwyczajnie je wykorzystają. Problem możemy mieć po naszej prawej stronie, gdyż będzie się musiała bronić m.in. przeciwko bardzo dobrze spisującemu się Sergio Reguilónowi.

Przewidywane składy

Trener Valencii już tradycyjnie nie ma do dyspozycji kilku zawodników. Kontuzjowani są Piccini, Guedes i Gameiro, a z powodu kartek pauzują też Czeryszew i Rodrigo. Braki ofensywne zmuszą Alberta Celadesa do kolejnych rotacji. Według Superdeporte na boisku zobaczymy aż czterech wychowanków: zapominających powoli o swoich kontuzjach Gayę oraz Solera, a także Kangina i Ferrana, którzy mają okupować skrzydła. Na ławce spotkanie rozpocząć ma Kondogbia.

W Sevilli zabraknie natomiast dwójki kontuzjowanych graczy, Sergiego Gómeza i Daniela Carriço, a także Rony’ego Lopesa i Bryana Gila. Sytuacja ostatniej dwójki jest skomplikowana. Pierwszy dołączył do klubu za 25 mln €, ale jak dotąd nie znajduje uznania w oczach Lopeteguiego i ma na koncie zaledwie 174 minuty gry w stolicy Andaluzji. Drugi z kolei jest w podobnej sytuacji jak Kangin przed rokiem: ma podpisany kontrakt z pierwszym zespołem, co uniemożliwia mu występy w rezerwach Sevilli, gdy Julen Lopetegui decyduje się zostawiać go poza kadrą meczową. Jak dziś – co ma miejsce nawet mimo tego, że trener Sevillistas powołał 21 graczy, z których kolejna trójka ostatecznie znajdzie się na trybunach.

Ostatni mecz z Sevillą:
Pizjuan ponownie zdobyte!

Przypominamy o tegorocznej edycji naszego Forumowego Typera, którego nagrody w bieżącym sezonie ufunduje użytkownik naszej strony, Maciek_1985.

Kategoria: Składy | Źródło: własne