Strona główna

Barcelona vs. Valencia — zapowiedź

Michał Kosim | Krystian Porębski | 14.04.2018; 12:15

Pojedynek na szczycie

Niepokonana w tym sezonie ligowym i podrażniona szokującym odpadnięciem z Ligi Mistrzów Barcelona zmierzy się na Camp Nou z Valencią, która nie przegrała od dziewięciu spotkań i w ostatnich 10 kolejkach zgromadziła aż 25 punktów – najwięcej w lidze. To absolutny hit kolejki i niemal murowane partidazo, bowiem starcia obu ekip zawodzą niezwykle rzadko.

W obecnym sezonie ekipa Marcelino nie zdołała pokonać „Dumy Katalonii”. W LaLidze Los Ches zremisowali 1:1 po jednej z największych kontrowersji tegorocznych rozgrywek, gdy sędzia nie uznał bramki Messiego po błędzie Neto, który wypuścił piłkę lecącą wprost w jego ręce. Obie ekipy spotkały się również w Pucharze Króla, gdzie dwukrotnie triumfowała Barcelona: 1:0 na Camp Nou oraz 0:2 na Estadio Mestalli.

Powiedzieć, że jest to rywal niewygodny dla Marcelino to nic nie powiedzieć. W 17 dotychczasowych pojedynkach z Blaugraną trener „Nietoperzy” ani razu nie wygrał, notując cztery remisy i aż 13 porażek. To statystyka tym bardziej niepomyślna, gdy zauważymy, że mister choć raz pokonał wszystkie pozostałe ekipy, z którymi mierzył się więcej niż dwa razy w swojej trenerskiej karierze. Biorąc pod uwagę ten fakt oraz to, że Barcelona nie zaznała porażki w dotychczasowych 31 kolejkach, notując u siebie imponujące 41 na 45 możliwych oczek, ewentualne zwycięstwo Valencii byłoby czymś absolutnie wyjątkowym. Mimo wszystko trafniejszym od słowa „marzenie” będzie „cel” – właśnie tak sprecyzowane podejście do pojedynków z FC Barceloną (rzecz jasna: w połączeniu z odpowiednią jakością na murawie) może zdziałać cuda. Zresztą, zapytajcie chłopaków z AS Romy.

Z lotu Nietoperza

Na pytania odpowiedział Krystian Porębski.

Wielu piłkarzy jasno deklaruje chęć pozostania w zespole, a wśród nich w ostatnich dniach znaleźli się m.in. Rodrigo czy Zaza – nawet mimo tego, że choćby pierwszy z wymienionych ma być rozważany w kontekście zastąpienia Griezmanna w Atléti. Myślisz, że już tego lata Valencia będzie magnesem dla zawodników z wysokiej półki?

Liga Mistrzów przyciąga najlepszych zawodników. Bez wątpienia „Nietoperze” będą ciekawym wyborem dla wielu piłkarzy, którzy wcześniej na transfer na Mestalla by się nie zdecydowali. Nie sądzę, aby ci, którzy się w VCF odbudowali, nagle chcieli z niej odchodzić. Nie ma pewności, że Zaza, Rodrigo czy inni po odejściu dalej utrzymywaliby ten sam poziom. Valencia to fajna drużyna do rozwoju, a Marcelino ma dobrą rękę do takich przypadków jak choćby Kondogbia. Jestem dobrej myśli, najważniejsza jest stabilna sytuacja finansowa. Jeśli na tym polu będzie wszystko jak należy, powinno być bardzo dobrze.

Valencia nie przegrała w lidze od dziewięciu spotkań. Jak sądzisz, uda się drugi raz w tym sezonie wyrównać, a kto wie, może pobić rekord klubu, który wynosi 13 kolejek bez porażki?

Jest to możliwe, ale najważniejszy jest teraz mecz z Barceloną. On może ponieść Valencię do tego, aby powalczyć o podium, a może nawet wyprzedzić Atléti. Kto wie? Na ten moment być może Los Ches nie grają najbardziej widowiskowo, ale są bardzo skuteczni, konsekwentni. To pozwala myśleć, że jeszcze niejeden rekord padnie w tym sezonie.

Spodziewasz się podłamanej Barcelony czy wręcz przeciwnie: naładowanej energią i chcącej jak najszybciej zapomnieć o klęsce w LM?

Zdecydowanie naładowanej energią. Takie spotkania zawsze elektryzują. Dla Barcelony El Clásico to to nie będzie, ale nadal starcia z Valencią są ważne. Nie możemy liczyć na to, że po spotkaniu z Romą nagle Barcelona się rozsypie. Valverde stworzył niesamowicie stabilną i wyrachowaną drużynę. Drugi raz takiego samego błędu nie popełnią. Jeżeli „Nietoperze” mają wygrać, muszą wspiąć się na wyżyny umiejętności. To co w ostatnich spotkaniach nie wystarczy, potrzeba czegoś ekstra.

Myślisz, że podejście zbliżone do tego Romy z ćwierćfinałowego rewanżu pozwoli Valencii ponownie zaskoczyć Barçę? Wiemy, że wysoki pressing i kontry są mocnymi stronami Los Ches.

Zdecydowanie, ale spodziewam się jednak przewagi w posiadaniu jeśli chodzi o Barçę, więcej gry z kontry Valencii. To będą dwa zupełnie inne spotkania. Tamten mecz to wypadek przy pracy. Ale oczywiście, to jest sposób na Barcelonę i w lidze od wielu lat pokazywała to Celta, a czasami też Valencia.

Gdybyś miał zawitać u bukmachera, gdzie sympatie trzeba odstawić na bok, jaki obstawiłbyś wynik w tym spotkaniu?

Nie zdarzyło mi się obstawić przeciwko Valencii. 1:2 dla Los Ches, aczkolwiek nie postawię. Nie chcę zapeszać.

Jeden błąd

Ernesto Valverde doskonale wie, że czasem 90 minut potrafi zniweczyć świetną robotę, jaką wykonuje się tygodniami. Trener, który poprowadził Valencię w 31 meczach w sezonie 2012/2013, pozwolił jej wrócić na należyte miejsce po słabym początku sezonu w wykonaniu Mauricio Pellegrino, jednak Los Ches w ostatniej kolejce przegrali z Sevillą (4:3) i ostatecznie wypadli poza pierwszą czwórkę oraz Ligę Mistrzów. Co prawda Bask poinformował piłkarzy o swoim odejściu jeszcze przed tym spotkaniem, a problemem była w wielkim stopniu destabilizacja strukturalno-finansowa czy złożenie rezygnacji przez prezydenta klubu, Manuela Llorente, jednak brak awansu do LM istotnie zarzutował na ocenę jego pracy w zespole z Walencji.

W Barçy wymagania są na poziomie, którego jednorazowe osiągnięcie – a co dopiero regularne osiąganie – graniczy z cudem. Może dojść do scenariusza, który pozwolę sobie określić mianem absurdalnego i myślę, że nie będzie to przesadzone: Valverde wygra ligę oraz Puchar Króla, a niektórzy kibice i tak będą domagali się jego zwolnienia. Piszę to na podstawie opinii i rozważań z Hiszpanii oraz Polski, które po spotkaniu z Romą nie ustają i jeszcze długo będą na ustach krytyków. W Katalonii wszyscy tak bardzo łakną triumfu w Lidze Mistrzów, z której klub w ciągu ostatnich pięciu lat odpadał aż czterokrotnie w ćwierćfinale, że nawet dublet na krajowym podwórku byłby dla wielu niezadowalający. W tym momencie kompleks Madrytu sprawia, że mało kto myśli racjonalnie, a czarę goryczy przelałoby ewentualne czwarte zwycięstwo Realu w Champions League w ciągu ostatnich pięciu lat. W Blaugranie sukces zawsze definiuje to, co dzieje się u „Królewskich”. I na odwrót.

Plan FCB: szybko wstać

Inna sprawa, że wypadnięcie za burtę po zwycięstwie w pierwszym meczu 4:1 nie przystoi zespołowi, który pretenduje do miana najlepszego na świecie. To drugi biegun zeszłorocznego dwumeczu z PSG. „Największym błędem, jaki moglibyśmy popełnić jest myślenie, że jesteśmy już w półfinale” – stwierdził przed rewanżem z AS Romą Ernesto Valverde. Oczywiście, Rzymianie rozegrali świetne zawody, ale w Barcelonie funkcjonowało bardzo niewiele, co oddaje niniejsza statystyka, jedna z wielu: zaledwie 375 celnych podań (76% – najmniej w tym sezonie) przy średniej 580 na mecz w rozgrywkach 17/18. Jednym z głównych zarzutów wobec Valverde jest jego zachowawczość i brak reakcji na boiskowe wydarzenia, z czym ciężko się nie zgodzić. Gdy przeprowadzał pierwszą zmianę w 81. minucie meczu, wprowadzając André Gomesa, było już niemal po ptakach. Trener „Dumy Katalonii” przeliczył się, sądząc, że tak doświadczeni zawodnicy wezmą sprawy w swoje ręce. Tymczasem byli oni kompletnie bezradni.

„Czuję się za wszystko w pełni odpowiedzialny” – stwierdził trener Katalończyków. „To moja najgorsza porażka w barwach Barcelony” – przyznał rozgoryczony Sergio Busquets. „Ała” – pomyślał zapewne Rakitić, który poza bólem natury psychicznej złamał w tym meczu palec, przez co nie wystąpi w dzisiejszym starciu. Na pytanie o to, czy był to jego ostatni mecz w elitarnej Lidze Mistrzów, Andrés Iniesta wyznał szczerze poruszony: „Jest to możliwe”. Powiedział też bardzo istotną rzecz: „W sobotę gramy kolejny mecz i musimy dać z siebie wszystko, by spróbować zdobyć dwa tytuły, o które wciąż walczymy”. To naprawdę nie jest tak, że świat Barcelony się zawalił.

Wykorzystać chwile zwątpienia

Valencia powinna wziąć sobie do serca słowa Alessandro Florenziego, piłkarza Romy: „Gdy Barcelona nie może zagrywać piłek do nogi i komfortowo rozgrywać – naprawdę się męczą”. Łatwiej dokonać tego u siebie niż na Camp Nou, ale Valencia w 2016 roku wygrywała już na stadionie dzisiejszego rywala po tym, gdy ten odpadał kilka dni wcześniej z Ligi Mistrzów. Dla Los Ches będzie to pojedynek o kilka spraw ważnych i ważniejszych. Raz – Marcelino chce wreszcie posmakować zwycięstwa z FC Barceloną. Dwa – jego podopieczni mają okazję przerwać niezwykłą passę Barçy, która nie przegrała w lidze w 38 kolejnych meczach, wyrównując tym samym rekord Realu Sociedad z sezonu 79/80. Od samodzielnego rekordu dzieli ich właśnie pojedynek z Valencią. Valencią, która przede wszystkim chce co najmniej zachować przewagę nad czwartym Realem i nie dać uciec Atlético, do którego strata wynosi zaledwie trzy punkty. I to jest podstawowy cel, który przyświeca „Nietoperzom”. O wicemistrzostwo będzie niezwykle trudno, jednak wciąż jest ono w zasięgu. Byłby to największy sukces klubu od dekady: 16 kwietnia mija bowiem dokładnie 10 lat od ostatniego trofeum Valencii – wygranej w Copa del Rey.

Sielanka

W ekipie z Walencji nie dzieje się nic alarmującego. Piłkarze (jak Murillo czy Lato) dochodzą do zdrowia, trio Marcelino-Alemany-Longoria, pod czujnym okiem Anila Murthy’ego, już teraz w spokoju planuje kadrę na niemal zapewniony udział w przyszłorocznej Champions League, kolejni ważni zawodnicy wyrażają chęć zostania w zespole, a do tego ekipa Marcelino jest niepokonana od dziewięciu spotkań w LaLidze. Zmartwienia dostarczyła... Barcelona. Brak jej awansu do półfinału LM (ponownie) kosztował Valencię kilka milionów, bowiem zawarte przy sprzedaży André Gomesa bonusy (maksymalnie 20 mln € przez 5 lat trwania kontraktu), które są zależne m.in. od przejścia do kolejnych faz Champions League, w znacznym stopniu przepadły. Na przestrzeni dwóch sezonów Valencia zapewniła sobie zaledwie jeden z możliwych 11 mln €, a w obecnej sytuacji finansowej Los Ches każda dodatkowa suma może okazać się na wagę złota w kontekście letnich wzmocnień.

Największą niewiadomą tego spotkania będzie to, jak na wydarzenia ze środka tygodnia zareaguje FC Barcelona. Jeśli będą mieć momenty dekoncentracji to Valencia przy wysokim pressingu, zabójczych kontratakach i wreszcie szczelnej defensywie, która zachowała czyste konto w czterech z ostatnich pięciu spotkań, może być bardzo groźna. Czy na tyle, by zaprzepaścić nagrodę pocieszenia dla piłkarzy Blaugrany w postaci 39. meczu bez porażki w lidze, ustanawiając tym samym nowy rekord?

Ostatni mecz z Barceloną:
Finał nie dla Valencii

Przypominamy o tegorocznej edycji Forumowego Typera. Nagrody fundują sklepy ISS-sport oraz Fanzone.pl oferujące m.in. oficjalne koszulki piłkarskie VCF.

Kategoria: Składy | Źródło: własne