Strona główna

Valencia vs. Celta — zapowiedź

Krystian Porębski | Karol Kotlarz | 26.09.2018; 18:00

Trudna walka w środku pola

Pięć kolejek i Valencia nadal bez wygranej. Jak długo będzie trwało to odliczanie i czy zatrzyma się już na spotkaniu z szaloną Celtą Vigo?

Historycznie

Celta jest 10 zespołem pod względem ilości rozegranych spotkań przeciwko Valencii. Do tej pory ekipy te rozegrały 119 meczów. Aż 56 starć kończyło się triumfem „Nietoperzy”, 31 razy potyczka kończyła się remisem, a galisyjczycy wygrywali w 32 przypadkach. Drużyna z Mestalla ma też sporą przewagę jeśli chodzi o strzelone gole – 211 do 139.

Valencia i Celta po raz pierwszy zmierzyły się ze sobą 28 stycznia 1940 roku na Balaídos. Ostatecznie zwyciężyli gospodarze 3:2. W tamtym meczu swoje szóste trafienie w premierowym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej zanotował legendarny Mundo. Valencia odegrała się (5:1) dopiero rok później po remisie i kolejnej porażce (2:6).

To jednak nie najwyższe wyniki – te padały łupem Los Ches. Nietoperze wygrywali kolejno 7:3 (1941/), 7:0 (1946), 7:1 (1947), 7:2 (1951). W ostatnich latach to jednak Celta notuje lepsze wyniki w bezpośrednich starciach. Ekipa z Vigo wygrywała trzykrotnie w sześciu ostatnich starciach, raz mecz kończył się remisem, a dwukrotnie triumfowała Valencia. Rezultat bramkowy również na korzyść galisyjczyków – 12:9.

Z lotu Nietoperza

Na pytania odpowiedział redaktor serwisu, Karol Kotlarz.

Mecz z Villarreal zdecydowanie nie poszedł po myśli Valencii. Czego zabrakło Nietoperzom? Choć chyba łatwiej byłoby wymienić plusy. Wiele by ich nie było.

Uważam, że w meczu z Villarreal zabrakło pomysłu na grę - akcje były nadal chaotyczne i przewidywalne. Chęci ze strony poszczególnych graczy były, zwłaszcza wśród rezerwowych - Guedesa i Coquelina - ale to okazało się za mało by zdobyć nawet jedną bramkę. To chyba jedyne plusy tamtego spotkania. Na domiar złego po bezsensownym faulu z boiska wyleciał Parejo, powodując osłabienie zespołu.

Kolejne spotkanie bez Parejo i Marcelino. Czego możemy się w takim razie spodziewać i czy doczekamy się wreszcie boiskowego lidera?

Brak Parejo może wyjść na dobre z wielu względów. Po pierwsze, dla samego zawodnika, który potrzebuje odpoczynku i powrotu komfortu psychicznego. Może przerwa sprawi, że kapitan wróci na właściwe tory. Po drugie, brak Parejo może przyczynić się do zastosowania przez Marcelino nieco innych wariantów gry. Skoro z Danim w składzie gra się nie układała, może bez niego zespół spróbuje czegoś innego? Nowego lidera zespołu upatruję w linii defensywy w osobie Garaya (o ile zagra) oraz w formacji ataku - w Rodrigo. Wymienieni zawodnicy, mający już sporo doświadczenia, powinni wziąć na siebie odpowiedzialność. Szkoda że przy linii zespołem nie będzie dyrygował Marcelino, choć wierzę, że Ruben Uria zastąpi go bardzo dobrze.

Sytuacja zaczyna się zagęszczać, mamy się o co obawiać, czy to tylko początkowe turbulencje?

Zaistniała sytuacja przypomina drobny pożar, który z kolejki na kolejkę obejmuje coraz większy teren. Najlepszą metodą byłoby opanowanie go choć na chwilę i ugaszenie poprzez zdobycie trzech punktów w najbliższym meczu. Terminarz jest niestety na naszą niekorzyść. W lidze nieprzyjemni rywale w postaci Celty czy Sociedad, w Lidze Mistrzów nieprzewidywalny w obecnym sezonie Manchester United. W lidze do rozegrania są wciaż 33 mecze (pewien trener powiedziałby, że zostały 33 finały :) ), więc pozostanę optymistą. Powtórzę się jednak, że trzeba działać szybko i wygrać w najbliższym spotkaniu.

Marcelino i Ruben Uria powinni sięgnąć po głęboką rotację? W kilku wypadkach będzie to nieuniknione, a meczowy maraton nie sprzyja złapaniu \"świeżości\".

Pojedyncze rotacje, na dwóch-trzech pozycjach wydają się być uzasadnione. Nie ma jednak potrzeby przemeblowania jedenastki od piwnicy po strych, zbyt wiele zmian może wprowadzić dodatkowy chaos w poczynaniach drużyny. Będąc w roli Marcelino, na pewno zmieniłbym bramkarza, dając szansę Jaume.

Zaledwie jeden gol z dotychczasowych trzech trafień był autorstwa napastnika. Skąd bierze się nieskutecznosć Los Ches?

Cóż, brak wykreowanych akcji bramkowych równa się brak goli. Problem ze skutecznością napastników rozpoczyna się w linii pomocy. Akcje wytwarzane w obecnym sezonie są chaotyczne i przewidywalne, a defensywa rywali wydaje się być o trzy kroki przed piłkarzami Valencii. Dodatkowy problem dotyczący już samego napadu, widzę w rotacjach Marcelino. W sześciu meczach rozpoczął on czterema różnymi zestawieniami w ataku. Być może dlatego między napastnikami nie wytworzyło się odpowiednie zgranie. Pewniakiem do gry u Marcelino jest Rodrigo, obsada drugiego miejsca w ataku jest już przedmiotem rotacji od początku sezonu.

