Strona główna

Ferrán: „Valencia to całe moje życie”

Michał Kosim | 05.04.2018; 16:31

Wychowanek po podpisaniu nowej umowy

Ferrán Torres zostaje w Valencii i ani przez chwilę nie brał pod uwagę przenosin. W wywiadzie przeprowadzonym po prolongowaniu kontraktu 18-latek opowiedział o początkach kariery, kibicowskich wspomnieniach, dniu debiutu, byciu najmłodszym w zespole czy przyszłorocznej Lidze Mistrzów.

Miałeś wokół siebie piłki na każdym kroku?

Od kiedy tylko zacząłem chodzić kopałem wszystko, co się napatoczyło. Od tego momentu moi rodzice wiedzieli, że zostanę piłkarzem.

Dołączyłeś do Akademii w wieku 7 lat.

Mam same dobre wspomnienia od tego momentu. Dołączyłem tu, bo powiedziano mi, że powinienem przyjść na testy i na pewno mnie wybiorą. Następnego dnia trenowałem już z zespołem.

Chciałeś grać w Valencii CF?

Moja rodzina kibicuje Valencii. Zawsze powtarzali, że to historyczny klub oraz przykład dla innych – i mieli rację. Miałem możliwość założenia tej koszulki i zawsze będę walczył, by bronić jej aż do grobowej deski.

Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie z Mestalli?

Gdy byłem bardzo mały przychodziłem na nią wraz z rodzicami i to była najlepsza rzecz na świecie. Z każdą mijającą minutą siedziałem tu z opadniętą szczęką, to było oszałamiające.

Kto jest twoim idolem?

Moim idolem był zawsze i zdecydowanie David Villa. Był dla mnie wzorem i uwielbiam jego styl gry, charakter oraz to, jak był poczciwy. Bez wątpienia jest dla mnie wzorem do naśladowania.

Co znaczy dla ciebie ten klub?

To całe moje życie. Od zawsze walczę za tę koszulkę i mam nadzieję robić to przez wiele kolejnych lat. Zawsze będzie w moim sercu.

Jakie były kluczowe momenty twojego rozwoju?

Bronienie tego herbu, możliwość zdobywania trofeów – nawet na poziomie młodzieżowym. Każdy mecz w barwach Valencii był szczególny.

Jakie są twoje wspomnienia z tamtego czasu?

Zawsze nakłaniałem moją mamę, byśmy poczekali na piłkarzy po skończonym przez nich treningu i spróbowali dostać autografy od kilku z nich. To świetne wspomnienia, bo przeszedłem drogę od proszenia o autografy do bycia o nie proszonym. Mam też wiele pamiątek w domu z tamtego okresu.

Jak się czułeś podczas debiutu na Mestalli przeciwko Saragossie?

Kiedy trener powiedział mi, bym zaczął się rozgrzewać, nie byłem pewien czy chodziło mu o mnie i wiele chwil przemknęło mi przez głowę po tych wszystkich latach reprezentowania klubu. Gdy powiedział mi, bym przygotował się do wejścia, cały stres i presja zniknęły. Postanowiłem robić to, co robię przez tyle lat i co sprawiło, że tu jestem.

Rozwijałeś się w każdej z drużyn Akademii. Jaka rada w tobie została? Co doradzali ci koledzy z zespołu?

Szczególnie jedna: mimo tego, jak szybko wszystko się potoczyło, zawsze twardo stąpałem po ziemi. Jeśli coś mnie charakteryzowało, to była to pokora. Mówią mi, bym robił to, co umiem najlepiej bez strachu i był odważny, gdy wchodzę na boisko.

Zakładanie koszulki Valencii jest...

Każdy dzieciak marzy o założeniu koszulki Valencii i fakt, że ktoś taki jak ja, kto był w młodzieżowych drużynach od 7. roku życia był w stanie to osiągnąć jest czymś niesamowitym.

Czy któryś z trenerów był dla ciebie szczególnie ważny?

Marcelino jest trenerem, który nauczył mnie wiele – zarówno w ataku, jak i w obronie. Zawsze bardzo nam pomaga, wspiera nas i to są rzeczy, które się docenia. Fakt, że trener pierwszego zespołu Valencii o ciebie dba, ufa ci i daje ci wiele okazji do gry to powód do wdzięczności.

Jakie mecze utkwiły ci w pamięci?

Ten, który pamiętam najlepiej to mecz z Sevillą, kiedy M’Bia strzelił gola, gdy mieliśmy już awans na wyciągnięcie ręki. Zdruzgotany zostałem na Mestalli i płakałem.

A najszczęśliwszy moment?

Kiedykolwiek wygrywaliśmy, ale chyba wtedy, gdy pokonaliśmy u siebie Genk (7:0). To była wyjątkowa noc.

Podróżowałeś też na niektóre wyjazdowe pojedynki, by wspierać drużynę.

Kiedy tylko mogłem. Jednym ze spotkań, które podobały mi się najbardziej było to, gdy pojechałem na finał Pucharu Króla, który odbywał się na Calderón w 2008 roku i który wygraliśmy. Świętowaliśmy wtedy hucznie.

To był ostatni puchar zdobyty przez Valencię. Czy czekasz na więcej?

Chcemy wygrywać wiele trofeów i sprawić, by fani byli szczęśliwi, bo bardzo na to zasługują.

Zespół jest o krok od awansu do Ligi Mistrzów. Czy gra w niej byłaby dla ciebie czymś magicznym?

To byłoby znakomite, aż ciężko mi w to uwierzyć. Będziemy kontynuować walkę aż do momentu, gdy będzie to matematycznie potwierdzone.

Czy wyobrażasz sobie występ w Champions League?

Nie, absolutnie nie. Oglądałem ją w telewizji i myślałem sobie: „łał, to musi być wyjątkowe” i uczucie, że Liga Mistrzów jest tuż, tuż jest bardzo miłe.

Jak „dobra”, zarówno na profesjonalnym jak i czysto ludzkim polu, jest szatnia? Jak cię przywitała?

Jest 10/10. Jestem wdzięczny za zaufanie moich kolegów z zespołu, co nie jest normą w każdej szatni. Nie spodziewałem się aż takiego przyjęcia, ale przywitali mnie jak każdego innego gracza i mam powody do podziękowań. Jestem najmłodszy, więc zawsze jestem też obiektem żartów, ale jestem za to wdzięczny, bowiem traktują mnie na równi.

Co zrobisz ze specjalną koszulką, którą dziś otrzymałeś?

Dam ją do podpisania moim kolegom – bez nich to wszystko nie byłoby możliwe. Później oprawię ją i powieszę w swojej sypialni.

Kategoria: Wywiady | Źródło: valenciacf.com | VCFplay