Celta Vigo Antonio Mohameda to ekipa bardzo nieprzewidywalna. Jakie są Twoje przewidywania na ten mecz i w czym upatrujesz szans ekipy z Mestalla?

W ciemno biorę remis, choć rzecz jasna życzę Valencii zdobycia trzech oczek i marszu w górę tabeli. Niestety, rywal jest trudny i nieprzewidywalny, wobec tego o wygraną będzie trudno. W ostatnich meczach Celta traci jednak sporo bramek i to z rywalami na papierze słabszymi od siebie. Z drugiej jednak strony Valencia ma problemy w ofensywie. Za Valencią przemawia atut własnego stadionu oraz wymagający kibice, którzy w trakcie meczu na pewno niejednokrotnie przypomną zawodnikom, co jest od nich wymagane.

Z obozu rywala

Celta Vigo pozornie zaczęła ten sezon bardzo dobrze. Pozornie - bo nie wyzbyła się starych demonów, które nie pozwalają jej przeskoczyć pewnego poziomu. Choć galisyjczycy od lat zachwycają i potrafią bić najsilniejszych w lidze, mają problemy z przebiciem się choćby do Ligi Europy. A potencjał na pewno w tej drużynie tkwi o wiele większy.

Jeśli jednak pamiętacie Vigo jeszcze za sznytu Unzue, to zapomnijcie. Antonio Mohamed to zupełnie inny zwierz, wracający trochę do korzeni tego zespołu. Ofensywa, ofensywa... i jeszcze raz ofensywa. Ta zaczyna się już wśród obrońców, często bardzo nastawionych na atak, przez pomocników, aż po napastników.

Warto zwrócić uwagę szczególnie na przebudowaną pomoc. Mimo ofensywnego nastawienia, w poprzednich latach Celta często posiadała w środku zawodnika o walorach i zadaniach defensywnych. Teraz oczywiście zawodnicy również jakieś umiejętności w tym zakresie posiadają, ale Beltran czy Lobotka to przede wszystkim piłkarze, którzy mają piłkę rozegrać, szarpnąć czy uderzyć z dystansu.

Walka w środku pola będzie więc bardzo trudna. Dławiącej się w grze pozycyjnej Valencii może być niezwykle ciężko stawić czoła tak dobrze naoliwionej maszynie, jaką jest środek pola Celty. Jeśli uda się w jakiś sposób wyłączyć z gry Lobotkę i Frana Beltrana, to będzie już połowa sukcesu.

W poszukiwaniu lidera

Dani Parejo jaki jest, każdy widzi. Nawet najzagorzalszy fan jego talentu musi przyznać, że Hiszpan jest wybitnie bez formy. Przerwa od futbolu naprawdę może mu tylko wyjść na dobre. Drużynie niekoniecznie.

I to nie dlatego, że mimo złej dyspozycji jakoś tam się wyróżnia. Nie, bo jeśli to robi, to raczej in minus. Cała ekipa gra nijako, a sam Parejo w zasadzie w niczym nie pomaga. Raz na jakiś czas coś mu wyjdzie, a nie tak to powinno wyglądać. Największym problemem Valencii jest jednak to, że w jego miejsce nie ma nikogo, kto mógłby go zastąpić.

Nie chodzi tu oczywiście o środkowego pomocnika (tych jest dużo), wykonawcę stałych fragmentów (bo wraz z przyjściem Wassa zyskaliśmy kogoś na podobnym poziomie), czy kapitana (bo Parejo i tak ostatnio dawał średni przykład, a Gaya i Rodrigo raczej nie będą w tej roli gorsi). Ekipa prowadzona przez Marcelino wraz z odejściem Simone Zazy jakby zatraciła pazur, werwę, jedność. Problem jest głębszy i pewnie nie byłby tak uwidoczniony, gdyby nie wyjątkowo trudny terminarz jaki na początku sezonu przytrafił się Nietoperzom.

Najważniejsze w tym momencie to odzyskać waleczność, jedność w zespole z poprzedniego sezonu. Tymi, którzy muszą wziąć więcej na swoje barki są Carlos Soler i Goncalo Guedes. Piłkarze nietuzinkowi, będący w stanie pociągnąć grę Los Ches. Jeśli to nie nastąpi, Valencii będzie trudno. Gaya i Rodrigo są co prawda w niezłej formie, co udowodniły mecze reprezentacyjne, jednak to za mało. Na dodatek raczej trudno w nich upatrywać piłkarzy, którzy pociągną drużynę. Lewy obrońca może napędzić atak, a napastnik wykończyć dobrą akcję, ale sami nic nie wskórają.

To i kolejne spotkanie w La Liga będą bardzo ważne. Nie dlatego, że początek sezonu cokolwiek może zmienić. Zła pozycja po siedmiu czy ośmiu spotkaniach niekoniecznie oznacza katastrofę. Ale wśród kibiców – jak to ładnie jeden z angielskich fanów określił – którzy cały czas są w trybie kryzysowym, bardzo łatwo o panikę. Póki co nie ma powodów do rozpaczania, ani obrzucania Marcelino błotem. Nawet mimo złej gry i słabych wyników. To czego teraz drużyna najbardziej potrzebuje, to impulsu w postaci wygranego spotkania. Kto wie, być może uda się to w meczu z ekipą prowadzoną przez szalonego Antonio Mohameda?

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne